NATALIA GORZELIK, BIZNES24: Motorem polskiej gospodarki jest konsumpcja. Dlatego tym bardziej martwi to, że jej dynamika pokazuje spowolnienie, bo w normalnych czasach konsumpcja odpowiada nawet za dwie trzecie naszego wzrostu PKB. Tymczasem sprzedaż detaliczna we wrześniu po raz kolejny co prawda wzrosła rok do roku, ale już w porównaniu z poprzednim miesiącem spadła. Jeżeli chodzi o konkretne dane podane przez GUS, to w ujęciu rocznym było to 4,1 procent, a miesiąc do miesiąca spadek wyniósł 2,8 procent. O tym porozmawiam teraz z moim i Państwa gościem, którym jest dr Bogdan Wyżnikiewicz, ekonomista, doradca prezesa GUS. Dzień dobry.
BOHDAN WYŻNIKIEWICZ, DORADCA PREZESA GUS: Dzień dobry.
TO JEST AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA ROZMOWY PRZEPROWADZONEJ
NA ANTENIE TELEWIZJI BIZNES24
NG: Spada dynamika sprzedaży detalicznej. Czy to oznacza, że wchodzimy w recesję?
BW: Niekoniecznie. Sprzedaż detaliczna spadła w porównaniu z sierpniem, co jest naturalną koleją rzeczy, dlatego, że po pierwsze sierpień miał więcej dni roboczych. To jedno, a drugie to był okres wakacyjny, kiedy ludzie wydawali więcej pieniędzy. Takie zmiany miesięczne są czymś naturalnym. To jest sezonowość. Natomiast ważniejsze jest, jak to wygląda w porównaniu z analogicznym miesiącem rok wcześniej. No i tutaj mamy wzrost, co prawda skromny: 4,2 procent, ale jednak wzrost. I to liczone w cenach stałych, z eliminacją inflacji. Więc to nie jest najgorszy wynik.
NG: No więc jeżeli uwzględnić tę sezonowość, to wydaje mi się, że w dość łatwy sposób łatwo by było wytłumaczyć to, gdzie są największe wzrosty. No bo okazuje się, że we wrześniu kupujemy więcej leków, żywności i obuwia. No to na logikę: leki – okres przeziębieniowy, obuwie – no to szkoła się zaczęła, potrzebujemy nowych, zimowych już rzeczy. No a co z tą żywnością? Że akurat ona teraz tak mocno rośnie?
BW: Żywność oczywiście jest więcej kupowana z kilku powodów. Po pierwsze i chyba to jest najważniejsze, że Polska ma więcej mieszkańców. Są różne szacunki. Mówi się, że jest co najmniej milion Ukraińców – ludzi, którzy uciekli przed wojną, więc dzięki temu wzrosło spożycie. Bez nich ono nie wzrosło by tyle. Ale tutaj ci Ukraińcy kupują też żywność tak, jak wszyscy, bo żywność każdemu jest potrzebna. To jest takie dobro podstawowe. No bo stąd mamy ten wzrost.
NG: No a teraz spójrzmy na spadki. 20% – potężny spadek jeżeli chodzi o paliwa. Czy to oznacza, że Polaków nie stać już po prostu na jeżdżenie samochodem?
BW: To chodzi o paliwa do samochodów osobowych. W pewnym sensie tak. Myślę, że ludzie widząc wzrost cen bardzo wyraźny, wstrzymali się z takim kupowaniem na siłę i też ograniczyli w jakiś sposób swoje wyjazdy, swoje podróże i stąd ten spadek. To jest rzeczywiście duży spadek, ale pamiętajmy, że rok ma 12 miesięcy i są miesiące, gdzie są wzrosty. Poza tym my mamy statystykę zakłóconą tym, że mieliśmy COVID i tutaj były też różne lockdowny i jakieś ograniczenia, które spowodowały właśnie zaburzenia w tych regularnych zmianach wskaźników gospodarczych.
NG: No tak, ale te 20% jednak wydaje się być spore, zwłaszcza, że paliwa jednak sporo ważą, jeżeli chodzi o ten koszyk cenowy GUS-u. Pytanie czy w świetle tak dużej zmiany jeżeli chodzi o to ile paliw, ile realnie Polacy wydają na paliwa nie byłaby konieczna rewizja koszyka cenowego GUS-u? Bo może okaże się, że te dane o inflacji jakie otrzymujemy wcale nie są wymierne?
BW: Rewizja jest dokonywana raz w roku w lutym, kiedy mamy informacje o wydatkach, o strukturze wydatków w roku poprzednim. Nie robi się tego na bieżąco, nikt w świecie tego nie robi na bieżąco. Są pewne wyjątki, ale one są już założone z góry. Na przykład w Polsce w okresie letnim, kiedy ludzie kupują więcej owoców i warzyw na przetwory, wtedy ten udział jest większy w koszyku wydatków na taką żywność. Ale to jest wyjątkowe. Poza tym bierzemy pod uwagę średnią z całego roku i tutaj mogę wyobrazić, że były miesiące, w których był wzrost popytu na paliwa. Więc tutaj to by było zbyt, że tak powiem, nagłe działanie i nie ma do tego podstaw i poza tym trudne metodologicznie. My to wiemy dopiero po pominięciu tego miesiąca. I też pamiętajmy, że to jest liczba nieporównywalna z tą, która jest liczona do inflacji, czyli w koszyku inflacji.
Dlatego, że ta informacja o sprzedaży pochodzi od sprzedawców. Natomiast tam są też różni nabywcy tych paliw, różne instytucje, też przedsiębiorcy. Więc tego nie można brać, że to jest jeden do jednego z tym, co jest ujęte w koszyku.
NG: No właśnie ja à propos tego koszyka, bo chciałabym żebyśmy się na moment zatrzymali przy tej kwestii: jak on dokładnie powstaje i może tym z naszych widzów, którzy mogli nie mieć świadomości, że coś takiego jak ten koszyk GUS-owski w ogóle istnieje. W jaki sposób ta inflacja jest przez GUS liczona?
BW: Przede wszystkim chodzi o to, żeby była jedna liczba. I w tym celu prowadzi się badania wydatków gospodarstw domowych przez cały rok. Tam jest jeszcze zmiana tych gospodarstw. Nie wszystkie przez cały rok pokazują dane, jest wymiana. W każdym razie są badane budżety wydatków różnego rodzaju rodzin pracowników, rolników, emerytów, nawet bezrobotnych rolników. I jest to wszystko uśredniane w taki sposób, że po prostu struktura wydatków tych grup jest różna, ale można policzyć średnią i w ten sposób mając również ceny mnożąc obrazowo wektor cen przez wektor w tych podziałów otrzymujemy wskaźnik inflacji. Taki ogólny dla wszystkich. Ale trzeba pamiętać i wszyscy z tego sobie zdają sprawę, że właściwie każdy ma swój indywidualny koszyk. Dlatego też ta inflacja może być u pewnych ludzi bardziej odczuwalna niż ta średnia, a u innych ludzi mniej.
NG: Jak, panie doktorze policzyć sobie swój własny koszyk? Jest jakaś taka jedna recepta, żeby każdy z naszych widzów mógł sobie sam to sprawdzić?
BW: Tak. To znaczy musiałby notować wydatki swoje bardzo dokładnie i porównywać, jak to się zmienia z miesiąca na miesiąc. To nie jest proste przedsięwzięcie, ale możliwe. Jak się człowiek wczyta zasady i w jaki sposób się liczy inflację.
NG: Panie doktorze, jakie są Pana przewidywania, jeżeli chodzi o dalszą dynamikę konsumpcji w kolejnych miesiącach w Polsce?
BW: Myślę, że będzie wzrost podobny do zanotowanego we wrześniu. Przy czym znowu tutaj będziemy mieli wzrosty sezonowe przed świętami Bożego Narodzenia. Przy czym te wzrosty już nie będą takie jak w poprzednich latach. Tutaj sezonowość będzie łagodniejsza. Ludzie będą trzymali się za portfele, po prostu nie będą mieli tyle pieniędzy na wydatki realnie jak było to rok wcześniej czy nawet dwa lata wcześniej.
NG: A jakie są Pana doktora przewidywania odnośnie tego do jakiego poziomu wzrośnie inflacja? Nim zacznie spadać.
NW: Tak. Jak ja myślę że dojdzie do okolic 20%. I tam się zatrzyma. Po czym powinna, (jak się nic nieoczekiwanego nie wydarzy) powinna zacząć powoli się obniżać. I to ten wzrost jest szacowany, że on nastąpi na przełomie roku, w lutym, w marcu i już później powinniśmy mieć niższą inflację.
NG: Tego będziemy wypatrywać. Dziękuję pięknie za rozmowę. Moim i Państwa gościem był dr Bogdan Wyżnikiewicz, ekonomista, doradca prezesa GUS. Dziękuję bardzo.
Inwestujesz? Notowania na żywo, opinie analityków i wszystko, co ważne dla Twojego portfela!
Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.
Informacje dla tych, dla których pieniądze się liczą- przez cały dzień w telewizji BIZNES24
Tylko 36 groszy dziennie za dostęp przez www i 72 grosze dziennie za dostęp do aplikacji i VOD (przy rocznym abonamencie)
Sprawdź na BIZNES24.TV