MARCIN DOBROWOLSKI, BIZNES24: Ukraina odpowiada na polskie embargo pozwem do WTO oraz zakazem importu polskich warzyw i owoców. Spójrzmy na tę kwestię z punktu widzenia biznesowego.
Z nami jest Marian Owerko, założyciel i prezes FoodWell dawnego Bakallandu. Dzień dobry Panie prezesie.
MARIAN OWERKO, FOODWELL: Witam serdecznie. Dzień dobry.
TO JEST AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA ROZMOWY PRZEPROWADZONEJ
NA ANTENIE TELEWIZJI BIZNES24
MD: Jak na to zamieszanie i ten rozwijający się konflikt patrzy przedsiębiorca branży spożywczej? Kto najwięcej straci, Pana zdaniem?
MO: No właśnie. Troszkę z tej perspektywy patrzę na każdy konflikt negatywnie. Ten konflikt wydaje mi się, ma kilka aspektów. Pierwszy taki aspekt, który zobaczymy za chwilkę, to, jeżeli my utrzymujemy, jako Polska embargo, czyli innymi słowy zakaz importu tych czterech zbóż, czyli: pszenica, słonecznik, kukurydza, rzepak i chyba dodaliśmy jeszcze mąkę pszenną, otręby i makuchy-, czyli taki półprodukt do produkcji biopaliw, to znaczy, że te produkty i produkty z tych surowców, czyli np. chleb, bułki w najbliższym, krótkim okresie podrożeją.
To taka informacja czysto ekonomiczna i taka, bym powiedział, nawet mikroekonomiczna. Makroekonomiczna, ale w naszej tutaj rozmowie to jest mikro. Oczywiście Ukraina poza tym, że zgłosiła skargę do WTO- ona ta skarga rzeczywiście nie jest istotna. To jest trochę tak, jak ja w rozmowie z Jeronimo Martins bym powiedział, że powiem mamie, że umowa jest niesymetryczna.
To nie jest istotne, to rozstrzygnięcie tego będzie za 5 lat, w międzyczasie my się dogadamy 88 razy. Natomiast bardziej istotna jest informacja o tym, że będzie wprowadzone embargo na produkty rolno-spożywcze z Polski.
A to już jest dla nas bardzo istotny element, bo nasz eksport żywności do Ukrainy w ostatnim czasie bardzo mocno wzrósł i my byliśmy, no to może jest trudne określenie, ale beneficjentem konfliktu, więc ten obszar nam się odbije, co oznacza, że polscy rolnicy, farmerzy, produkujący i uprawiający jabłka, gruszki, śliwki, owoce miękkie, sałaty, pietruszkę, marchewkę, ziemniaki, na tym stracą. Ponieważ ten towar będzie musiał zostać w Polsce, więc podaż tego towaru będzie zbyt duża, jak na popyt od polskich gospodarstw. Więc te ceny spadną.
MD: No to ceny spadną.
MO: Spadną. Więc to jest drugi aspekt.
MD: Natomiast on może pomóc na przykład przy okazji tego, że przed chwilą mówiliśmy o tym, że ceny rosły warzyw i owoców- to w sumie dobra informacja dla konsumentów, akurat. Dla konsumentów i dla Rady Polityki Pieniężnej, która może zadecydować o kolejnej obniżce stóp procentowych… Ale to już oczywiście dalsze łańcuchy tych informacji i konsekwencji tych informacji.
A jeżeli ten konflikt będzie się nakręcał, bo on może się nakręcać, wraz z kolejnymi sankcjami z dwóch stron i odpowiedziami na nie, to pytanie, czy poszkodowanym największym nie będą polscy rolnicy?
MO: Oczywiście, że tak. Bo uważam, że ten konflikt jest zapisany na krótki okres. Bo popatrzmy na to, kto został i kto utrzymał embargo: Rumunia, która walczy o wejście do strefy Schengen z Unią, więc ma interes do ugrania, Słowacja, która ma wybory 30 września i Polska, która jak wszyscy wiemy, ma wybory parlamentarne 15 października. Więc wszyscy, którzy mają jakiś krótki okres istotny dla swoich wyborców utrzymali zakaz, czyli chronią rodzime rolnictwo. Więc to jest moim zdaniem krótkookresowy problem, mam nadzieję. I ten problem się rozwiąże.
Natomiast absolutnie, żeby rozwiązać ten problem, mamy mnóstwo innych narzędzi. Przecież import zbóż do Polski i to, co polscy rolnicy odczuwają, jest spowodowany tym, że zamknięte i zablokowane zostały porty na Morzu Czarnym, więc transport odbywa się drogą lądową przez porty w Polsce. I tylko rozwiązania i dopłaty do logistyki ukraińskich zbóż rozwiążą ten problem.
My powinniśmy importować, jako Polska dokładnie tyle, ile importowaliśmy przed wojną- jak i Słowacja, i Rumunia, Bułgaria wcześniej oczywiście i Węgry też. Więc my absolutnie musimy po prostu dopasować się do tego, co było.
Natomiast musimy z Unią Europejską wynegocjować- my, Unia Europejska, Ukraina, dopłaty do logistyki. Tak żeby logistyka opłacała się również do Francji, Hiszpanii i Niemiec. Logistyka lądowa jest dużo droższa niż logistyka morska, stąd ten problem.
MD: A gdybyśmy chcieli, w sytuacji zupełnie abstrakcyjnej spojrzeć na ten konflikt, jako na potencjalną okazję biznesową, gdybyśmy odłożyli zupełnie emocje i te wzajemne retorsje, które pewnie będą nakładane, to, w jaki sposób biznesowo mógłby polski biznes skorzystać na tym, że obok mamy kraj, który produkuje wielokrotnie więcej zbóż niż Polska, ma utrudniony dostęp do szlaków transportowych tego zboża wcześniej. No i Polska staje się takim, wyświechtane, ale oknem dla tego towaru. W jaki sposób biznes mógłby na tym skorzystać? Jak Pan to widzi?
MO: Dwa obszary. Pierwszy obszar to oczywiście, jeżeli chcemy być oknem i chcemy pomóc Ukrainie w eksporcie zbóż, bo to jest ich główny surowiec naturalny. Położenie Polski jest ze względu na wojnę bardzo negatywne (i historię), natomiast z kolei bardzo pozytywne, jeżeli chodzi o logistykę, My powinniśmy wykorzystać to, oczywiście nie sami, tylko właśnie niestety z pomocą Unii od początku do końca, żebyśmy po prostu pobierali opłatę za logistykę, za tranzyt.
Dlaczego ten tranzyt miałby być zakazany? To świadczy troszkę o słabości naszego systemu, że mówiąc o tranzycie, my mówimy od razu o sprowadzeniu surowca do Polski. Nie, tranzyt jest, jak sama nazwa wskazuje, przewożeniem przez teren kraju obcego. Więc my powinniśmy tutaj tę logistykę wykorzystać.
To jest jedna rzecz. Druga rzecz, to ułatwiając logistykę zboża z Ukrainy powinniśmy też wzmocnić nasz eksport do Ukrainy- eksport owoców i warzyw, jeżeli jesteśmy w tym klimacie rolno-spożywczym. Natomiast to nie jest jedyny produkt, jedyny obszar, w którym my jesteśmy coraz mocniejsi we współpracy z Ukrainą.
My też jesteśmy mocni w wielu innych produktach. I eksport tych produktów do Ukrainy moglibyśmy wzmocnić. Popatrzmy: przecież zmniejszył się, eksport Niemiec, ograniczył się do zera eksport z Rosji, ograniczył się o 80%, eksport z Chin.
My tak naprawdę możemy być beneficjentem eksportu do dużego kraju, jakim jest Ukraina, ale też oczywiście beneficjentem tranzytowym zbóż. Nie możemy po prostu zakazywać zboża i wchodzić w konflikt z naszym sąsiadem, z którym po wielu latach stosunki się poprawiły, co jest jakby jedynym, jeżeli można tak to nazwać, benefitem tej strasznej wojny.
MD: A czy Wasza sprzedaż na Ukrainie była w jakiś sposób istotna dla polskiego eksportu?
MO: Oczywiście, że tak. Ukraina zawsze była dużym krajem, importowym dla Polski. Tak, jak powiedziałem wcześniej, ze względu na ograniczenia z wielu powodów nałożone z innych krajów to jest stale rosnący partner. Partner, który się na pewno będzie zmieniał nie tylko ze względu na wojnę, ale na pewno po wojnie. My powinniśmy traktować Ukrainę długookresowo i mam nadzieję, że po wyborach wrócimy do takiej normalnej ścieżki gospodarczo-dyplomatycznej, bo konflikt teraz z Ukrainą jest nam zupełnie niepotrzebny.
Abstrahując od tego, że akurat Ukraina też słabo to rozgrywa. Co innego wniosek do WTO, ale co innego po prostu stosunki dyplomatyczne. I jeżeli Ukraina wprowadzi embargo na polską żywność, no to będzie to uważam dyplomatycznie słabe. Więc też powinniśmy zwrócić taką uwagę Ukrainie. Mam nadzieję, że nasi dyplomaci od rana, od wczoraj rozwiązują problemy. Chociaż nasi dyplomaci też kreują…
MD: Panie prezesie, musimy kończyć rozmowę, niestety kolejną na temat embarga na ukraińskie zboże. Marian Owerko, założyciel i prezes FoodWell- dawnego Bakallandu był naszym gościem.
MO: Dziękuję. Do widzenia.
Inwestujesz? Notowania na żywo, opinie analityków i wszystko, co ważne dla Twojego portfela!
Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.

Informacje dla tych, dla których pieniądze się liczą- przez cały dzień w telewizji BIZNES24
Tylko 36 groszy dziennie za dostęp przez www i 72 grosze dziennie za dostęp do aplikacji i VOD (przy rocznym abonamencie)
Sprawdź na BIZNES24.TV