NATALIA GORZELNIK, BIZNES24: Nastroje konsumenckie Polaków nieco się poprawiły w kwietniu w porównaniu do poprzedniego miesiąca – wynika z danych GUS. Gorzej sprawa wygląda jednak, jeśli chodzi o oczekiwania, co do przyszłości. O tym porozmawiam z moim i Państwa gościem, którym jest prof. Mariusz Andrzejewski, ekonomista z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Dzień dobry Panie profesorze.
MARIUSZ ANDRZEJEWSKI, UNIWERSYTET EKONOMICZNY W KRAKOWIE: Dzień dobry pani redaktor, dzień dobry Państwu.
TO JEST AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA ROZMOWY PRZEPROWADZONEJ
NA ANTENIE TELEWIZJI BIZNES24
NG: Zerkam na bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej GUS, no i wychodzi na to, że poprawiła się ocena obecnej sytuacji ekonomicznej w kraju. Mamy też wyższe wartości, jeżeli chodzi o ocenę możliwości dokonywania zakupów i o obecną sytuację finansową gospodarstw domowych. Czyli wychodzi na to, że Polakom na razie jest dobrze, ale mamy tutaj silne, ale, bo niższe wartości odnotowano dla ocen przyszłej sytuacji ekonomicznej kraju oraz przyszłej sytuacji gospodarstw domowych. Co z tych danych wynika? O czym to świadczy? Jak je przełożyć na biznesową praktykę?
MA: No, z tych danych wynika, że ludzie dobrze odczytują to, co się dzieje w gospodarce i to, co robi obecny rząd, mianowicie podwyżka cen żywności, czyli podwyżka vatu martwi Polaków. Następnie te ceny energii. Na szczęście dzisiaj dopiero jest informacja, że nie będą tak drastycznie podniesione o 60%, tylko z 412 złotych do 500 złotych.
Więc tutaj wydaje się, że rząd posłuchał głosów ekspertów, głosów tych naszych dyskusji, bo pamiętam wizytę u państwa sprzed kilku tygodni, gdzie mówiliśmy o tym, że właśnie nie należy podnosić tak drastycznie cen prądu, bo to wpłynie negatywnie na gospodarkę i na właśnie zapatrywanie się ludzi, na to czy inwestować, czy robić zakupy większe czy mniejsze.
A jeżeli ludzie będą zbyt ostrożni? Z tych danych, które pani redaktor przytacza, ja też widziałem właśnie większą skłonność do oszczędności. Jeżeli jest większa skłonność do oszczędności to nie możemy w gospodarce liczyć na większe wydatki konsumpcyjne.
A uważam, że powinniśmy wrócić do wyższych wydatków konsumpcyjnych, żeby gospodarka się rozwijała na dwa silniki: silnik inwestycyjny i silnik właśnie wydatków konsumpcyjnych. Tak, że generalnie rzecz biorąc w tej chwili są takie nastroje, ja bym powiedział, określił je, jako niezdecydowane jeszcze. Mam nadzieję, że takie dobre decyzje jak dzisiaj o niedużej podwyżce prądu od 1 lipca z 412 na 500 złotych to też jest w jakiś sposób w końcu mam nadzieję, lepsza współpraca rządu z Narodowym Bankiem Polskim z Radą Polityki Pieniężnej, bo wszyscy przedsiębiorcy, żeby inwestować, czekają na niższe stopy procentowe. 5,75 to jest bardzo dużo i z tego nie będzie prywatnych inwestycji. Dopiero, gdy będzie kredyt do wzięcia, a około 2%-2,5%, gdy stopy procentowe w Polsce będą na takim poziomie, wtedy ja będę się spodziewał, że bardziej ufnie przedsiębiorcy będą chcieli inwestować.
A to jest możliwe właśnie gdyby nie było tego wzrostu cen żywności, gdyby ceny energii utrzymać do końca tego roku i rozpędzić gospodarkę na właśnie tych niższych kosztach produkcji, a od 1 stycznia te ceny energii i tak się wyrównają. Dlatego, że mamy jednak tendencję spadkową tych cen energii na giełdzie. Tego mi brakuje, czyli brakuje jeszcze takiej współpracy właśnie rządu z Radą Polityki Pieniężnej, jak dawniej to było. Bo powiedzmy sobie szczerze, ta współpraca z ostatnich lat pomiędzy tamtym rządem a Radą Polityki Pieniężnej przyniosła pozytywne skutki w postaci teraz niskiej inflacji przez chwilę, a niestety obawiamy się, że ta inflacja pójdzie w górę.
NG: Panie profesorze, chciałabym się na moment zatrzymać, bo to, co może niepokoić to to, że w kwietniu wskaźnik oczekiwań inflacyjnych podniósł się do 21,8 punktu względem 14,2 – to też jest informacja, którą podał GUS. Jest to nie dość, że najwyższy odczyt od roku, trzeci z rzędu wzrost tego wskaźnika to jeszcze najmocniejszy odczyt od marca 2022, a wiemy, co się po tym okresie z inflacją w Polsce wydarzyło. Jak oczekiwania inflacyjne przekładają się faktycznie na inflację? Co nas czeka?
MA: No niestety, jeżeli takie są oczekiwania inflacyjne wśród społeczeństwa, no to one się mogą ziścić, niestety. A więc wzrost inflacji nawet, do 4%, co jest takim, uważam, najniższym dzisiaj prognozowanym wzrostem inflacji. Ale ona może wynieść 6%, byłby takim powrotem, niepotrzebnym powrotem do tej złej sytuacji, która była w poprzednich latach.
NG: Panie profesorze, ja się dopytam. Czyli jak widzimy, że są wysokie oczekiwania inflacyjne to biznes może spokojnie podnosić ceny, bo wie, że klienci i tak się z tym liczą?
MA: Ja myślę, że niestety tak się dzieje, w szczególności, jeżeli mamy informacje i społeczeństwo wie, że ceny wzrastają z powodów wzrostu vatu, wzrostów cen energii, to to jest jakieś uzasadnienie i wtedy biznes być może ruszy z podwyżką cen. Ale ja patrzę też na taką inflację PPI, czyli wzrost cen u producentów, ona ostatnio była naprawdę w odwrocie i mam nadzieję… To znaczy to jest tak, jeżeli jest słaby rozwój gospodarczy to przedsiębiorstwa mam nadzieję, że nie pójdą tak mocno i nie będą podwyższały tych cen. Bardziej się boimy o rynek usług. Tutaj niestety się spodziewamy większych wzrostów cen, bo tutaj te czynniki produkcji zupełnie inaczej się kształtują.
Natomiast to, że w gospodarce niemieckiej jest słabo, my jesteśmy bardzo powiązani z gospodarką (w 25%) niemiecką, dla mnie jest też takim czynnikiem, że ta inflacja może jednak nie będzie aż tak wysoko, nie odbije do takich wysokich poziomów jak 6% czy nawet ponad 6%. No, ale zobaczymy.
Niestety, jeżeli są oczekiwania proinflacyjne, to dla mnie to jest też taki element samo napędzającej się inflacji, dlatego, że w społeczeństwie po prostu jest jakieś takie wyjaśnienie sobie, dlaczego te ceny mogą rosnąć i wtedy producenci, a w szczególności usługodawcy podwyższają tę cenę. Oby tak u nas nie było. Ale tak może być.
NG: Na koniec, Panie profesorze, została nam minuta. Polacy też coraz bardziej obawiają się sytuacji na rynku pracy. Obawiają się wzrostu bezrobocia. Słyszymy o zwolnieniach w wielu firmach. Może być tak, że sytuacja gospodarcza odbije. Chociaż sytuacja gospodarcza odbija to odbije się to w końcu na rynku pracy?
MA: Ja mam nadzieję, że te zwolnienia grupowe, które zdarzyły się w Krakowie, które w Szczecinie są w kilku firmach zapowiedziane, a w Poczcie Polskiej 5 tysięcy osób jest przewidzianych do zwolnienia to jest tylko jakieś chwilowe – chwilowa reakcja rynku na spowolnienie gospodarcze, na brak pieniędzy na inwestycje w Polsce.
Wczoraj wpłynęły pieniądze w wysokości 27 miliardów do budżetu państwa. I teraz pytanie jest, czy to spowoduje, że za chwilę w końcu ruszy właśnie przemysł, ruszą inwestycje i to spowoduje, że nie dojdzie do wzrostu bezrobocia w Polsce. Jest na to szansa, mam taką nadzieję. Ale przyznaję, że ta polityka oszczędności prowadzona przez ten nowy rząd to nie jest dobry kierunek i mam nadzieję, że rząd szybko z tego kierunku zejdzie i będzie dalej proinwestycyjnie prowadził naszą polską gospodarkę tak, jak w poprzednich latach.
NG: Prof. Mariusz Andrzejewski, ekonomista z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie był moim i Państwa gościem. Dziękuję bardzo za spotkanie i za rozmowę.
MA: Dziękuję bardzo.
Masz firmę? Nie przegap ważnych informacji dla Twojego biznesu.
Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.
Kup dostęp online do telewizji BIZNES24
Tylko 36 groszy dziennie za dostęp przez www i 72 grosze dziennie za dostęp do aplikacji i VOD (przy rocznym abonamencie)
Sprawdź na BIZNES24.TV