ROMAN MŁODKOWSKI, BIZNES24: Pieniądze na transformację energetyczną. Wybór Donalda Trumpa dla bardzo wielu osób oznacza między innymi zmniejszenie nacisku takiego formalno-prawnego w skali międzynarodowej poprzez sprzeciw amerykańskiej administracji na transformację energetyczną – to, co w Europie nazywamy Zielonym Ładem.
Niezależnie od tego, czy to byłoby korzystne czy nie, strona finansowa wydaje się kusząca, bo mniej wydatków na inwestycje w tę stronę być może mogłoby oznaczać, że po prostu będzie łatwiej prowadzić interesy. No, ale powstaje pytanie, czy rzeczywiście i jak długo. Łączymy się z profesorem Władysławem Mielczarskim z Politechniki Łódzkiej z Instytutu Elektroenergetyki. Witam serdecznie Panie profesorze.
WŁADYSŁAW MIELCZARSKI, INSTYTUT ELEKTROENERGETYKI, POLITECHNIKI ŁÓDZKIEJ: Dzień dobry panie redaktorze, dzień dobry Państwu.
TO JEST AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA ROZMOWY PRZEPROWADZONEJ
NA ANTENIE TELEWIZJI BIZNES24
RM: Stawiam, że jest Pan zadowolony, przynajmniej w aspekcie transformacji energetycznej z tego, jaką decyzję Amerykanie podjęli, ponieważ poznałem Pana jako osobę, Panie profesorze, która uważa, że w zasadzie energię elektryczną to można robić z węgla, no ewentualnie z atomu. A cały ten zielony „nieład” Pan odrzuca.
WM: To znaczy ja bym, panie redaktorze, był zadowolony decyzjami przyszłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa gdybym nie mieszkał w Europie. Ponieważ te jego decyzje są pozytywne dla energetyki, są pozytywne dla gospodarki krajów, ale nie dla krajów Unii Europejskiej. Kraje Unii Europejskiej mają własną politykę energetyczną i to, co się stanie w Stanach Zjednoczonych, będzie miało niewielki wpływ, nawet wręcz pogorszy, ponieważ inni na tym skorzystają, natomiast my nie. Czyli pogorszy nawet naszą sytuację konkurencyjną.
RM: To proszę powiedzieć, jak Pan rozumie tę agendę Trumpa i prawdopodobne przyszłe decyzje w sensie konkurencji, rozumiem Stanów Zjednoczonych z Europą?
WM: To znaczy trzeba by się troszeczkę cofnąć. Stany Zjednoczone mają bardzo duże złoża ropy, mają również duże złoża gazu, czy tam one występują razem, więc często nawet, kiedy w Stanach się mówi po angielsku: oil, to ma się na myśli zarówno ropę naftową, jak i gaz.
I te złoża są duże. Stany Zjednoczone eksportują, co powoduje, że jest więcej towaru na rynku. No i działa oczywiście podstawowy element rynku, więcej towaru, niższa cena. Ale ostatnio administracja odchodzącego już prezydenta Bidena wstrzymała pozwolenie na budowę instalacji do przetwarzania gazu na ciecz – do skraplania. W związku z tym ograniczyła jakby ilość zarówno gazu jak i ropy, która była eksportowana ze Stanów. Oczywiście mniejsza ilość tych surowców na rynku – większa cena.
Pierwszą decyzją, a właściwie trudno powiedzieć, że tę decyzję, bo decyzję to prezydent Trump będzie podejmował dopiero po 20 stycznia, ale pierwszym zdaniem, które on powiedział po wyborze po gratulacji tam oczywiście rodziny, była mniej więcej taka, bo to jest dosyć ciekawe, że zwrócił się do Roberta juniora Kennedy’ego, powiedział: Bobby, ty się zajmie służbą zdrowia, żeby tutaj nasi obywatele byli zdrowi, a ja bezpośrednio zajmę się ropą i gazem. Ponieważ ropa i gaz to jest nasze złoto.
Ja postaram się dokładnie powtórzyć to, co mówił prezydent Trump: My mamy więcej tych złóż, niż Arabia Saudyjska czy Rosja. I to jest nasze złoto. I dzięki temu złotu Stany Zjednoczone będą miały złoty wiek. I on użył, tutaj będzie: gold era. Czyli te zapowiedzi pokazują, że Stany Zjednoczone wejdą na rynek energetyki, wejdą z obniżonymi cenami i z większą ilością gazu i wszystkie kraje, które będą chciały używać ten gaz, (oczywiście też ropę) do dla swojej energetyki na tym skorzystają. Niestety, my w Unii Europejskiej mamy inną politykę. My nie chcemy używać gazu, my ograniczamy zużycie gazu, a po roku 2040 to zużycie gazu w ogóle do ogrzewania będzie zakazane, więc my z tego nie skorzystamy.
No tak, pytanie czy w roku 2040 (to wciąż jest 15 lat) to dużo przy przyspieszającym tempie również rozwoju nauki, czy rzeczywiście paliwa kopalne będą nam potrzebne w tym sensie, że może jednak uda się wygenerować energię z czegoś, czego dzisiaj jeszcze nie wiemy, albo traktujemy jak fuzję jądrową jako coś czysto eksperymentalnego? No, bo wie Pan, technologie nie stoją w miejscu.
WM: No tak, ale też nie należy być hurraoptymistą bo najczęściej hurraoptymiści to są ignoranci. Natomiast ludzie, którzy znają procesy, nie są już tacy optymistyczni. My znamy mniej więcej od 100 lat, że są trzy źródła energii, które zapewniają ciągły dostawy energii niezależne od pogody, prawda tak, jak wczoraj, kiedy była mobilizacja rynku mocy, bo brakowało nam energii. I to jest węgiel, to jest gaz ziemny i to jest paliwo jądrowe.
Jeśli chodzi o Polskę i w ogóle Europę polska nie ma w ogóle elektrowni jądrowych, Europa raczej nie jest entuzjastyczna, więc zostaje węgiel i gaz. Węgiel – dekarbonizujemy się, więc nie będzie używany. Zostaje nam gaz i nic innego nie ma. No, oczywiście są jakieś takie z zakresu science-fiction, że zrobimy fuzję jądrową. Tylko my tą fuzję próbujemy robić już od ponad 50 lat.
RM: A wodór? Ogniwa paliwowe? Pozyskiwanie wodoru z wody? Wodór, jako sposób na przenoszenie energii w czasie i magazynowanie jej na czas, kiedy jest flauta i mobilizowanie?
WM: Panie redaktorze, wodór można pozyskiwać drogo, że drogo to jest sprawność 60% i zakładamy, że wodór byłby pozyskiwany z zielonej energii, czyli z nadmiaru energii, z wiatraków i z paneli, którą nie możemy zużytkować w inny sposób. Z przesyłaniem wodoru to jest gorzej, bo jest to mała cząstka i ona nam ucieka.
RM: Przesyłanie może nie jest potrzebne, bo nie potrzebujemy go przesyłać…
WM: Może nie jest potrzebne, ale to trzeba sieci budować. Natomiast jest problem używania wodoru w dużej skali. My potrafimy używać wodór, ale raczej jako element chemiczny w ogniwach paliwowych, ale są to instalacje o mocy rzędu 100 KW. Do samochodu to się nadaje, ale nie w energetyce wielkoskalowej. My w wielkoskalowej energetyce operujemy blokami po 1000-1200 megawatów. Co gdyby chcieć zastąpić to ogniwami paliwowymi, trzeba by 12 tysięcy takich ogniw.
RM: No i oczywiście powstaje problem, bo możemy sobie wyobrazić taką instalację w domu jednorodzinnym, natomiast trudno zasilać w ten sposób miasto. To jest oczywiste.
WM: Domu też nie.
RM: Nie no pewnie, jak samochód może jeździć, to może dom też by mógł. Natomiast chciałbym Panu pokazać jeszcze taki wykres. Nie jestem przekonany, czy to się nam tak do końca uda. To jest Międzynarodowa Agencja energii, żółta kreska na górze, taka żółta-żółta to są Stany Zjednoczone, które redukują emisję CO2. Unia Europejska też ją redukuje. To jest ta pomarańczowa kreska. Tyle, że w Unii Europejskiej to się odbywa w wyniku nacisku administracyjnego. Nie martwi to Pana, że żebyśmy robili postęp, potrzebujemy po prostu być przyduszani przez tę nieszczęsną Komisję Europejską? Bo jakoś tak nie wiem albo nam się nie opłaca, albo nie mamy motywacji do tego, żeby szukać innowacji w energii takich, które jako efekt uboczny też mają redukcję emisji?
WM: Mnie martwi to, bo wie pan, ja należę do grupy inżynierów i my jako ta grupa w ciągu 200 lat przeszliśmy od maszyny parowej Watta do dzisiaj do systemów, latamy w kosmos, mamy internet i wiele innych. I nie było żadnej polityki energetycznej, rozporządzeń Unii czy dyrektyw, prawda? I to zawsze działało. I podobnie to działa w Stanach. Tam nie administracja decyduje co ma robić biznes, tylko biznes decyduje co ma robić administracja.
RM: To czemu to nie działa w Europie?
WM: No, dlatego, że my zostaliśmy wpuszczeni, jeśli mogę użyć takiego kolokwializmu w ślepą uliczkę. No, po prostu na tym etapie rozwoju technologii nie jesteśmy w stanie zrealizować tych zadań. Ja mogę panu powiedzieć, że ja niedawno robiłem ocenę polityki energetycznej naszego rządu, która została opublikowana do konsultacji w połowie października. To jest tak zwany Krajowy Plan Do Spraw Energetyki i tak dalej. I on jest kompletnie nie realizowalny. To jest kompletnie nierealizowalne. To jest po prostu kawał makulatury.
RM: Technologicznie jest niemożliwy?
WM: Tak, technicznie, już jakoś kosztami się nie zajmowałem. Zajmowałem się technicznie. Absolutnie niemożliwe. Nie mówię już o ilość elementarnych błędów, które są w tym programie za które ja bym studentowi trzeciego roku nie zaliczył kolokwium.
RM: Prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej Instytutu Elektroenergetyki z bardzo smutnymi w sumie informacjami na koniec. Przeszliśmy od sytuacji międzynarodowej w energetyce, aż do niedostatków myślenia o energetyce w Polsce. Dziękuję bardzo serdecznie.
WM: Panie redaktorze, tylko dodam, że ta informacja nie jest smutna. Ona jest pozytywna. Ona pokazuje nierealność i ustrzega przed większymi błędami, niż do tej pory popełniliśmy.
RM: Można na to w ten sposób spojrzeć również. Dziękuję bardzo serdecznie, udanego dnia.
Inwestujesz? Notowania na żywo, opinie analityków i wszystko, co ważne dla Twojego portfela!
Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.
Informacje dla tych, dla których pieniądze się liczą- przez cały dzień w telewizji BIZNES24
Tylko 36 groszy dziennie za dostęp przez www i 72 grosze dziennie za dostęp do aplikacji i VOD (przy rocznym abonamencie)
Sprawdź na BIZNES24.TV