Mimo utraty większości centrowa koalicja zmontowana przez prezydenta pozostaje największą siłą w parlamencie zachowując 245 z 577 mandatów. Do absolutnej większości zabrakło 44 miejsc.
Drugie miejsce ze stu trzydziestu jeden mandatami zajął lewicowy sojusz Nowa Ekologiczna i Społeczna Unia Ludowa kierowana przez skrajnie lewicowego Jeana-Luca Mélenchona.
Wreszcie, na końcu politycznego spektrum znalazła się skrajnie prawicowa partia Marine Len Pen, która zgromadziła rekordowe dla tego ugrupowania 89 mandatów.
W ten sposób Macron staje się pierwszym prezydentem Francji, który nie zdobył większości parlamentarnej od czasu reformy ordynacji wyborczej w 2000 roku. Jego koalicja będzie musiała poszukiwać sojuszników, najpewniej wśród deputowanych republikańskich, czyli prawicowego ugrupowania o korzeniach gaulleistowskich, którzy zdobyli 61 mandatów.
Podobnie jak w pierwszej turze wyborów na początku czerwca, niedzielne głosowanie charakteryzowało się niską frekwencją – na poziomie zaledwie 47%.
W planach legislacyjnych prezydenta Macrona zapowiedziano podniesienie wieku emerytalnego i działania na rzecz rozwoju gospodarczego, zaś w wymiarze międzynarodowym silniejszą integrację z Unią Europejską i wewnątrz niej. Aby to zrealizować, prezydent będzie musiał wkroczyć na nieznane sobie pole negocjacji i kompromisu po pięciu latach niekwestionowanej kontroli nad legislatywą.