Tak szokujący wzrost cen musiał przykuć uwagę nie tylko w Madrycie, ale również we Frankfurcie, gdzie 180 metrów nad poziomem przepływającego obok siedziby Europejskiego Banku Centralnego Menu Rada Prezesów EBC zastanawia się – jak zdusić inflację – ale nie zabrać pracy mieszkańcom 19 państw strefy euro.
Problem, przed którym stoi zarządzany przez Christine Lagarde Europejski Bank Centralny tylko z pozoru jest taki sam jak problem, z którym zmaga się prezes NBP Adam Glapiński. W obu przypadkach chodzi o inflację. Ale o ile NBP próbuje ją powstrzymać w kraju, w którym tempo wzrostu cen nie różni się zbyt mocno niezależnie od tego, czy zakupy robimy w Suwałkach, czy w Karpaczu – to EBC ma na mapie Estonię – w której inflacja przekroczyła w maju 20 procent – oraz Francję, gdzie wzrost cen mimo, że również jest najwyższy od lat – wyniósł w tym samym okresie 5.8 procent w ujęciu rocznym.
Inflacja w strefie euro, źródło: Eurostat
Dlaczego inflacja w strefie euro jest tak zróżnicowana?
Za różnice w poziomie inflacji w poszczególnych państwach strefy euro odpowiadają trzy kwestie. Po pierwsze rozmiar gospodarki. Na mapie publikowanej przez Eurostat (unijny urząd statystyczny) jak na dłoni widać, że im mniejsze państwo – tym wyższa w nim inflacja. Dlaczego tak jest? Bo źródłem przetaczającej się przez niemal cały świat fali inflacji są przede wszystkim braki towarów – przede wszystkim ropy, gazu, elektroniki i żywności. Niektóre z nich (jak brak gazu) zostały spowodowane sztucznie – Rosja chcąc osłabić politycznie reakcję Unii Europejskiej na szykowaną przez siebie wojnę już w ubiegłym roku nie dostarczała do Europy tyle gazu, ile Zachód potrzebował. Niektóre – jak problemy z elektroniką, które podnoszą m.in. ceny aut – biorą się jeszcze z pandemicznego wygaszania produkcji w szeregu fabryk. A jeszcze inne – takie jak brak ropy, pszenicy, czy śruty słonecznikowej – to efekt embarga nałożonego na Rosję i blokady ukraińskich portów na Morzu Czarnym. Im większa gospodarka – tym posiada więcej zmagazynowanych towarów. Ma więc więcej czasu, żeby znaleźć ich zastępniki. Im mniejsze państwo – tym bardziej jest narażone na szoki cenowe przychodzące z zewnątrz.
Po drugie – w każdym z Państw inna jest struktura konsumpcji. Jeśli jeszcze raz spojrzymy na mapę inflacji w strefie euro – zobaczymy, że kraje na południu Europy mają mniejszy problem z inflacją niż te, które leżą w bardziej zimnym klimacie. Tu znów musimy wrócić do źródeł inflacji – jeśli jednym z jej głównych powodów jest wzrost cen gazu i węgla używanego do m.in. ogrzewania domów. Mieszkańców Hiszpanii mniej zaboli podwyżka cen gazu o 140 procent, niż mieszkańców Estonii – o 50 procent. W całości miesięcznych rachunków rodzin w Hiszpanii, czy Włoszech gaz ma po prostu o wiele mniejsze znaczenie, niż rodzin na północy Europy. Hiszpanów, Portugalczyków, czy Włochów wysokie ceny gazu uderzają przede wszystkim jako składowa rachunków za prąd (gazem opalane są tamtejsze elektrownie). Dlatego na tle południowej Europy – i całej strefy euro – wyjątkowo niską inflacją wyróżnia się Francja. 75 procent prądu zużywanego we Francji powstaje w elektrowniach jądrowych, których wzrost kosztów paliwa w ogóle nie dotknął.
Różnice w temperaturze za oknem nie tłumaczą jednak tego, dlaczego ceny w Estonii rosną w dwudziestoprocentowym tempie, a bliskiej Estończykom językowo Finlandii – prawie trzykrotnie wolniej. Tutaj napotykamy trzeci główny powód różnic w inflacji w strefie euro – wysokość podatków. Inflacja liczona jest od różnicy cen. Jeśli cena np. litra paliwa rośnie o dwadzieścia centów – a wcześniej litr benzyny kosztował 1 euro – mamy wzrost o 20 procent. Jeśli kosztował dwa euro – to te same 20 eurocentów oznaczają wzrost o 10 procent. W dodatku państwa w których podatki są wysokie mają większą możliwość reagowania na wzrost kosztów. Mogą np. obniżyć podatki (jak stało się to w Polsce), co łagodzi wzrost cen. W przypadku, gdy podatki są niskie – trudno obniżkami akcyzy, czy VAT uzyskać ten sam antyinflacyjny efekt.
Dlaczego dla przedsiębiorców w Polsce ważne jest, co z inflacją zrobi Europejski Bank Centralny?
Silne różnice między państwami strefy euro to jeden z powodów, dla którego Rada Prezesów EBC tak długo opierała się przed podwyżkami stóp. Bank centralny Stanów Zjednoczonych, którego konferencje po polsku – pokazywane na żywo we współpracy z Biurem Arcus Link – również mogą Państwo śledzić w telewizji BIZNES24 – już w marcu tego roku rozpoczął cykl podwyżek. Ale żeby zrozumieć dlaczego banki centralne wstrzymują się przed podwyżkami tak długo, jak to możliwe – warto wiedzieć jak działa mechanizm obniżania inflacji przez podnoszenie ceny pieniądza. Mamy tu trzy główne sposoby oddziaływania. Podwyżki stóp procentowych po pierwsze podnoszą oprocentowanie lokat. To oznacza, że konsumenci mają silniejszą pokusę, żeby zamiast pójść na kolejne zakupy – część pieniędzy odłożyć w banku. Mniej klientów przy kasach sklepów powstrzymuje sprzedawców przed podnoszeniem cen – nawet, jeśli oznacza to zmniejszenie marży sklepu. Mniej zamówień ze sklepu ograniczy natomiast skłonność producentów do podnoszenia cen. W ten sposób impuls deflacyjny (odwrotność inflacyjnego) płynie od konsumenta do producenta.
Drugi mechanizm jest związany z rosnącymi cenami kredytów i działa na dwa sposoby. Po pierwsze – wyższe odsetki zmniejszają chęć konsumentów do zaciągania nowych pożyczek konsumpcyjnych. Więc znów zmniejsza się suma pieniędzy wydawanych w sklepach. Po drugie – wyższe odsetki od już zaciągniętych kredytów oznaczają, że rodzinom zostaje w domowym budżecie mniej pieniędzy na pozostałe wydatki – co znów uderza w popyt w sklepach.
A trzeci kanał oddziaływania (jak mówią o nim ekonomiści) biegnie przez firmy. Przedsiębiorcy kalkulując opłacalność nowych przedsięwzięć – uwzględniają w obliczeniach koszt kapitału. Im wyższe stopy procentowe – tym kapitał droższy. Im wyższy koszt kapitału – tym mniej nowych pomysłów ma szansę na siebie zarobić. A im mniej nowych przedsięwzięć – tym mniejszy popyt na pracę. Jeśli zmniejsza się liczba ofert pracy – pracownicy ograniczają swoje oczekiwania wzrostu płac. Jeśli płace rosną wolniej – gospodarstwa domowe są w stanie wydawać mniej pieniędzy niż przy szybkim wzroście wynagrodzeń, do sklepów płynie mniej pieniędzy i mechanizm ograniczania cen zaczyna się na nowo.
Tak działa model – w praktyce tylko na część inflacji (tzw. popytową – czyli napędzaną zakupami) wpływ wywierają podwyżki stóp procentowych. Jest jeszcze inflacja podażowa – pojawia się wtedy, gdy towaru (albo usługi) z której trudno zrezygnować nagle zaczyna brakować. Wtedy klienci gotowi są wydać więcej, żeby kupić np. paliwo.
Ograniczanie inflacji przez podwyżki stóp procentowych dzieje się kosztem najpierw obniżania marż przedsiębiorców, potem zmniejszania ich obrotów, a w końcu hamowaniem całej gospodarki. Dlatego EBC dotychczas bał się podwyżek. Lagarde i prezesi 19 krajowych banków centralnych strefy euro kalkulowali w taki sposób – jeśli podniesiemy stopy – zdusimy wzrost gospodarczy we Francji. A wzrostu cen energii w Estonii nie zatrzymamy.
Tyle, że problem z inflacją i lękiem przed recesją jest zbliżony do tego, co Winston Churchill powiedział w 1938 roku do klękających przed Adolfem Hitlerem brytyjskich polityków: „Mieliście do wyboru hańbę albo wojnę; wybraliście hańbę, ale będziecie mieli wojnę”. Banki centralne i rządy, które mając do wyboru spadek wzrostu gospodarczego albo inflację wybierają inflację – w końcu mają i wysoki wzrost cen i recesję. Dzieje się tak, ponieważ przyciskani inflacją konsumenci i tak w końcu ograniczają wszystkie wydatki poza niezbędnymi, a firmy nie są w stanie wiarygodnie policzyć co im się będzie opłacać za kilka miesięcy i na wszelki wypadek zmniejszą zamówienia.
Dlaczego telewizja BIZNES24 we współpracy z Biurem Arcus Link co miesiąc transmitują konferencje prezes EBC Christine Lagarde i szefa Fed Jerome’a Powella?
Zamiast czekać, aż lęki związane z inflacją i tak dogonią konsumentów i przedsiębiorców – większość odpowiedzialnych banków centralnych stara się jasno komunikować co i kiedy zamierzają zrobić. Adresatami tych słów są przede wszystkim firmy. Przedsiębiorcy dużo lepiej, niż gospodarstwa domowe, planują swoje budżety. Jeśli bank centralny zapowiada szybką podwyżkę stóp – przedsiębiorcy mogą się do tego przygotować np. nie powiększając zapasów półproduktów. Albo wcześniej pozbywając się już gotowych towarów. To pierwszy powód dla którego warto śledzić słowa bankierów centralnych. Drugi – to kurs walutowy. Wzrostowi stóp procentowych zwykle towarzyszy umocnienie waluty kraju, w którym następuje wzrost. Wynika to z prostego mechanizmu – jeśli mamy dwa państwa o zbliżonej inflacji, w jednym z nich lokaty bankowe oprocentowane są na 3, a w drugim na 5 procent – do państwa z wyższymi odsetkami płynie więcej pieniędzy od zagranicznych inwestorów. Żeby ulokować pieniądze na oprocentowanie wynikające ze stopy procentowego danego kraju – trzeba kupić lokalną walutę. A zwiększone zakupy powodują, że waluta drożeje.
Inwestujesz? Notowania na żywo, opinie analityków i wszystko, co ważne dla Twojego portfela!
Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.
Informacje dla tych, dla których pieniądze się liczą- przez cały dzień w telewizji BIZNES24
Tylko 36 groszy dziennie za dostęp przez www i 72 grosze dziennie za dostęp do aplikacji i VOD (przy rocznym abonamencie)
Sprawdź na BIZNES24.TV
W przypadku stóp EBC tą lokalną walutą jest euro – druga, po dolarze, najważniejsza rozliczeniowa waluta świata. I waluta najważniejszego zagranicznego klienta polskich firm. Co roku do państw strefy euro trafiają z Polski towary i usługi warte grubo ponad pół biliona euro. Pół biliona brzmi abstrakcyjnie – ale proszę sobie wyobrazić jedną sekundę. Już minęła. A teraz milion sekund – na ich upływ potrzeba około 11 dni. Dalej w kolejce mamy miliard sekund – minie za prawie 32 lata. Pół biliona sekund od dziś przypadnie za niecałe 16 tysięcy lat – czyli gdzieś około roku 18 022.
Transmisja konferencji Christine Lagarde w telewizji BIZNES24
Te grubo ponad pół biliona złotych to prawie 60 procent polskiego eksportu. Jeśli firmy w strefie euro – przyciśnięte wysoką inflacją albo wysokimi stopami procentowymi – zaczną hamować, warto wiedzieć o tym wcześniej. Ale warto wiedzieć nie tylko czy koniunktura się popsuje, ale również kiedy to nastąpi i jak głębokiego spadku musimy się spodziewać. Tu znów z pomocą przychodzą banki centralne. W niemal każdym państwie bank centralny posiada najlepsze zaplecze analityczne. Po pierwsze naukowcy pracujący dla banku centralnego posiadają dostęp do informacji o gospodarce zbieranych przez bank centralny w czasie rzeczywistym. Pozostali muszą czekać na ich publikację w oficjalnych biuletynach. W dodatku część danych źródłowych jest objętych tajemnicą przedsiębiorstw (w tym banków komercyjnych), których dotyczą. Po trzecie banki centralne należą do zamożnych instytucji – NBP tylko w 2021 roku wygenerował prawie 11 miliardów złotych zysku i to mimo, że nie oszczędza na wynagrodzeniach kierownictwa (prezes NBP Adam Glapiński zarobił w 2021 roku ponad 1.1 mln złotych). Stać je więc na zatrudnianie ekspertów z najwyższej półki, którzy przygotowują prognozy makroekonomiczne.
Śledzenie przewidywań – i decyzji – Europejskiego Banku Centralnego pomaga więc przedsiębiorcom odpowiedzieć sobie na pytanie – inwestować, czy hamować? Czego spodziewać się w przyszłości i jak liczyć przyszłe budżety, żeby pomogły firmie się rozwijać. Misją telewizji BIZNES24 jest pomagać polskim firmom – oraz inwestorom giełdowym. Dlatego od początku 2022 roku BIZNES24 wraz z Biurem Arcus Link zapewniają widzom w Polsce możliwość oglądania na żywo konferencji szefów największych banków centralnych świata – Jerome’a Powella, przewodniczącego amerykańskiej Rezerwy Federalnej, oraz Christine Lagarde, prezeski Europejskiego Banku Centralnego.