ANATALIA GORZELNIK, BIZNES24: Eksperci Komisji Europejskiej zwrócili również uwagę na wyraźny spadek aktywności ekonomicznej w Niemczech. I o tym porozmawiam teraz z moim i Państwa gościem, którym jest dr Piotr Andrzejewski, główny analityk Instytutu Zachodniego. Dzień dobry.
PIOTR ANDRZEJEWSKI, INSTYTUT ZACHODNI: Dzień dobry, dziękuję za zaproszenie.
TO JEST AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA ROZMOWY PRZEPROWADZONEJ
NA ANTENIE TELEWIZJI BIZNES24
NG: PKB u naszych zachodnich sąsiadów ma zmaleć o 0,5% zamiast wzrosnąć o 0,2 procent tak, jak to wynikało z wiosennej prognozy Komisji Europejskiej. W przyszłym roku niemiecka gospodarka ma co prawda wrócić na ścieżkę wzrostu, ale PKB wzrośnie tam tylko o 1,1% zamiast o 1,4 procent.
O tym, że mamy za naszą zachodnią granicą recesję, wiadomo i mówi się już od dawna. Ale w jaki konkretny sposób to przekłada się, czy będzie się przekładać na Polskę? Czy to naprawdę taki duży problem?
PA: Biorąc pod uwagę skalę powiązań gospodarczych pomiędzy Polską a Niemcami, istotnie będzie to miało na nas znaczny wpływ. To jest 28 procent eksportu idącego z Polski do Niemiec oraz, co ważniejsze: Niemcy są oknem na świat dla polskich firm, które korzystają ze współpracy z niemieckimi przedsiębiorstwami, wykorzystując ich globalną pozycję na rynkach światowych. Więc tak, to może być problem.
Aczkolwiek wydaje się, że jeszcze dla polskich firm to nie będzie aż tak dotkliwe ze względu na to, że te spadki w Niemczech nie są wywołane spadkiem niemieckiego eksportu aż tak bardzo, tylko są wywołane przede wszystkim sytuacją wewnętrzną, ekonomiczną, a zwłaszcza spadającą siłą nabywczą przeciętnego niemieckiego gospodarstwa domowego.
I szczerze mówiąc tutaj chciałabym też ostudzić jakieś katastroficzne wizje czy nazywanie Niemiec chorym człowiekiem Europy, przynajmniej gospodarki, jak uczynił to całkiem niedawno The Economist, gdyż jest to po prostu spodziewana reakcja na schładzanie gospodarek przez Europejski Bank Centralny- to tego należało się spodziewać. Niemniej jednak istnieją pewne długofalowe tendencje, które mogą budzić niepokój.
NG: Czyli gdyby to przetłumaczyć- te dane, które cały czas odczytujemy z niemieckiej gospodarki na praktykę w polskich firmach: Skoro nie jest aż tak źle, to znaczy, że to nie jest czas, żeby natychmiast szukać innych miejsc zbytu, żeby uciekać z Niemiec? Co robić tak naprawdę z tymi danymi z perspektywy przedsiębiorcy?
PA: Wszystko zależy oczywiście od branży, o której mówimy. Z jednej strony ten spadek siły nabywczej przeciętnego niemieckiego konsumenta może być dla niektórych, dla części polskich producentów wręcz zbawienny, ponieważ istnieje taka tendencja zauważalna już w poprzednim kryzysie 2008/2009, kiedy polskie produkty były wybierane przez niemieckiego konsumenta częściej, niż te zachodnioeuropejskie czy niemieckie ze względu na to, że po prostu były tańsze.
Więc to jest szansa. Natomiast problemem może być oczywiście dla tych podwykonawców, którzy są częścią tych najważniejszych segmentów wielkiego niemieckiego przemysłu, który istotnie złapał teraz zadyszkę związaną z wysokimi cenami energii i powolnym, ale jednak stałym spadkiem konkurencyjności. I długofalowo tutaj widzę niebezpieczeństwa dla polskich przedsiębiorców.
Także jest to miecz obosieczny, który ma dwie strony i może przynieść pozytywne skutki dla części polskich przedsiębiorstw, ale dla niektórych sektorów widzę tutaj zagrożenia.
NG: Skoro jesteśmy przy Polsce, to przypomnijmy, że w tym roku wzrost PKB został oszacowany na zaledwie 0,5 procent zamiast 0,7 procent. Z kolei jednak w przyszłym roku prognoza się nie zmieniła i odbicie, a właściwie kolejny wzrost aktywności gospodarczej, jest wyceniany na 2,7 procent. Jest to istotna różnica. Pytanie, czy firmy powinny przetrwać ten rok i nastawiać się już na mocne odbicie w przyszłym, czy raczej i przyszły rok będzie słaby i trzeba zarządzać… w kryzysie?
PA: Zarządzanie kryzysowe to już od 3 lat praktycznie na wszystko jest, nadszarpnięte pandemią z zerwanymi łańcuchami dostaw, a teraz jeszcze dodatkowo wojną na Ukrainie. I część z tych czynników destabilizujących nie zniknie w przyszłym roku. Niemniej jednak ja pozostawałbym optymistą mniej więcej, że powinno się działać tak, jakby rzeczywiście miało dojść do tego odbicia.
Niemniej jednak, będąc ostrożnym i kolejny czarny łabędź może wyskoczyć- może się pojawić, bo mamy dość pewne rozchwianie w ujęciu globalnym. Przy czym akurat z polskiej perspektywy, jeżeli ograniczymy się tylko i wyłącznie do Polski, to byłbym bardziej spokojniej niż na przykład od naszego sąsiada zza Odry.
NG: To zerknijmy sobie jeszcze na rynek pracy, bo to jest czynnik, który mocno zaskakuje, bo pomimo naprawdę słabych danych makro mamy cały czas zaskakująco wręcz silny rynek pracy. Z drugiej strony pojawia się coraz więcej doniesień mówiących o tym, że sytuacja może się pogorszyć. Chociażby badanie Grant Thornton, z którego wynika, że w sierpniu liczba nowych ofert pracy była już o 7% niższa niż przed rokiem. To, co? Spodziewać się w końcu można by rzec mocniejszego tąpnięcia? Czy niskie bezrobocie będzie trwało wiecznie?
PA: W przypadku niemieckim to będzie trwało dość długo. To zmniejszenie się o 7 procent w przypadku Niemiec nic nie znaczy, bo z tego względu, że po prostu Niemcy cierpią na bardzo znaczący niedobór siły roboczej i wykwalifikowanej siły roboczej.
NG: Przepraszam bardzo, to są polskie badania.
PA: A, w Polsce? No to tak. U nas także to zależy od regionu, bo w niektórych regionach mamy strukturalne bezrobocie i jeżeli tam dochodzi do zmniejszenia się ilości ofert pracy to oczywiście to rodzi niepokój, ale wydaje się, że patrząc z perspektywy ogólnopolskiej, nie tak, żebym się niepokoił.
NG: A naszych zachodnich sąsiadów, (dokańczając wątek) no, bo tam też sytuacja jest fatalna. Czy należy spodziewać się mocniejszego tąpnięcia, jeżeli chodzi o zatrudnienie?
PA: Nie, wręcz przeciwnie. Wydaje się, że tutaj zachodzi pewna konwergencja- upodabniamy się. Nasze problemy strukturalne zaczynają być podobne, niemieckie i polskie, przynajmniej, jeżeli chodzi o rynek pracy. Także w wielu miejscach Niemcy, podobnie jak w Polsce, cierpią na niedobór pracowników, zwłaszcza wysoko wykwalifikowanych. Co więcej, zaczynamy się coraz częściej zmagać z odpływem tej siły roboczej.
Niemcy także zaczynają mieć ten problem. Starają się zmieniać swoje prawo, żeby przyciągać nowych specjalistów, ale idzie im to dość topornie. Także w zasadzie rynek pracy de facto stanowi czynnik hamujący rozwój, ponieważ niemieckie firmy osiągają maksimum swojej wydajności nie mając dodatkowej siły roboczej. I to jest czynnik hamujący. To jest czynnik hamujący, ale to nie jest czynnik, który może doprowadzać do recesji, czy pogłębiać kryzys. I to tak samo jak w polskim, jak i w niemieckim przypadku.
NG: Dr Piotr Andrzejewski, główny analityk Instytutu Zachodniego był moim i Państwa gościem. Dziękuję pięknie za spotkanie i za rozmowę.
PA: Dziękuję bardzo.
Inwestujesz? Notowania na żywo, opinie analityków i wszystko, co ważne dla Twojego portfela!
Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.
Informacje dla tych, dla których pieniądze się liczą- przez cały dzień w telewizji BIZNES24
Tylko 36 groszy dziennie za dostęp przez www i 72 grosze dziennie za dostęp do aplikacji i VOD (przy rocznym abonamencie)
Sprawdź na BIZNES24.TV