MARCIN DOBROWOLSKI, BIZNES24: Nie widać końca protestów na granicy Polski z Ukrainą. Jak odbijają się one na polskim biznesie za wschodnią granicą? Z nami jest Szymon Waszczyn, prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Przedsiębiorców Polskich na Ukrainie i szef firmy Bolix Ukraina. Dzień dobry Panie prezesie. Witam w BIZNES24. Jak widzę w drodze, bo i biznes jest ciągle w drodze. Czy w konsekwencji protestów polskie firmy są dyskryminowane na Ukrainie?
TO JEST AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA ROZMOWY PRZEPROWADZONEJ
NA ANTENIE TELEWIZJI BIZNES24
SZYMON WASZCZYN, MIEDZYNARODOWE STOWARZYSZENIE PRZEDSIĘBIORCÓW NA UKRAINIE: Panie redaktorze, witam serdecznie. Mamy z tym coraz większy problem. Rzeczywiście w tej chwili jest kwestia dyskryminacji polskich firm, polskich producentów przez ukraińskie społeczeństwo. Jest to bardzo często związane z tym, że eskalacja tego konfliktu jest bardzo mocno nakręcana także przez środowisko dziennikarzy tutaj w Ukrainie. I już dochodzą do nas słuchy, że członkowie naszego stowarzyszenia mają problemy z przetargami np. na materiały budowlane, gdzie decyzją o rezygnacji z polskich produktów jest tylko to, że ok, wycofujecie ukraińskie zboże, to my w takim razie nie kupujemy polskich produktów. Jest ta spirala nieporozumień coraz wyższa.
MD: Panie prezesie. Pan też jest dystrybutorem materiałów budowlanych, producentem tych rzeczy. Pan spotkał się z taką sytuacją wykluczenia?
SW: W zeszłym tygodniu wypadliśmy z dwóch przetargów. To były średnie przetargi, nie te największe, gdzie osobą decyzyjną, to po prostu była osoba, która stwierdziła, że i w jednym przypadku, i w drugim to były różne firmy budowlane, gdzie stwierdzono, że to jest troszeczkę sytuacja odwetowa. Pomimo to, że przeszliśmy, jako świetny materiał budowlany w dobrych cenach.
MD: Dlaczego to wyrzucanie zboża jest tak podkreślane przez Ukraińców?
SW: O, panie redaktorze, to jest przede wszystkim kwestia tutaj pewnej bardzo mocno zakorzenionej symboliki. Pamiętajmy o głodzie na Ukrainie. Ukraińcy doskonale pamiętają to z przekazów we własnych rodzinach, od swoich dziadków, babć, gdzie miliony Ukraińców de facto zginęli. Druga kwestia to jest zdecydowanie niższa sytuacja ekonomiczna, czyli ten poziom życia na Ukrainie niż w Polsce. I ten ogromny szacunek właśnie do chleba, do zboża.
Tak, że myślę przede wszystkim, że to chodzi o ten symbolizm i on został podkręcony przez dziennikarzy ukraińskich. To było bardzo, bardzo medialne i bardzo takie agresywne zachowanie.
MD: Zostawmy symbolikę i przejdźmy do konkretnych pieniędzy, które mogą być stracone przez polskie firmy. Utrata miejsc, utrata miejsc w przetargach, utrata możliwości starania się o wygrane przetargi. To się może odbić na sytuacji polskich firm, ale nie tylko w Ukrainie, ale i w Polsce?
SW: Tak, oczywiście. Przede wszystkim w pierwszej kolejności to jest strata finansowa, którą już mamy po stronie ukraińskiej, polskich spółek. To jest zachwianie.
MD: Wiemy jak jest wysoka? Ona jest szacowana już?
SW: Panie redaktorze, w tej chwili to jest jeszcze nie do oszacowania. Oczywiście można oszacować te straty, które już się odbyły, no to są dziesiątki milionów złotych. Natomiast tu jest jeszcze kwestia wizerunkowa, że my, jako dostawcy tracimy tą twarz dobrych dostawców i firm wiarygodnych, z którymi można dalej prowadzić działalność. Ale odpowiadam na pierwsze pytanie, bo ono może być zasadnicze.
Pamiętajmy o tym, że są zakłady produkcyjne polskich spółek na Ukrainie, które produkują towary wykorzystując półsurowce, które są sprowadzane z Polski do Ukrainy. Natomiast gotowy produkt jest eksportowany z Ukrainy już do Polski i do krajów Europy Zachodniej. I ten proces produkcyjny został bardzo poważnie zachwiany w kilku polskich spółkach.
MD: Czy to oznacza, że polscy pracownicy mogą stracić pracę, zatrudnieni w polskich fabrykach?
SW: To są naczynia powiązane. Oczywiście, że tak.
MD: Pan, jako szef stowarzyszenia, które grupuje kilkudziesięciu przedsiębiorców działających w Ukrainie, czy ma Pan informacje o tym, że powodują oni redukcje zatrudnienia nie tylko w Ukrainie, ale i w Polsce?
SW: W tej chwili skupiamy 90 polskich spółek na Ukrainie. Są informacje na pewno o redukcji zatrudnienia po stronie ukraińskiej. Jeszcze nie ma informacji o redukcji po stronie Polski. Pamiętajmy o tym, że te zakłady produkcyjne, one będą próbowały zamienić tą produkcję na inną albo w jakiś sposób, tak żeby nie zachwiać sprzedaży w Polsce, żeby firma nie była stratna – firma dystrybucyjna już w Polsce. Tak, że w tej chwili firmy próbują ratować się jakąś nową strategią działania.
MD: Widzą Państwo przed chwilą na naszym ekranie zdjęcia tego zboża wysypane na ziemię. To jest to, co tak bardzo zabolało Ukraińców. Przypomnę, 10 milionów zginęło w czasie hołodomoru. Ale wracając do towarów, które są nieprzepuszczane. Czy to jest tak, że na granicę, że przez granicę, przez kordon nie są przepuszczane wszystkie towary? Czy jakieś jednak są puszczane przez protestujących? Proszę to wyjaśnić.
SW: Z tego, co się orientuję, w tej chwili jest nowa regulacja, czyli przepuszczamy jeden samochód przez granicę w ciągu godziny. My czekamy na samochód z opóźnieniem 10 dniowym w tej chwili, czyli cały ten proces dystrybucji jest zdecydowanie zachwiany. Ponoć bez żadnych problemów przejeżdżają towary z humanitarną pomocą oraz uzbrojeniem.
Nie powinno być żadnych problemów z towarami o krótkim terminie przydatności, czyli tak zwane chłodnie na +6, +7 stopni. Na przykład jogurty. Ten towar powinien przejeżdżać przez granicę płynnie. Natomiast już wiemy, że tak się nie dzieje. Pamiętajmy o tym, że eksport towarów polskich, nabiału polskiego do Ukrainy jest bardzo znaczący i tutaj tracą polscy rolnicy na tym.
MD: Proszę powiedzieć, to rolnicy tak zadecydowali? Czy obecność policji na przejściach, która się pojawiła, co widziałem zresztą tej nocy, kiedy wracałem z Ukrainy. To ona dopuszcza te transporty z żywnością?
SW: W tej chwili wydaje mi się, że to jest jednak decyzja po stronie protestujących. To oni dają glejt, jaki samochód jedzie, a który nie.
MD: Panie prezesie, zapytam jeszcze o to: Nasi widzowie i nasi przedsiębiorcy chcieliby towar wysłać czy muszą wysłać towar na Ukrainę, w zasadzie tak to trzeba powiedzieć, to mają szansę ominąć jakoś te polskie protesty? Czy jest szansa np. na przejazd przez Słowację, przejazd przez Węgry albo przez Rumunię?
SW: Tak się teraz dzieje. Dlatego samochody zamiast trzech dni czy dwóch wcześniej jadą 10 i 12 dni. Natomiast proszę wziąć pod uwagę: każdy polski przedsiębiorca w tej chwili koszt dojazdu do Kijowa, załóżmy do Kijowa, to jest około 5-5500 euro, a nie 2500 euro tak, jak to było przed protestami.
MD: No tak. A jeżeli chodzi o Pański magazyn, to na ile Pan ma teraz towaru, tak, aby móc spokojnie działać w Ukrainie?
SW: Ja mam w tej chwili zapasu mniej więcej na 45 dni. Zakładając, że sezon się już rozpoczął, sezon budowlany, a rzeczywiście pogoda pozwala na prace. Po 45 dniach, jeżeli ja nie będę miał dostaw regularnych, będę miał bardzo poważne problemy, żeby zabezpieczyć kontrakty i dostawy na place budów. Też musimy pamiętać o tym, że nie jesteśmy w stanie zrobić idealnego stanu magazynowego na 45 dni, bo pewne pozycje się „wystrzelają” już po drodze.
MD: Zapytam Pana, jako przedsiębiorcę Bolix Ukraina, ale też do przedsiębiorcę działającego na polskim i na ukraińskim rynku. Ile osób Pan zatrudnia w Polsce, ile na Ukrainie?
SW: W Polsce w tej chwili to jest ok. do 400 osób. Ukraina do 50 osób.
MD: Jaki udział ma rynek ukraiński w Pańskim biznesie?
SW: W tej chwili do 20% udział Ukrainy.
MD: Jeżeli towar się skończy, za 45 dni nie będzie Pan miał nic w stanie magazynowym, będzie Pan musiał zamknąć firmę?
SW: W zasadzie powinienem tak zrobić. Jeżeli nie będzie perspektywy na to, żeby towar szybko dowieźć to będzie krytyczne. Decyzje będą podejmowane.
MD: Czy to będzie oznaczało również zwolnienia w Polsce?
SW: Wydaje mi się, że to może zdecydowanie wpłynąć na proces produkcji, czyli ilość zatrudnionych osób na produkcji oraz w dziale eksportu. To tak.
MD: Dziękuję Panu za ten komentarz. Będziemy pilnować dalej w tej sytuacji, która dzieje się na granicy. Na koniec jeszcze zapytam: Dla Pana, Pana zdaniem, czy w rozmowach z przedsiębiorcami innymi zrzeszonymi w Waszym stowarzyszeniu, jaka data może być kluczowa, jeżeli chodzi o dalszy protest? Czy jest Pan w stanie wskazać np. tydzień, dwa czy miesiąc, po którym nastąpi jakieś załamanie polskiego eksportu na Ukrainę?
SW: To w zależności od spółek. Są spółki, które działają na zasadach, tak jak na przykład materiały budowlane: My jesteśmy w stanie zrobić zapas na 30-45 dni i dla nas to będzie krytyczne dopiero po 45 dniach. Ale są firmy, które działają na zasadzie 7 dni.
Czyli to są bardzo duże obroty i towar powinien być regularnie dostarczany, czyli np. tiry przyjeżdżają codziennie, są rozładowane i proces dystrybucji tak ustawiony, żeby codziennie towar wjeżdżał na półki sklepów. Tak jest z nabiałem, między innymi. Tak, że dla nich ten checkpoint to jest dwa tygodnie maksymalnie.
MD: Bardzo Panu dziękuję za ten komentarz. Jak Państwo widzieli, sytuacja też warunki polowe no, bo i sytuacja krytyczna. Szymon Waszczyn, szef Stowarzyszenia Międzynarodowego Polskich Przedsiębiorców w Ukrainie i prezes Bolix Ukraina był naszym gościem. Bardzo dziękuję za rozmowę.
SW: Dziękuję. Pozdrawiam z Kijowa.
Masz firmę? Nie przegap ważnych informacji dla Twojego biznesu.
Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.
Kup dostęp online do telewizji BIZNES24
Tylko 11,99 zł za miesiąc, 99 zł za roczny dostęp przez stronę BIZNES24.TV