NATALIA GORZELNIK, BIZNES24: Teraz czas na dłuższą rozmowę. Francja, Niemcy, Włochy, Holandia, Portugalia, Słowacja i Polska przygotowały projekty IPCEI H2 infra, a Komisja Europejska go właśnie zatwierdziła. To oznacza, że do wzięcia będzie prawie 7 mld euro środków publicznych, co ma umożliwić pozyskanie prawie 5,5 miliarda euro inwestycji prywatnych na projekty wodorowe.
O tym porozmawiam teraz z moim i Państwa gościem, którym jest mecenas Tomasz Włostowski, partner zarządzający EU Strategies Bruksela. Dzień dobry.
TOMASZ WŁOSTWOSKI, KANCELARIA EU STRATEGIES: Dzień dobry Państwu. Witam.
TO JEST AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA ROZMOWY PRZEPROWADZONEJ
NA ANTENIE TELEWIZJI BIZNES24
NG: Jak czytamy w komunikacie Komisji Europejskiej, środki te będzie można pozyskać m.in. na instalacje dużych elektrolizerów do produkcji odnawialnego wodoru, gazociągi przesyłowe, dystrybucyjne, duże instalacje magazynowania wodoru czy terminale przeładunkowe, no i związana z tym infrastruktura portowa. W projekcie mają partycypować 32 przedsiębiorstwa, które będą prowadziły działalność w jednym lub w kilku krajach członkowskich, w tym małe i średnie, które wezmą udział w 33 projektach. Szansa dla Polski?
TW: No, nie za bardzo, bo jak spojrzymy na listę firm, które z tych środków korzystają, to zauważymy, że większość tych firm to są firmy niemieckie tak naprawdę. Mamy tam w zasadzie jedyny projekt z Polski – Polenergii, w elektrolizerach. Ten elektrolizer jest malutki. Więc wie pani, jeżeli spojrzymy bardziej całościowo to jest już trzecia edycja, trzecia zgoda Komisji Europejskiej.
Ta akurat zajmuje się infrastrukturą. Jeżeli spojrzymy na to, skąd te środki idą, nie zapominajmy o tym – to jest decyzja Komisji Europejskiej, która zatwierdza pomoc publiczną, ale to jest pomoc publiczna państw członkowskich tak naprawdę. Tak, więc komisja pozwoliła państwom członkowskim dofinansować projekty u siebie. Ta decyzja ostatnia, ta trzecia to są głównie projekty niemieckie. Mamy tam oczywiście kilka projektów z Francji i z Portugalii, ten jeden z Polski.
Jak spojrzymy na poprzednie dwie edycje z 2022 roku, tam było więcej Francuzów, więcej Włochów. Ale tak de facto, jak zobaczymy, co się dzieje bardziej całościowo w tej rewolucji wodorowej, bo mamy sytuację taką, że kilka państw członkowskich, w tym właśnie Niemcy, Francja, Włochy przeznaczają kilka miliardów euro na dofinansowanie projektów u siebie. Mamy wielki brak pieniędzy europejskich i to jest to, co najbardziej chyba tą rewolucję wodorową w Europie, ale również na świecie w tej chwili wstrzymuje. To znaczy jest mnóstwo dla tych z Państwa i dla pani, którzy się tym interesują, monitorują to projektów są setki, tysiące nawet projektów na całym świecie.
Natomiast one są wszystkie na papierze, to są tak zwane projekty „powerpointowe”, ponieważ nie są realizowane. Dlaczego nie są realizowane? Nie są realizowane, bo inwestorzy nadal nie do końca są pewni, czy będą mieli gdzie te swoje produkty, czyli zielony wodór bądź produkty zielonego wodoru, sprzedawać.
NG: Panie mecenasie, pozwolę się tu wtrącić, bo trochę z tego, co Pan mówi wynika, że Polska to tak nie do końca w tym wyścigu wodorowym bierze udział. A ja przygotowując się do naszej rozmowy przeczytałam, że w Polsce już teraz działa 11 co prawda projektów, ale dolin wodorowych, a do tego z przyjętej w 2021 strategii wodorowej do 2030 roku wynika, że Polska plasuje się na trzeciej pozycji w ogóle w Europie, pośród producentów wodoru, tuż za Niemcami wspomnianymi i Holandią. Więc media czy też taka narracja ogólnorządowa jest taka, że my tu pozycję mamy całkiem, całkiem solidną.
TW: No, nie. Absolutnie nie mamy. I teraz może złóżmy to na części pierwsze. Po pierwsze ten zielony wodór musi być z czegoś produkowany i jak wiemy on musi być produkowany z OZE. Więc pierwsze pytanie jak rozmawiamy o zielonym wodorze to jest skąd w Polsce będzie OZE, żeby ten zielony wodór produkować? My doskonale wiemy jak wygląda miks energetyczny Polski. 70% energii jest z węgla.
Więc ja powiem brutalnie: w Polsce w tym momencie nie ma jak produkować zielonego wodoru w ogóle. W ogóle, ja nawet nie mówię o konkurencyjnym zielonym wodorze, bo pamiętajmy – ten zielony wodór trzeba będzie sprzedać i trzeba go będzie sprzedać na rynku europejskim. A to oznacza, że będziemy musieli konkurować z zielonym wodorem z Hiszpanii, z Portugalii, z Danii, z państw, które mają o wiele lepsze warunki do produkowania OZE, bo są bardziej nasłonecznione bądź mają więcej wiatru.
Więc w Polsce na papierze oczywiście wyglądamy świetnie, bo chcemy. Jesteśmy dużym rynkiem przecież, dużą gospodarką, więc teoretycznie możliwości mamy. Ale jak przeanalizujemy te po pierwsze projekty, które są – ich w zasadzie nie ma. No, bo wróćmy do punktu wyjścia. Cały czas nie mamy OZE, więc dopóki nie będziemy mieli nadwyżek OZE, kwestia projektów zielonego wodoru produkowanego w Polsce będzie stała pod dużym znakiem zapytania.
To oczywiście z dużym niepokojem na to patrzy przemysł, który w tej chwili produkuje wodór, ale w tej chwili produkujemy ten wodór z gazu, a jak wiemy, zgodnie z REPowerEU – od gazu mamy odejść. I teraz jeszcze kilka uwag a propos strategii. Pamiętajmy, że strategie to są dokumenty, które niestety produkują politycy, którzy nie do końca się opierają na faktach.
Spójrzmy na główną komunikację Komisji Europejskiej w tym temacie REPowerEU. Zgodnie z REPowerEU do 2030 roku Unia Europejska powinna wyprodukować 10 milionów ton zielonego wodoru. 10 milionów ton za 6 lat. W tym momencie wszyscy i naprawdę mówię to szczerze, wszyscy w przemyśle wiedzą, że w Unii Europejskiej ten cel nie zostanie zrealizowany najprawdopodobniej nawet w połowie.
Zgodnie z dyrektywą RED III do 2030 roku, czyli za 6 lat, 42% konsumpcji wodoru w każdym z państw Unii Europejskiej powinno być w 42% zielone. Czyli każde państwo, które dzisiaj korzysta z wodoru, za 6 lat 42% z tego wodoru ma to być zielony wodór. I teraz w tej chwili również większość ekspertów, większość znawców rynku wie, że te cele nie zostaną spełnione. Te cele są ustanawiane przez polityków. Oczywiście wiemy, że czym wyżej chcemy skoczyć, tym wyżej skoczymy. Może nie doskoczymy do tej poprzeczki, ale wiemy, że będziemy starali się doskoczyć.
Więc być może to wyznaczanie takich daleko idących i bardzo ambitnych celów jest korzystne, bo spężamy się, staramy się je uzyskać. Natomiast ja to pani gwarantuję, że ani celów REPowerEU, ani tych celów z RED do 2030 roku nie spełnimy. Co oczywiście nie oznacza, że Polska nie będzie odgrywała dość istotnej roli w gospodarce wodorowej. Ale do tego i to jest chyba najważniejsza część naszej rozmowy, tak naprawdę trzeba daleko idących zmian zarówno w regulacjach i w podejściu do miksu energetycznego w Polsce, jak i do sposobu finansowania projektów wodorowych.
NG: A powiedzmy sobie może jeszcze, dlaczego Unia Europejska, dlaczego Polska też idąc tym tropem, kładzie tak ogromny nacisk na technologie wodorowe, na ich rozwijanie? Co właściwie rozumiemy pod pojęciem technologii wodorowych, tak w praktyce?
TW: Wie pani. No, cel oczywiście jest światły i należy mu tylko przyklaskiwać, bo jak wiemy doskonale głównym celem po pierwsze musimy odejść od paliw kopalnianych. Z wielu powodów, po pierwsze mamy kryzys klimatyczny i bez drastycznej zmiany gospodarki światowej temu nie zaradzimy.
Więc od spalania paliw kopalnianych, czyli węgla, gazu, ropy po prostu musimy odejść, bo nazywając rzeczy po imieniu, niszczymy świat, w którym żyjemy. Więc wiadomo, że to musi się stać.
A po drugie, no mamy zagrożenia geopolityczne, czyli uzależnienie od źródeł tych dotychczasowych paliw, czyli głównie mówimy tutaj o ropie i gazie z Rosji. I nie jest oczywiście przypadkiem, że to główne uderzenie w tej strategii wodorowej nastąpiło po wybuchu wojny na Ukrainie. I to jest właśnie jakby tłem dla tych bardzo ambitnych planów konsumpcji wodoru.
Bo pamiętajmy: w REPowerEU mamy 10 milionów ton produkcji unijnej i 10 milionów ton importu, czyli 20 milionów ton konsumpcji odnawialnego wodoru. Więc to są jakby te cele. I teraz główną przeszkodą cały czas jest bardzo wysoki koszt produkcji tego zielonego wodoru.
I dlatego pozwoliłem sobie być takim dość sceptykiem, jeśli chodzi o nasze możliwości w Polsce produkcji tego zielonego wodoru, bo nadal tego OZE mamy po prostu za mało. Żeby produkować zielony wodór trzeba mieć nadwyżki, czyli musimy całkowicie przejść na OZE w swoim miksie energetycznym i potem mieć odpowiednie nadwyżki, żeby jeszcze z tych nadwyżek produkować ten zielony wodór.
I głównym problemem jest właśnie bardzo wysoki koszt produkcji tego zielonego wodoru. I na koniec: kto za to zapłaci? No, za to zapłacimy my. Czyli my, którzy będziemy jeździć samochodami elektrycznymi bądź na wodór. My, którzy będziemy kupować pożywienie wyprodukowane przez rolników, którzy korzystają z zielonych nawozów.
Widzieliśmy, co się działo w ostatnich tygodniach w Brukseli i w całej Europie, gdzie rolnicy, których do tej pory Green Deal, czyli ten zielony ład, tak bardzo jeszcze nie dotknął, ale widzimy, jak bardzo reagują na już pomysły nawet obciążenia ich tymi regulacjami klimatycznymi.
A pomyślmy, co by się stało, gdybyśmy teraz od każdego z tych rolników wymagali, że nawóz, który będzie kupował dzisiaj, nie będzie kosztował tyle, ile kosztuje, tylko będzie kosztował dwa, lub trzy razy drożej, bo tyle kosztowałby zielony nawóz dzisiaj.
Więc ta główna jakby bariera we wdrożeniu tego zielonego wodoru, nadal tą barierą jest wysoki koszt i jakiś brak pomysłu na poziomie unijnym, ale również krajowym jak ten koszt finalny obciąć i jak dofinansować konsumpcję tych zielonych produktów, tak żebyśmy my jak pójdziemy do sklepu je preferowali. Bo wiadomo, w gospodarce zawsze jest tak, że jak jest popyt, to znajdzie się podaż. W tej chwili cała polityka unijna polega na dofinansowywaniu produkcji, a nie na dofinansowaniu konsumpcji.
I tak jak byśmy dofinansowali konsumpcję, to wtedy dopiero (w moim odczuciu przynajmniej, ale wielu również ekspertów) ta gospodarka wodorowa by tak naprawdę wystartowała.
NG: Panie mecenasie, na koniec: Myśli Pan, że auta wodorowe, auta osobowe mają szansę wyprzeć auta elektryczne?
TW: Ja myślę, że nie. Z bardzo prostego powodu, że jak spojrzymy, czym jest auto wodorowe i czym jest auto elektryczne. Jedno i drugie źródłem energii jest OZE. Jednym i drugim źródłem energii będzie OZE, tylko przy aucie wodorowym jest jeszcze dodatkowy koszt. Czyli oprócz tego, że mamy OZE musimy z niego wyprodukować wodór, żeby zapakować do tego samochodu.
A przynajmniej przy aucie elektrycznym darujemy sobie ten element wodorowy i będziemy bezpośrednio ładować prądem z OZE. Więc wydaje mi się, że przynajmniej przy autach osobowych to jest dodatkowy koszt, którego nie ma potrzeby ponosić. W innych zastosowaniach, w transporcie być może – przemysł ciężki itd. Ale w samochodach osobowych tego nie widzę, szczerze mówiąc.
NG: Mecenas Tomasz Włostowski, partner zarządzający w EU Strategies z Brukseli był moim i Państwa gościem. Dziękuję bardzo za spotkanie i za rozmowę.
Masz firmę? Nie przegap ważnych informacji dla Twojego biznesu.
Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.
Kup dostęp online do telewizji BIZNES24
Tylko 36 groszy dziennie za dostęp przez www i 72 grosze dziennie za dostęp do aplikacji i VOD (przy rocznym abonamencie)
Sprawdź na BIZNES24.TV