NATALIA GORZELNIK, BIZNES24: Dr Piotr Arak, główny ekonomista VeloBanku. Dzień dobry.
PIOTR ARAK, VELOBANK: Dzień dobry.
TO JEST AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA ROZMOWY PRZEPROWADZONEJ
NA ANTENIE TELEWIZJI BIZNES24
NG: PKB Polski rośnie o 3,2% rok do roku i 1,5 procent kwartał do kwartału, co jest wynikiem znacznie lepszym, niż to, czego spodziewali się analitycy. Jednak słabszym, niż to, co widzimy w założeniach na przyszły rok w budżecie. Bo w myśl tej ustawy w 2025 spodziewane jest wyraźne ożywienie gospodarcze. PKB w ujęciu realnym ma wzrosnąć o 3,9 procent rok do roku. Czy Pana zdaniem to realne?
PA: Raczej tak. Ministerstwo Finansów nie przedstawiłoby prognozy makroekonomicznej dotyczącej wzrostu albo inflacji, jeżeli te wskaźniki nie byłyby gdzieś w przedziale ufności modelu makroekonomicznego Ministerstwa Finansów. Więc pewnie realne na bazie ich modelu to jest.
Natomiast czy bardzo prawdopodobne, że aż tak wysoki wzrost gospodarczy będzie w Polsce? Pewnie trochę mniej. On raczej jest prognozowany w granicach 3,5%. Aż tak wysokiego wzrostu gospodarczego się nie spodziewamy. Raczej ma być to też wysoki, ale trochę niższy wskaźnik wzrostu. Aczkolwiek najbardziej dziwne z tych prognoz Ministerstwa Finansów to są akurat odczyty inflacji, która ma wzrosnąć i wynieść 5% w stosunku do tego, co jeszcze w kwietniu prognozowało Ministerstwo Finansów, czyli 4,1 procent.
NG: A czy ten nasz wzrost (jeszcze na moment zatrzymując się przy PKB), napędzany tylko jednym silnikiem – silnikiem konsumpcji jest jakkolwiek miarodajny? Mam na myśli to, jak realnie wygląda gospodarka. Czy to jest tak, że rzeczywiście się rozwijamy, czy to po prostu dobrze wygląda na papierze w gusowskich tabelkach?
PA: A to jest takie, bym powiedział, nawet ontologiczne pytanie na ile wzrost PKB jest miarą jakości życia, sukcesu, dobrobytu i tak dalej. Natomiast, jeżeli chodzi o samą koniunkturę gospodarczą, no to trzeba wejść głębiej w te dane i zobaczyć po pierwsze jak radzą sobie poszczególne segmenty gospodarki. I wiemy, że budownictwo na przykład jest w zapaści i ma negatywny wpływ na wzrost gospodarczy. Wiemy, że spożycie publiczne było lepsze, niż się spodziewaliśmy, że jednak wydatki instytucji publicznych miały miejsce.
Ale z drugiej strony wiemy, że konsumpcja jest wysoka: 4,7 procent rok do roku w drugim kwartale większa, ale nie aż tak wysoka, jak było to w tych okresach, kiedy rzeczywiście mieliśmy boom konsumpcyjny i konsumenci byli bardziej aktywni, wydawali pieniądze.
Więc te wzrosty wysokości wynagrodzeń, które są bardzo, bardzo duże w ciągu tego roku aż tak bardzo się na ten boom konsumpcyjny nie przełożyły. Bardziej stopy procentowe obniżyły naszą skłonność do wydawania pieniędzy. No i wiemy, że przemysł nie radzi sobie tak dobrze, że ten komponent wartości dodanej generowanych przez przemysł, eksport nie jest tak wysoki. Wiemy, że nadal schodzimy jeszcze z zapasów, które zostały wyprodukowane w 2023 roku.
No i ten obraz jest taki słodko-gorzki. To znaczy ta gospodarka gdzieś tam sobie radzi całkiem nieźle, ale wątłe są te podstawy dla wzrostu gospodarczego, bo inwestycje prywatne są na niskim poziomie i one dopiero mają szansę odbić się w końcówce tego roku. I na to liczą wszyscy ekonomiści. Stąd też te wysokie prognozy wzrostu sięgające 3,5. A tak, jak w przypadku Ministerstwa Finansów nawet 3,9 procent w roku przyszłym.
NG: W pierwszej połowie 2024 nakłady inwestycyjne średnich i dużych firm spadły o 5,5 procent – tak konkretnie wynika z tego, co nam zaprezentował GUS. Faktycznie nie wygląda to za dobrze. Gdyby jednak historia związana z ożywieniem inwestycji nie wyszła tak dobrze, jak się spodziewaliśmy, gdyby jednak z tym KPO nie było tak, jak oczekuje cały biznes to jak długo nasza gospodarka (może powiem kolokwialnie), pociągnąć na samej konsumpcji?
PA: No, pewnie bardzo długo, bo w poprzednich latach w ogóle mieliśmy tak, że te sześćdziesiąt parę procent wskaźnika wzrostu gospodarczego było generowane przez konsumpcję. Więc my taki model oparty na ten nasz rynek wewnętrzny, sięgający 40 milionów konsumentów był bardzo istotny dla polskiej gospodarki. I on też gwarantował nam to, że my przechodziliśmy przez poszczególne kryzysy dość dobrze.
Czyli tak, no nie chcę mówić, że suchą stopą, bo recesja się w Polsce zdarzyła w 2020 roku, ale jednak udawało się nam zminimalizować te koszty wewnętrzne upadłości przedsiębiorstw. Natomiast oczywiście to nie jest model długoterminowy. Inwestycje zwiększają produktywność gospodarki, zwiększają szansę na to, że ten wzrost gospodarczy będzie trwały i wynoszący powyżej potencjału, czyli powyżej 4% czy 3,8% w tym średnim terminie powyżej 2026 roku.
Jeżeli tego nie będzie to będziemy mieli wskaźnik wzrostu gospodarczego spadający, produktywność gospodarki, która się nie zwiększa i jednocześnie starzejące się społeczeństwo konsumujące trochę inne dobra. No i będziemy szli w takim kierunku Europy Zachodniej, gdzie te wzrosty gospodarcze nie sięgają nawet 3%, a cieszymy się, kiedy przebiją 1%, co na pewno nie ułatwi nam konwergencji do tego rdzenia strefy euro.
NG: To jeszcze do budżetu wracając. Deficyt na 2025 rok ma wynieść 289 miliardów złotych, czyli 7,3 PKB. Nie za dużo coś? Od razu się nasuwa pytanie:, co z oszczędzaniem? Co z procedurą nadmiernego deficytu?
PA: No, to są pytania, które mi też towarzyszą od momentu, w którym opublikowano projekt założeń do budżetu na przyszły rok przyjętych przez Radę Ministrów. No, wydaje mi się, że jednak ten poziom długu prognozowany na 2025 rok, który już prawie sięga 60%, jest stosunkowo wysoki. On według wieloletniego planu finansowego jeszcze z kwietnia miał dopiero w przyszłym roku być w granicach 60%.
No i większość analityków traktowała to, że w wieloletnim planie finansowym pojawiały się tak wysokie wartości, jako światełko ostrzegawcze, które będzie Ministerstwu Finansów pomagać w tym, żeby jednak dokonać jakichś elementów konsolidacji fiskalnej w kolejnych latach.
Natomiast to się w ogóle nie dzieje i my pomimo tego, że jesteśmy w procedurze nadmiernego deficytu, no to wchodzimy w dług 60 procentowy, mamy deficyt sięgający 5,5 i rosnący z roku na rok, czyli zupełnie inaczej, niż w tej średnioterminowej strategii zarządzania długiem z tym wieloletnim planem finansowym.
No i Polska z kraju, który miał relatywnie zdrowe finanse publiczne na tle innych państw unijnych w momencie, w którym cała reszta Europy jednak będzie dążyła do tego, żeby deficyt i dług zmniejszać w kolejnych latach, my będziemy razem z Francją i kilkoma innymi krajami, no tymi nieradzącymi sobie dobrze fiskalnie państwami.
To się już dzisiaj przełożyło na większe rentowności obligacji. Ryzyko związane z inwestycjami w Polsce wzrosło. Oczywiście to nie jest tak, że nabywców dla polskich obligacji w przyszłym roku się nie znajdzie. My będziemy mieli możliwość znalezienia czy to banków, czy instytucjonalnych inwestorów, którzy będą chcieli zainwestować w Polsce. Natomiast na pewno jest tak, że tak wysoki dług i tak wysoki deficyt oddalają w czasie obniżki stóp procentowych. Musi być wtedy ostrzejsza polityka monetarna, jeżeli tak luźna prowadzona jest polityka fiskalna.
NG: Dr Piotr Arak, główny ekonomista w veloBanku, był moim i państwa gościem. Dziękuję bardzo za spotkanie i za rozmowę.
PA: Dziękuję bardzo.
Masz firmę? Nie przegap ważnych informacji dla Twojego biznesu.
Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.
Kup dostęp online do telewizji BIZNES24
Tylko 11,99 zł za miesiąc, 99 zł za roczny dostęp przez stronę BIZNES24.TV