NATALIA GORZELIK, BIZNES24: Deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych w ubiegłym roku wzrósł prawie dwukrotnie. Rośnie też koszt obsługi zadłużenia. Jak podał dziś GUS, deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych w ubiegłym roku stanowił 3,3 procent PKB. To kolejny rok, w którym rząd i samorządy więcej pieniędzy wydawały niż miały do dyspozycji m.in. z podatków i innych dochodów. W porównaniu z 2021 r. deficyt w relacji do PKB w ubiegłym roku niemal się podwoił. Na koniec 2021 wyniósł on bowiem 1,8 procent PKB. Natomiast zadłużenie sektora rządowego i samorządowego sięgnęło na koniec 2022, 49,1 procent PKB wobec 53,8 procent PKB rok wcześniej.
Ministerstwo Finansów informowało wcześniej, że dług sektora instytucji rządowych i samorządowych wyniósł na koniec czwartego kwartału 2022, bilion 512 mld złotych, co oznacza wzrost o 101 mld 700 milionów złotych, czyli 7,2 procent w porównaniu z końcem 2021. Czyli reasumując: deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych w ubiegłym roku wyniósł 3,4 PKB, a rok wcześniej wskaźnik ten sięgał 1,8 PKB.
O tym porozmawiam teraz z moim i Państwa gościem, którym jest Marek Zuber, ekonomista. Dzień dobry.
MAREK ZUBER, EKONOMISTA: Dzień dobry.
TO JEST AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA ROZMOWY PRZEPROWADZONEJ
NA ANTENIE TELEWIZJI BIZNES24
NG: W tych samych danych widzimy jednocześnie, że dług sektora finansów publicznych wyniósł 49,1 procent wobec 53.6 procent w 2021 r. Dług spadł również w porównaniu do 2020, gdy sięgał 57,1%. To jak te dane w ogóle czytać i jak to jest z tym zadłużeniem? Spada czy rośnie?
MZ: To też może pani przeczytać, że deficyt budżetowy byłby w okolicach 12 mld złotych, a wzrost zadłużenia możemy nawet szacować na 140 mld złotych. Te same dane i jak do nich podchodzić. To jest właśnie skutek tego, że szczególnie w ostatnich latach bardzo mocno obserwujemy to, ja to nazywam rozmydlaniem finansów publicznych. Oczywiście ten najszerszy agregat, o którym pani tutaj mówi, on teoretycznie powinien zawierać w sobie wszystko, ale tak do końca tego nie wiemy. Nie wiemy choćby dlatego, że nie mamy pełnej kontroli nad tymi różnego rodzaju funduszami, które tworzone są w ostatnich latach.
To nie ten rząd to wymyślił, bo przecież pamiętamy choćby wyrzucenie poza finanse publiczne funduszu drogowego w czasach Platformy i PSL-u. Wcześniej jeszcze za czasów SLD mieliśmy pojęcie deficytu ekonomicznego, który nie brał pod uwagę tej polskiej części współfinansowania środków jeszcze przed wejściem Polski do Unii Europejskiej. Więc takie kombinacje się oczywiście działy, niestety. Ale ostatnie lata to jest wystrzał właściwie tego typu rzeczy. I to jest pierwsza wątpliwość: czy rzeczywiście wszystko jest. Morawiecki kilka tygodni temu ogłosił, że w tym roku to już będzie uczciwie i te wszystkie dodatkowe rzeczy zostaną włączone w sektor finansów publicznych i będziemy już mieli prawdziwe dane.
No ale z całym szacunkiem, nie jestem pewien czy ja mogę wierzyć w takie deklaracje, biorąc pod uwagę różnego rodzaju inne deklaracje, które słyszeliśmy w ostatnich latach. Więc cały czas tak do końca tego stanu finansów publicznych w Polsce nie znamy. Ale jeszcze na dwie rzeczy chciałbym zwrócić uwagę.
Pierwsza rzecz to jest kwestia potężnej inflacji, bo proszę zobaczyć: Z jednej strony ta inflacja nam bardzo mocno podbija produkt krajowy brutto, mówię o wielkościach bezwzględnych w złotych polskich, nie mówię tutaj o tym realnym wzroście podawanym przez Główny Urząd Statystyczny, mówię o danych wielkościach bezwzględnych, a zatem rośnie nam mianownik tego ułamka pod tytułem zadłużenie finansów publicznych.
A z drugiej strony przy wzroście inflacji (potem jak będzie spadała inflacja, będziemy mieli inny problem), ale przy wzroście inflacji oczywiście dochody budżetu są relatywnie większe, dlatego że waloryzacja jest zawsze robiona na bazie zeszłorocznego stanu wielkości inflacji w danym roku. Czyli mamy pewne opóźnienie. Natomiast jeżeli chodzi o dochody budżetowe, no to przede wszystkim ta najważniejsza część, czyli VAT – one przez inflację są zwiększane na bieżąco.
Więc ma pani już dwa istotne elementy, które poprawiają nam ten ułamek, dług w stosunku do PKB i między innymi w zasadzie głównie dlatego zeszliśmy poniżej 50%. Oczywiście, tak jak powiedziałem, jeżeli wierzyć w to, że to jest wszystko, a nie jest to wszystko, to z całą pewnością mogę Panią o tym poinformować. Więc to jest w pewnym sensie kwestia statystyczna i kwestia bardzo wysokiej inflacji, która oczywiście w dłuższym okresie jest szkodliwa, prowadzi do kryzysu i mamy co do tego jasność. Jeszcze jedna rzecz. Mianowicie kwestia kosztów obsługi tego długu.
On będzie systematycznie rósł. Dlatego, że stopy procentowe oczywiście jeszcze dwa lata temu w Polsce wynosiły 1,5%, dzisiaj jesteśmy na poziomie znacznie, znacznie wyższym. Jeśli założymy, że w tym roku będzie trzeba pożyczyć, ja szacuję, że grubo powyżej 300 miliardów złotych, no ale jeżeli weźmiemy pod uwagę oficjalne informacje, które mamy z Ministerstwa Finansów, to mniej więcej taki rząd wielkości. W znacznej mierze oczywiście to jest refinansowanie starego długu, który nam zapada, to dokonuje się pewna zmiana dotycząca kosztów obsługi długu. Pani na to zwróciła uwagę w tych danych, bo oczywiście zeszły rok to już były podwyżki stóp procentowych, to już był wzrost rentowności obligacji tym samym. No ale jednak ten problem będzie narastał. W szczególności będzie narastał w roku 2023.
NG: To spróbujmy to przełożyć trochę, trochę odczarować. Co to w praktyce oznacza, że rosną koszty obsługi zadłużenia? Poza oczywiście tym, że jest to jakaś dana, o której mówimy tutaj w czasie rozmowy. Jak to się przekłada na kieszenie każdego Polaka?
MZ: No to uprośćmy to. Załóżmy, że musimy pożyczyć, niech będzie te 300 miliardów złotych i rentowność obligacji wynosi 2%. Niech to będzie 10 letnia obligacja. Załóżmy, że wszystko robimy przy pomocy takich samych papierów. Czyli przy 2% rentowności oznacza to, że z punktu widzenia emitującego te obligacje to jest roczny koszt takich obligacji, czyli przy kwocie 200 miliardów złotych 2% rocznego kosztu przez 10 lat wiemy ile mamy płacić co roku odsetki. A teraz jeżeli ta rentowność wzrośnie do 7 procent, to 5 punktów procentowych rocznie rośnie nam koszt obsługi tego długu przy takiej samej kwocie pożyczonej.
Więc my mówimy tutaj o dziesiątkach miliardów złotych rocznie. Biorąc pod uwagę wielkość naszego zadłużenia i to, co będziemy musieli przynajmniej w ciągu najbliższego, powiedzmy półtora roku, ja bym nawet powiedział 2,5 roku z refinansowania. Dlaczego 2,5 roku? Bo nawet jeżeli stopy procentowe zaczną spadać, moim zdaniem one nie mają prawa spaść w tym roku… Ja w ogóle jestem przeciwny tej dyskusji, która się toczy, nawet jeżeli ta inflacja będzie w okolicach 6-7% tak jak chce Glapiński, to jest za wcześnie, żeby stopy procentowe obniżać w tym roku.
Więc nawet jeżeli one w przyszłym roku zaczną być obniżane w drugim kwartale, no to o ile możemy je obniżyć, skoro zejście z poziomu 6-7 inflacji do 2,5 będzie na pewno znacznie trudniejsze niż zejście z 18 do 6-6,5, choćby ze względu na efekt bazy. Więc to są realne pieniądze, które trzeba zgromadzić, żeby co roku obsłużyć ten dług. I właśnie jeśli mogę, to jedno zdanie: I pani redaktor, Ani w 2016/17/18 roku nie byłem tą osobą, która mówiła, że w ciągu roku czy dwóch PiS nas pośle z torbami, (bo pamięta pani, że takich ekonomistów mieliśmy paru) i nie wróżyłem Grecji w ciągu kilku lat. Ale teraz sytuacja zaczyna się komplikować.
Ten rok i przyszły rok będą znacznie cięższe z punktu widzenia finansów publicznych niż tak sądzimy.
NG: Marek Zuber, ekonomista, dziękuję pięknie za spotkanie i za rozmowę.
MZ: Bardzo dziękuję. Pozdrawiam serdecznie.
Inwestujesz? Notowania na żywo, opinie analityków i wszystko, co ważne dla Twojego portfela!
Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.
Informacje dla tych, dla których pieniądze się liczą- przez cały dzień w telewizji BIZNES24
Tylko 36 groszy dziennie za dostęp przez www i 72 grosze dziennie za dostęp do aplikacji i VOD (przy rocznym abonamencie)
Sprawdź na BIZNES24.TV