Autopromocjaspot_img

Data:

UDOSTĘPNIJ

ZMIANY NA RYNKU PRACY W POLSCE. BĘDZIE SCHŁODZENIE? (ROZMOWA)

Powiązane artykuły:

ROMAN MŁODKOWSKI, BIZNES24: W ostatnich dniach mieliśmy szereg danych dotyczących rynku pracy. Między innymi okazało się wczoraj, że bezrobocie rejestrowane w Polsce wzrosło (nieco) do 5,1%. Ale też zaznaczył się lekki spadek liczby osób, które są zatrudnione w przedsiębiorstwach. Płace, okazało się w ubiegłym tygodniu z danych GUS wynika, że rosną nieco wolniej.

Czy w związku z tym rozgrzany rynek pracy zaczyna wykazywać objawy pewnego schłodzenia? Postanowiliśmy o tym porozmawiać z prof. Joanną Tyrowicz, członkinią Rady Polityki Pieniężnej i wybitną ekspertką badającą ekonomikę rynku pracy. Witam bardzo serdecznie Panią profesor.

JOANNA TYROWICZ, RADA POLITYKI PIENIĘŻNEJ: Dzień dobry, dzień dobry Państwu.


TO JEST AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA ROZMOWY PRZEPROWADZONEJ

NA ANTENIE TELEWIZJI BIZNES24


RM: No więc tak. To, co dzieje się na rynku pracy to, jak słyszymy na przykład podczas konferencji prasowych Jerome’a Powella, szefa FED, jest bardzo istotnym elementem oceny tego, jak ta sytuacja inflacyjna wygląda.

A więc na bazie tych danych, które w ubiegłym tygodniu, w drugiej połowie i w poniedziałek poznaliśmy, możemy przyjąć, że rozgrzany rynek pracy, będący rynkiem pracownika i to w dodatku zarabiającego 10 procent więcej, niż przed rokiem, powoli się kończy?

JT: Ten rynek pracy jest ważny dla polityki pieniężnej na dwa sposoby. Pierwszym jest oczywiście bezrobocie jako miara tego, że gospodarka nie wykorzystuje swojego potencjału, że są jacyś ludzie, którzy mogliby pracować, a nie pracują co jest miarą tego, że popyt na pracę być może niewystarczający. A to miałoby sugerować, że gospodarka rośnie niewystarczająco szybko.

I to jest pierwsza część tej historii jak rynek pracy wiąże się z polityką pieniężną. Bo skoro gospodarka rośnie niewystarczająco szybko, czyli poniżej swojego potencjału, no to jakby być może restrykcyjnej polityki pieniężnej, po pierwsze presja na wzrost cen jest mniejsza, a być może restrykcyjność polityki pieniężnej powinna być mniejsza.

I to jest bardziej historia Stanów Zjednoczonych, niż nasza, bo Amerykanie mają tzw. podwójny mandat, czyli muszą się naraz troszczyć o pełne zatrudnienie i ceny w celu. My mamy w mandacie tylko troszczenie się o ceny w celu.

I drugi ten wątek to jest to, że jeśli wystarczająco szybko rosną wynagrodzenia, to poprzez zwiększanie nazwijmy to możliwości nabywczych obywateli, ich popyt będzie rósł, a jak będzie rósł, no to będzie wytwarzał presję na to, że ceny mogą wzrosnąć, jeśli podaż niewystarczająco szybko nadąży za tym wzrostem popytu. I to jest ta historia, na którą dzisiaj zwraca uwagę Jerome Powell, to znaczy, że szybki wzrost wynagrodzeń podtrzymuje presję na wzrost cen i spowalnia powrót cen do celu, no bo cały czas możemy zwiększyć nasze możliwości popytowe.

No i teraz czy w Polsce mamy już zwalnianie? Wspomniał pan o tym, że dane no tak, w sumie z grudnia zeszłego roku, ale opublikowany w zeszłym tygodniu to są dane, które wskazywałyby na spadek tempa wzrostu płac. A niestety wcale tak nie jest.

RM: Proszę spojrzeć na ten wykres.

JT: Tak, widziałem. Ale to jest kwestia tego, że analityka danych wymaga jednak pewnego zrozumienia. Jakbyście Państwo zwrócili uwagę na to, co się działo w zeszłym roku, pod koniec roku i jaka była presja na to, żeby wypłacić jakieś część premii i nagród jeszcze w grudniu, bo od stycznia zmieniały się warunki regulacyjne związane z relacjami pracodawca-pracownik. Po prostu grudzień zeszłego roku był bardzo dobry jak na grudzień. I on stworzył wysoką bazę dla grudnia tego roku.

ZMIANY NA RYNKU PRACY W POLSCE. BĘDZIE SCHŁODZENIE? (ROZMOWA)
źródło: BIZNES24

Natomiast jak popatrzymy na wynagrodzenia miesiąc do miesiąca, czyli grudzień do listopada, listopad do października itd, jak popatrzymy na nie w kategoriach realnych, czyli urealnimy je inflacją znowu w ujęciu miesiąc do miesiąca, to nie ma żadnego spowolnienia dynamiki wzrostu płac.

Mamy czwarty rekordowy rok, jeśli chodzi o tempo wzrostu wynagrodzeń, co samo w sobie jest wyjątkowe. W Polsce płace zazwyczaj nie rosną bardzo szybko, szczególnie płace realne, ale to jest mniej szokujące z perspektywy kogoś, kto analizuje polskie rynek pracy niż to, że myśmy miewali w Polsce okresy, że płace rosły bardzo szybko, na przykład przez kilka miesięcy. Ale nie mieliśmy jeszcze okresu, żeby płace realne rosną bardzo szybko już przez pełne dwa lata.

A teraz jest taka właśnie sytuacja. To jest historycznie wcześniej nieobserwowane. Wiadomo, że pewnym usprawiedliwieniem dla tej sytuacji może być bardzo słaby rok 2023, kiedy płace realne spadały ze względu na duże przyspieszenie inflacji czy przełom 2022/23 to był ten najtrudniejszy okres, licząc po miesiącach ale, no nie ma żadnego dowodu na to, że rynek pracy spowalnia.

To znaczy rynek pracy w 2024 dawał nieco niższe tempo wzrostu. Historycznie zły był 2022, przełom 2022/23. Ale 2023 jak się popatrzy na te 12 miesięcy od stycznia do grudnia, to był najlepszy rok w historii pracowników w Polsce realnie i nominalnie. I 2024 jest trzecim najlepszym historycznie w ciągu ostatnich 15 lat, co samo w sobie pokazuje, jak bardzo cały czas wysoka pozostaje ta dynamika wynagrodzeń. Nie jest to płaca minimalna z lipca. To są normalne procesy w przemyśle, w usługach, obserwowane w równym stopniu.

RM: Pani profesor, no to teraz wszyscy przedsiębiorcy zastanawiają się, jak długo to potrwa. To znaczy czy to jest na przykład tak, że ta presja na wzrost płac będzie trwała do momentu, kiedy średnia płaca w Polsce osiągnie poziom średniej płacy w Unii Europejskiej, czyli tak mniej więcej 12 tysięcy złotych i wtedy dopiero zostanie, czy co wywoła, wie Pani, co powstrzyma ten wzrost?

JT: To, czy nasze płace dogonią płace w rozwiniętych krajach Unii Europejskiej, bo tam członkiem Unii Europejskiej jest też Rumunia, ale to, czy nasze płace dogonią jest w większym stopniu podyktowane przez produktywność pracy jednak w Polsce niż przez oczekiwania pracowników. Natomiast rozdzielmy dwie rzeczy. Na pewno płace będą rosnąć.

RM: Pracodawcy skarżą się, że płace idą w górę dużo szybciej, niż produktywność, więc na razie to ta produktywność nie ogranicza wzrostu.

JT: W 2024 być może tak, ale jak popatrzymy na ostatnie 20 lat, to absolutnie nie. Więc też patrzmy na rzeczy ich właściwą miarą. Na pewno oczekuje się, że płace będą rosły wolniej w 2025 niż w 2024. Tak samo, jak w 2024 rosły nieco wolniej, niż 2023. Naszym największym wyzwaniem i prognostycznym i też po tym, żeby dobrze zrozumieć rynek pracy, to jest jak powolne będzie to schodzenie.

I jak popatrzymy sobie na 2023, to realnie właściwie policzone, czyli pozbawione efektu zmiany próby, pozbawione efektu sezonowego, pozbawione efektów płacy minimalnej realne wynagrodzenia skumulowane w ciągu 2023 to było prawie 6,5% rok do roku. W 2024 to było 3,5.

Średnia w Polsce jest z grubsza za ostatnie 15 lat, mówimy o realnych płacach, właściwie policzonych, średnia w Polsce jest grubsza 1,3-1,5. To są takie najczęstsze obserwacje. Czyli pomiędzy 2024 a 2025 ta dynamika obniżyła się, ale zostało nam jeszcze bardzo dużo, żeby wrócić do długoterminowej średniej. I nie wydarzy się to najprawdopodobniej w całym 2025 roku. To się przeciągnie jeszcze na następne lata. Czyli będziemy mieli kolejny rok relatywnie wysokiego wzrostu wynagrodzeń.

Trzeba też podkreślić, że te lata wyższych wzrostów, to poza 2006 i 2008, które były dość wyjątkowe to potem się powtórzyły dopiero w 2019 roku. Tak, że u nas naprawdę bardzo rzadko jest wysoki wzrost płac.

RM: Pani profesor, powiedziała Pani, że ten wzrost płac To jest coś, z czym będziemy musieli jeszcze mierzyć się przez dłuższy czas. Ale widzi Pani jakiś horyzont tego „bólu” dla pracodawców?

JT: Po pierwsze, ja nawiążę do tego, co pan we wprowadzeniu powiedział. Pytanie w szybkim monitoringu przedsiębiorcy w Polsce, krajowi jak i zagraniczni sugerują, że wzrost płac będą przenosili na wzrost cen. I to jest to, co dokładnie pada w ich odpowiedziach. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich przedsiębiorców i nie dotyczy to wszystkich segmentów rynku w równym stopniu, ale taka jest z ich strony deklaracja. W większym stopniu dotyczy to usług niż przemysłu, oczywiście.

I teraz, jak się zastanowimy nad tym, co to znaczy, no to dokładnie znaczy to, czego się Państwo obawiacie, czyli że tempo wzrostu wynagrodzeń ma szansę podtrzymywać wyższą inflację w Polsce. Jak przyjrzymy się usługom w koszyku konsumpcji i takim usługom jak: fryzjer, usługi rekreacyjne, usługi kulturalne, takie usługi opiekuńcze w ogóle, no to ich wkład do inflacji pozostaje bardzo wysoki, wielokrotnie ponad celem 2-3 razy nad celem.

I nie wygląda, żeby dynamika cen, restauracje i hotele, żeby dynamika cen tutaj spowalniała. No i dlaczego nie spowalnia? Dlatego, że trzeba płacić wyższe płace, między innymi.

A konsumenci są skłonni je płacić. Dlaczego? Dlatego, że rosną ich dochody. I to, czego nigdy nie było w Polsce, jak mawiał prezes Belka „mityczne efekty drugiej rundy”, czyli podwyżki płac będą powodowały wzrost inflacji.

Więc one były „mityczne” zawsze, bo się nigdy nie materializowały. Czyli bank centralny się o nie martwił, ale potem w danych ich nie było, albo były niewielkie, no to 2025 się zapowiadają dość poważne i przestają być mityczne i zaczynają być faktyczne.

I teraz, jeżeli to się faktycznie będzie nawzajem napędzało, to będziemy dość długo w tej sytuacji wysokiego tempa wzrostu płac nominalnych i wysokiej inflacji.

To, co mamy teraz, to mamy nie tylko wysokie tempo wzrostu płac nominalnych, ale także wysokie tempo wzrostu płac realnych, czyli po skorygowaniu inflacji. A to już w niewielkim stopniu odzwierciedla bieżące presje na wzrost cen, czy coś takiego, a w większym stopniu ewidentny brak pracowników, wysoko cały czas popyt, szczególnie krajowy, generuje duży popyt na pracę i ten popyt na pracę krajowy po prostu powoduje, że pracodawcy muszą sobie pokupować pracowników.

I ja rozumiem, że pracodawcy zawsze muszą na coś narzekać, to mogą tym razem ponarzekać na wysokie wynagrodzenia. To nie jest w kategoriach trywializowania czy ich, tylko że narzekanie to nie jest jakaś miara ekonomiczna.

Natomiast obiektywnie widzimy, że niedobór pracowników na rynku pracy może stanowić istotne wyzwanie tak po stronie pracodawców, jak i po stronie polityki gospodarczej.

RM: Czyli mówiąc dosyć krótko i zwięźle, ponieważ wspomniała Pani profesor o stopach procentowych, pewnie w marcu, jeśli rzeczywiście Rada Polityki Pieniężnej zacznie dyskusję o tym, jak obniżać stopy i czy da się to zrobić o jeden punkt procentowy do końca roku, jak zapowiadają niektórzy członkowie Rady Polityki Pieniężnej, to Pani pewnie w tej dyskusji powie, że raczej nie powinniśmy liczyć na obniżki?

JOANNA TYROWICZ W SENACIE
PROF. JOANNA TYROWICZ W SENACIE. Fot. Tomasz Ozdoba, Kancelaria Senatu)

JT: Ja na razie opowiadam historię 2024 i to, co próbuję też nieustająco powtarzać to, że pierwszy moment, kiedy będziemy wiedzieli, co się dzieje w 2025 z płacami to będzie majowa rada. Nie dlatego, że w maju będzie można podejmować jakiekolwiek decyzje, tylko dlatego, że pierwsze dane, z których można wyciągać jakiekolwiek wnioski, GUS opublikuje w drugiej połowie kwietnia.

Po prostu nie można patrzeć na styczeń z przyczyn technicznych, luty jest punktem odniesienia, trzeba poczekać na marzec, marzec jest publikowany 20 któregoś kwietnia.

Jakakolwiek dyskusja o tym, że my będziemy wiedzieli, co się dzieje na rynku pracy przed tym momentem, będzie przedwczesna. Między innymi dlatego, że Pan pokazuje te to 9,8 a ja opowiadam cały czas o tym, że w grudniu nie było żadnego spowolnienia i absolutnie nie ma żadnych oznak, że polski rynek pracy przestaje mieć wysoką dynamikę płac.

Trzeba poczekać na dane. Trzeba je dobrze zanalizować i dopiero wtedy można cokolwiek na ten temat wnioskować. Czy płace będą dla większości rady kluczowym kryterium, ja nie umiem tego ocenić, bo nie jestem większością rady.

Cały czas mamy bardzo wysoką dynamikę inflacji usług. Poprawa koniunktury u naszych partnerów zagranicznych wzmocni popyt na pracę w kraju i wzmocni również presję na wzrost cen w Polsce. Więc ja bym na razie nie przesądzała w ogóle, że dyskusja o obniżkach ma miejsce. Ale to, że ja mam takie stanowisko, to pewnie Państwo wiecie.

RM: Prof. Joanna Tyrowicz, członkini Rady Polityki Pieniężnej była naszym gościem. Bardzo serdecznie dziękuję. Dobrego dnia życzymy.

JT: Bardzo dziękuję.

Inwestujesz? Notowania na żywo, opinie analityków i wszystko, co ważne dla Twojego portfela!

Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.

ZMIANY NA RYNKU PRACY W POLSCE. BĘDZIE SCHŁODZENIE? (ROZMOWA)

Informacje dla tych, dla których pieniądze się liczą- przez cały dzień w telewizji BIZNES24

Tylko 36 groszy dziennie za dostęp przez www i 72 grosze dziennie za dostęp do aplikacji i VOD (przy rocznym abonamencie)

Sprawdź na BIZNES24.TV