NATALIA GORZELNIK, BIZNES24: Teraz czas na dłuższą rozmowę. Tegoroczny sezon wakacyjny na Podhalu uratowali turyści z krajów arabskich. Na Krupówkach zaroiło się od panie w burkach i hidżabach, a język arabski ma być słyszany nawet częściej od angielskiego, a w niektórych miejscach może i polskiego. Zakopane małym Dubajem?. O tym porozmawiam teraz z moimi Państwa gościem, którym jest Jerzy Jurecki, dziennikarz i założyciel Tygodnika Podhalańskiego. Dzień dobry.
JERZY JURECKI, TYGODNIK PODHALAŃSKI: Dzień dobry. Kłaniam się pięknie Państwu. Przepraszam za to auto, ale taki mamy czas, że ciągle, ciągle w ruchu.
TO JEST AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA ROZMOWY PRZEPROWADZONEJ
NA ANTENIE TELEWIZJI BIZNES24
NG: Tym bardziej doceniamy, że udało się nam połączyć. Turyści z krajów arabskich w Zakopanem. Skąd oni się właściwie wzięli i czy faktycznie jest ich tak dużo, jak rozpisują się na ten temat media?
JJ: Jest ich bardzo dużo i dlatego postanowiliśmy ich podpytać, co ich sprowadza na Podhale, co ich sprowadziło na Podhale. I ja kilkanaście dni temu wyruszyłem z kamerą po Zakopanem i okolicy, bo to nie tylko Zakopane, ale i Szczawnica jest oblegana, proszę sobie wyobrazić. Ale zaraz powiem dlaczego. Mianowicie ta moja wycieczka pozwoliła mi ustalić, jakby w drodze pewnego śledztwa, kto lub co sprowadziło naszych arabskich turystów w nasze rejony. I proszę sobie wyobrazić, że wśród rozmówców miałem turystów z Arabii Saudyjskiej, z Emiratów i z Kuwejtu.
No i byłem trochę zaskoczony, dlatego, że praktycznie wszyscy rozmówcy, których udało mi się przekonać do rozmowy takiej na ulicy, to byli ludzie, którzy przyjechali nie po raz pierwszy.
Natomiast łączyła ich jedna rzecz. Wszyscy przekonywali mnie do tego, że oni po pierwszych pobytach pod Giewontem wracali do siebie i namawiali albo znajomych, albo rodzinę do tego, żeby jechać znowu. I trafiłem na turystów, którzy byli w Zakopanem już dziesiąty raz, proszę sobie wyobrazić. No w tym roku jest absolutny najazd i to jest prawda. Z takich ciekawostek powiem Państwu jeszcze, co ich łączy. Łączy ich przede wszystkim jedno: oni uwielbiają deszcz. To jest coś tak, wydawałoby się coś zupełnie niezwykłego. A jednak. Więc ściąga ich pogoda, ściąga ich zieleń, drzewa, góry.
NG: Czy oni w tym deszczu chodzą po Tatrach? I pytanie, czy są przygotowani odpowiednio do takich wędrówek? Czy zdają sobie sprawę z tego, że jednak tatrzańskie szlaki nie należą do najprostszych, szczególnie, jeżeli chodzi o te wyższe partie gór, zwłaszcza w niekorzystnej pogodzie.
JJ: Oni nie wybierają się na Wysokie Tatry, oni raczej chodzą albo po mieście, albo gdzieś nad rzeczkami, nad potokami, pod reglami. Natomiast wyżej się nie wybierają, ale zupełnie im nie przeszkadza. Byłem świadkiem wielokrotnie, jak lało jak z cebra, a oni po prostu zachwyceni, w tych mokrych hidżabch, w mokrych strojach maszerowali z dziećmi, dorośli, uśmiechnięci. I teraz wrócę do tej Szczawnicy.
Proszę sobie wyobrazić, że oni zaczęli korzystać (i to hurtowo, więc górale zacierają ręce) z oferty jednodniowych wycieczek. M.in. taką jednodniową wycieczką jest spływ Dunajcem.
No i dziś ja akurat wracam w tej chwili ze Szczawnicy i obserwowałem to po raz kolejny, że prawie co druga czy co trzecia łódź z flisakami jest pełna naszych gości z Bliskiego Wschodu. Spodobało im się bardzo i widzę, że ciągnie ich na ten spływ. No, ale oczywiście jak się z nimi rozmawia, to cały czas mówią o przyrodzie, mówią o zwierzętach, o tym, co spotykają. Nie interesuje ich specjalnie zwiedzanie.
NG: A jaką dostają ofertę, jeszcze dopytam, bo to są jednak osoby, które kojarzą się z dość zamożnymi regionami. Czy mają jakąś taką ofertę premium, trochę jednak wyższą niż tradycyjni turyści?
JJ: Widzę, że to nie jest tak, że oni się nie liczą z pieniędzmi. Liczą się, bo to nawet rozmawiałem z fiakrami, którzy mi opowiadali, że oni się lubią targować, ale jak już ustalą cenę, to już raczej drugi raz nie dopytują, nie próbują jeszcze jej zbić już po wycieczce na przykład, co się Polakom zdarza. Natomiast widać, że oczywiście to są ludzie, którzy mają pieniądze. Ale co ciekawe: oni jadąc do Polski, nie korzystają z ofert biur podróży, tylko wyszukują apartamenty, hotele drogie w bookingu i tam sobie rezerwują miejsce np. hotel Radisson Blu jest oblegany w tej chwili przez właśnie gości z Bliskiego Wschodu.
Takich hoteli wysokiej klasy my mamy kilka, także mają gdzie, natomiast też przyjeżdżają, widzę do apartamentów prywatnych. I tu najczęściej sami sobie organizują jedzenie. To znaczy chodzą po sklepach, kupują sobie produkty, które im odpowiadają. I sobie robią w domu jedzenie. Oczywiście są też tacy, którzy chodzą np. po Krupówkach i korzystają z oferty naszych restauratorów. A nasi restauratorzy, jak się zorientowali, że jest ich tak dużo, natychmiast się przebranżowili. Już w tej chwili chyba trzecią restaurację obserwuję, która ma reklamę po arabsku z napisem, że oferują potrawy halal.
NG: A z takich potraw polskich, tradycyjnych, zakopiańskich, podhalańskich, co smakuje naszym gościom z Bliskiego Wschodu? Czy zajadają się oscypkami?
JJ: Tak, jak najbardziej. Ale oczywiście też sięgają po jagnięcinę, która im odpowiada. Często mi też odpowiadali jak pytałem się o miejsce, gdzie mogą zjeść, często mi wymieniali kebab turecki, więc to jest też ta grupa potraw, które im odpowiada. Oni oczywiście wieprzowiny nie jedzą.
Natomiast jeszcze należy też zwrócić uwagę na drugą stronę, co znaczy jak oni się zachowują. Bo czytam gdzieś na forach, że górale ich pokochali za to, że mają dutki. No pewnie też. Natomiast oni są rzeczywiście bardzo grzeczni i tacy nad wyraz grzeczni. W większości mówią po angielsku. Nie ma problemu, żeby się z nimi dogadać. No i przez to, że rzeczywiście wzbogacili zdecydowanie nasz ruch turystyczny, to są przez naszych górali mile widziani.
NG: A nie ma żadnych absolutnie zgrzytów? Bo bądź, co bądź to są turyści z krajów odległych kulturowo, również.
JJ: Tak, nie ma. O dziwo, absolutnie bez zgrzytów. Nie słyszałem, zresztą pytałem się też i w straży miejskiej i na policji. Jedyny problem czasem jest taki, że oni mają problem, ponieważ oni najczęściej przylatują samolotem do Krakowa na przykład i tam wynajmują samochód. Zazwyczaj jest to duży bus, no i z miejscem do parkowania z przepisami drogowymi tam jest troszeczkę na bakier. Ale to nie są sprawy konfliktowe, broń Boże. Oni zresztą, jeśli tylko rzeczywiście policja do nich podchodzi, no to oni się tutaj poddają werdyktowi policjantów, także dobrze się o nich mówi.
No i teraz pytanie oczywiście, które ja też sobie zadaję czy to jest nagle tak, że zmieni się nasz stosunek do turystów z tamtej strony świata. Ja uważam, że ten stosunek był zawsze dobry. I to nie jest tak, że nagle nasi górale, się nawrócili. Po prostu my jesteśmy i akurat mieszkamy, żyjemy, pracujemy w takiej części, że dla nas każdy turysta, bez względu na kolor skóry, bez względu na wyznanie jest mile widziany. I to nie są jakieś bajki, które tutaj opowiadam, żeby było miło. Tylko tak to widzę. Na pewno są sytuacje, które często wynikają z różnych okoliczności, ale naprawdę póki co, odpukać, jakiś takich przede wszystkim rasistowskich, jakichś historii w ogóle tutaj nie było do tej pory. I tego się trzymajmy.
NG: Myśli Pan redaktor, że po tym rekordowym, jeżeli chodzi o zainteresowanie sezonie w Zakopanem, ten marketing szeptany będzie działał szerzej i wkrótce nasze kurorty nadmorskie będą mogły cieszyć się również tym większym zróżnicowaniem kulturowym, no i przede wszystkim zainteresowaniem turystów? No, bo przecież o to chodzi dla branży.
JJ: No na pewno nasz Bałtyk nie będzie atrakcyjny dla nich, dlatego, że oni mają cieplejsze morza wokoło siebie i pod tym względem wątpię w to, żeby oni się przerzucili z gór na morze. Natomiast nie mam żadnych wątpliwości po rozmowach z tymi ludźmi, że to jest dopiero początek. Dlatego, że każdy, z kim rozmawiałem to przekonywał, że to nie jest ostatni pobyt, bo tu jest tak pięknie, tak fajnie i tak fajnie, deszcz pada. No wszyscy zaczynają od tego, że przyjeżdżają dlatego, że deszcz pada. Ale tak naprawdę jak ja widzę, że oni tam spacerują koło tych potoków, to aż przyjemnie patrzeć.
NG: Czas docenić pogodę w Polsce. Jerzy Jurecki, dziennikarz i założyciel Tygodnika Podhalańskiego był moim i Państwa gościem. Dziękuję bardzo.
Inwestujesz? Notowania na żywo, opinie analityków i wszystko, co ważne dla Twojego portfela!
Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.
Informacje dla tych, dla których pieniądze się liczą- przez cały dzień w telewizji BIZNES24
Tylko 36 groszy dziennie za dostęp przez www i 72 grosze dziennie za dostęp do aplikacji i VOD (przy rocznym abonamencie)
Sprawdź na BIZNES24.TV