JOLANTA PAWLAK, BIZNES24: Marek Zuber, ekonomista, Akademia WSB w Dąbrowie Górniczej jest moim i Państwa gościem. Dzień dobry panie Marku.
MAREK ZUBER, AKADEMIA WSB W DĄBROWIE GÓRNICZEJ: Dzień dobry.
TO JEST AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA ROZMOWY PRZEPROWADZONEJ
NA ANTENIE TELEWIZJI BIZNES24
JP: Czy Pan jest też takim optymistą, jak Pański kolega Piotr Bujak?
MZ: No, to zacznę od końca, od tych samochodów. Mamy taką inicjatywę absolutnie większości firm motoryzacyjnych w Europie i nie tylko firm motoryzacyjnych, żeby przesunąć ten okres wejścia w życie nowych przepisów, czyli płacenia tych kar za zbyt dużą emisję CO2 to znaczy zbyt dużą, biorąc pod uwagę te przepisy, które wchodzą, powinny wejść od 1 stycznia.
CZYTAJ TEŻ: MOCNY SPADEK KONSUMPCJI W POLSCE. TYLKO SKĄD TEN TREND? (ROZMOWA)
Zobaczymy jak to się skończy, bo rzeczywiście, jeżeli nie będzie tego przesunięcia, no to faktycznie będziemy mieli potężne zamieszanie i wzrost cen od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych w zależności od tego oczywiście o jakim samochodzie mówimy z jakim napędem, ile kosztującym, ale to naprawdę będą bardzo, bardzo mocne różnice.
Co do tego optymizmu: Nie mieliśmy w tym roku żadnego boomu konsumpcyjnego. To sobie trzeba wyraźnie powiedzieć. Tak, że te dane z początku roku, one były dobre, natomiast nie było, bo pomimo tego, że mieliśmy bardzo, bardzo mocny wzrost wynagrodzeń i w wielkościach nominalnych i wielkościach realnych. Ale to, że nie było boomu nie jest żadnym zaskoczeniem, bo w zeszłym roku pod koniec roku Polacy mówili w badaniach, że oni chcą budować oszczędności lub odbudować oszczędności.
Prawie połowa Polaków zakładała, że to jest najważniejsze wyzwanie na nowy rok, czyli 2024. I to jest najwyższy odsetek w historii tych badań. Oczywiście to wynikało z poprzedniego półtora roku, czyli ze spadku realnych wynagrodzeń, właściwie roku od połowy 2022 do połowy 2023, ale mówię od półtora roku, no bo te pierwsze, te ostatnie miesiące 2023 były tylko trochę lepsze.
No więc Polacy nauczeni tym, że te oszczędności jednak się przydają, mieli takie założenie właśnie na ten rok przynajmniej spora grupa Polaków. I dlatego te pieniądze dodatkowe, które się pojawiły, oczywiście nie wszystkie – to też jest jasne, ale w dużej mierze pojawiły się te dodatkowe pieniądze, czyli te wzrosty minimalnego wynagrodzenia a za tym idzie dwie trzecie wynagrodzeń w gospodarce plus oczywiście mieliśmy te podwyżki w sferze budżetowej. To wszystko spowodowało, że z jednej strony zwiększono zakupy, czyli trochę nadrobiono zaległości z tego okresu oszczędzania wtedy, kiedy realne wynagrodzenia spadały.
Ale z drugiej strony też część tych pieniędzy, spora część tych pieniędzy szła do banków lub na przykład na obligacje skarbowe. Zresztą w przypadku systemu bankowego było to pięknie widoczne, bo po raz pierwszy pod koniec 2022 zaczyna nam spadać suma środków, które w bankach mamy my, czyli gospodarstwa domowe. Nigdy tak nie było przez te 30 lat. A z kolei potem, czyli od końca zeszłego roku, zaczyna się to odbudowywać.
No i teraz mamy ten nieszczęsny wrzesień. Rzeczywiście dane są gorsze od prognoz. Ja bym nie nazwał ich katastrofą, bo mamy jednak parę elementów statystycznych, jak na przykład to, że mamy mniej sobót we wrześniu w tym roku, a jednak w soboty najwięcej kupujemy. W jakimś niewielkim pewnie stopniu powódź, w jakimś stopniu też baza zeszłoroczna w postaci, jak pamiętamy tego cudu na Orlenie, czyli bardzo niskich jak na tamte warunki cen paliw. Część tych paliw pewnie została kupiona przez osoby z zewnątrz, czyli przez cudzoziemców.
No, ale to wszystko zaburzało nam obraz rzeczywistości i jeszcze pewnie parę jakichś elementów bym znalazł. Choćby to, że bardzo mocny wzrost cen prądu od lipca też pewnie przyczyna w wielu gospodarstwach domowych możliwości zakupowe. Ale moim zdaniem takie bardziej odważne, jednoznaczne wnioski to my będziemy mogli wyciągać dopiero po przynajmniej jeszcze danych za dwa miesiące, czyli październik/listopad.
Bo przecież ja mogę sobie wyobrazić na przykład taką sytuację, że Polacy w tych pierwszych miesiącach, tak jak powiedziałem, nadrabiali zaległości z poprzedniego okresu, kiedy kupowali mniej, bo na mniej ich było stać. No, a teraz z kolei pamiętając o tym, że trzeba jednak bardziej oszczędzać, nieco wyhamowali przygotowując się na sezon bożonarodzeniowy. I tu będziemy mieli bardzo mocny wzrost konsumpcji – może być tak.
Może też być tak, że jednak te obawy związane z przynajmniej takim medialnym pogorszeniem sytuacji, (mówię medialnym, choćby ze względu na inflację) oddziałują na wyobraźnię. My boimy się przy wzroście inflacji spirali inflacyjnej, czyli sytuacji, w której rosnące ceny wywołują jeszcze większe kupowanie i to z kolei powoduje jeszcze większy wzrost cen. Ale to się dzieje przy bardzo wysokiej inflacji.
W polskich realiach okazało się dwa lata temu, że dwucyfrowej, natomiast przy inflacji 5-6% może z kolei dominować właśnie taka tendencja do wyhamowania: o, znowu ceny rosną, no to trzeba zacząć oszczędzać. I to też może być efekt, który trochę te zakupy nam stłumił.
Tak, jak powiedziałem, jeszcze bym nie ogłaszał dramatu, natomiast bacznie trzeba to obserwować. Tym bardziej, że tak jak słusznie pani zauważyła, dzisiejsze dane o nastrojach też nie są świetne. To nie jest pierwszy miesiąc pogorszenia, bo te nastroje się pogarszają bodajże od dwóch miesięcy, a na pewno miesiąc temu były gorsze, niż w poprzednim, czyli w lipcu. No, ale to też trzeba odnotować.
Czyli właśnie, czyli być może inflacja. Nominalny wzrost płac wyhamował. No, to skoro inflacja wzrosła, nominalny wyhamował, no to teraz realne wynagrodzenia już nie rosną tak mocno. Cały czas Polacy słyszą o zwolnieniach. Mówiliście państwo przed chwilą o stabilnym poziomie bezrobocia, ale to oczywiście też wynika z tego, że od strony podażowej jest gorzej. Czyli mamy coraz mniej pracowników.
No, z punktu widzenia pracownika to niby dobrze, ale te informacje, które się w mediach pojawiają o tych zwolnieniach, to też może być element, który powoduje, że część osób nie jest tak odważna w wydawaniu, jednak chce taki takie podejście ostrożnościowe stosować. Więc jak widać tych czynników jest bardzo wiele. Ale ja bym poczekał otwartą tezą.
JP: No, to poczekamy, bo nie wiemy na ten moment, czy to jest jakiś trwały trend. Jakiego odczytu możemy się spodziewać? No właśnie nie odpowiemy sobie na to pytanie, ale może Marek Zuber odpowie. Podpowiem tutaj Panu Markowi, że jak przeczytaliśmy w redakcji ostatni news, który podaje taka odzieżowa, duża spółka jak LPP. No LPP ustami swojego dyrektora finansowego mówi, że nie widzi w ogóle słabości konsumenta. W ogóle tego nie widać. W trzecim kwartale obrotowym sprzedaż grupy mogła wzrosnąć ponad 20%. No, wieje optymizmem, takim dużym.
MZ: No, tylko tutaj mówimy o obrotach w wielkościach nominalnych, więc też trzeba by było uwzględnić efekt wzrostu cen. Tak swoją drogą, no nie wiem, czy to przed szereg nie wyszła władza finansowa w LPP. Zobaczymy czy Komisja Nadzoru Finansowego ma jakieś obiekcje.
Natomiast moim zdaniem październik będzie słaby w sensie na minusie, no bo październik zeszłego roku był niezły. Pamiętajmy o tym, że tam mam jednak plus. I to był taki ewenement, bo kolejny miesiąc czy listopad znowu był na minusie, więc pewnie te dane październikowe nie będą jakieś fantastyczne.
Natomiast ja bym zwrócił uwagę jeszcze na dwie rzeczy, bo my mówimy o tym, że no konsument umarł, gdzieś się tam pojawiają – to oczywiście jest wielka, wielka przesada, ale tylko o tej części, że my zaczynamy oszczędzać, ale konsekwencje są jeszcze tego wszystkiego, po pierwsze.
Cały czas uważam, że trójka z przodu, jeśli chodzi o wzrost gospodarczy w Polsce to jest wersja optymistyczna. Czyli jeśli w tym roku ciągnie nas konsumpcja, a ciągnie, bo inwestycji nie ma, środki unijne oczywiście opóźnione, eksportu nie ma do Niemiec.
JP: No, to może nas czekać rewizja PKB w tym roku.
MZ: Znaczy nie, myślę, że no właśnie 3% to jest max pewnie na co możemy liczyć. O to mi chodzi. Pamięta pani, już mieliśmy takie prognozy czy 6 czy 4 po tych danych za drugi kwartał, kiedy było 3,2%. Natomiast ja zresztą zakładałem to od początku, jak ten budżet został uchwalony – jeszcze bardziej rośnie prawdopodobieństwo nowelizacji budżetu. Dla mnie to się wydarzy, bo proszę zobaczyć, jak konsumpcja jest słabsza to ta część konsumpcyjna, ona jest najbardziej podatkowogenna, jeżeli mogę tak powiedzieć.
Jak kupujemy to VAT przede wszystkim z tego budżet ma. Więc jeżeli ta konsumpcja byłaby słabsza w tych ostatnich miesiącach, no to jeszcze byłoby gorzej z dochodami do budżetu. No i kolejna konsekwencja to jest właśnie generalnie sytuacja budżetu, bo nowelizacja oczywiście byłaby wymiarem tego, że jest problem. No, ale wtedy pytanie o ten przyszły rok.
My mamy 289 miliardów deficytu już dzisiaj zaplanowane. To nie jest wszystko tak naprawdę, jeżeli chodzi o potrzeby, bo mamy tą nieszczęsną emisję BGK-u, która na pewno w części powinna być tak naprawdę w budżecie. No i pytanie, czy faktycznie, skoro w przyszłym roku spodziewamy się mniejszego wzrostu płac i nominalnie i realnie, zresztą nawet założenia budżetowe są tutaj skromniejsze, niż w tym roku. Czy my możemy liczyć na jakiś poważny wzrost konsumpcji?
Myślę, że w sumie w całym roku on może być jednak nieco mniejszy niż w tym roku. No i pytanie w związku z tym, czy ta prognoza dochodów budżetowych znacznie bardziej racjonalna niż w tym roku, bo w tym roku od początku mówiliśmy, że ten VAT to jest, już jak Morawiecki pokazywał te pierwotne dane, bardzo optymistyczne, no ale czy ta prognoza na przyszły rok te założenia na przyszły rok też nie jest zbyt optymistyczny. Więc jak pani widzi, tych konsekwencji jest bardzo, bardzo dużo.
JP: Sporo. Marek Zuber, ekonomista Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej.
Inwestujesz? Notowania na żywo, opinie analityków i wszystko, co ważne dla Twojego portfela!
Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.
Informacje dla tych, dla których pieniądze się liczą- przez cały dzień w telewizji BIZNES24
Tylko 36 groszy dziennie za dostęp przez www i 72 grosze dziennie za dostęp do aplikacji i VOD (przy rocznym abonamencie)
Sprawdź na BIZNES24.TV