ROMAN MŁODKOWSKI, BIZNES24: Co budzi emocje w obecnych czasach kryzysu. Zmiany są bardzo znaczące. I emocji w tych danych nie brakuje. A o tych emocjach i o samych danych będziemy rozmawiać z Piotrem Soroczyńskim, głównym ekonomistą Krajowej Izby Gospodarczej. Witam bardzo serdecznie.
PIOTR SOROCZYŃSKI, GŁÓWNY EKONOMISTA KIG: Dzień dobry, panie redaktorze, dzień dobry Państwu.
TO JEST AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA ROZMOWY PRZEPROWADZONEJ
NA ANTENIE TELEWIZJI BIZNES24
RM: Z tej całej dużej paczki, która między innymi dzisiaj pokazała nam takie wielkości, jak na przykład PPI, czyli inflację producentką, mówiąc takim językiem skrótowym, jak produkcję przemysłową, jak ceny skupu produktów rolnych (notabene wzrosły o 56,7 procent w ujęciu rocznym), jak samą produkcję przemysłową czy np. wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw. Która z tych danych u Pana wzbudziła najsilniejsze bicie serca?
PS: Najsilniejsze bicie wzbudził wskaźnik PPI. Ten mówiący o cenach przemysłowych. A wygląda dosyć ciekawie, bo po takim dosyć wysokim poziomie wskaźnika rocznego na prawie 25 procentach w miesiącach letnich teraz mamy drugi miesiąc z rzędu spadku, a to jest taka dobra wróżba dla tego, co będzie się mogło dziać z cenami konsumenckimi w przyszłości. Pamiętajmy, że to jest tak naprawdę pewnego rodzaju wyprzedzenie cen tych, które będziemy widzieli w hurcie, a potem w detalu. Oczywiście to nie jest taka wróżba dla całości cen konsumenckich, bo tam oczywiście też będą dochodziły usługi i inne sprawy, ale w towarach mamy taką nutkę nadziei, że być może ta inflacja niedługo zacznie zawijać w dół.
RM: Jasne, i to jest taka wielkość, która właśnie nam uciekła w tej chwili, bo pokazało się CPI, o którym Pan wspomniał. Ale ta wielkość PPI, ona o tyle budzi nadzieję, że ona się dziś pojawiła w takim kontekście w którym nawet nasza redakcja ją ustawiła. Wczoraj, kiedy podawaliśmy dane z Niemiec o PPI, gdzie nastąpił spadek miesiąc do miesiąca o nieco ponad 4%, to wyraźny sygnał, że coś pozytywnego dzieje się z inflacją. I jak Państwo widzą, roczny wskaźnik wzrostu PPI w Niemczech jest wciąż gigantyczny: 34,5%. No ale to jest duży spadek tempa wzrostu w porównaniu ze wzrostem o 45,8. Ale miesiąc do miesiąca był spadek. W Polsce jednak miesiąc do miesiąca w PPI nie mieliśmy spadku, tylko trochę niższy wzrost 0,7 procent, jeśli dobrze pamiętam.
PS: Tak, przy czym warto przypomnieć, że oczekiwania były nawet powyżej jednego procenta. Wciąż mieliśmy wrażenie, że rynek będzie to kompensował. Tak, to jest tak naprawdę pozytywne zaskoczenie. Ta inflacja w ujęciu rocznym miała być trochę powyżej 23 procent. Tak, a prawie 24 – według niektórych analityków. I warto dokonać tego porównania, którego zechciał pan redaktor dokonać w porównaniu do tego, co się dzieje w Niemczech. U nas te ceny przemysłowe jeszcze są na takim w miarę okiełznanym poziomie. I po pierwsze to jest szansa dla nas, no bo proszę zobaczyć: my ze sprzedażą naszych wyrobów będziemy się w stanie np. na takim rynku niemieckim łatwiej zmieścić, niż może nam się wydawać, Bo owszem, mamy ceny dużo wyższe niż przed rokiem, ale one mogą być atrakcyjne dla tamtejszych odbiorców.
RM: Jasne. Czyli to by był taki sygnał prowzrostowy jeśli chodzi o naszą gospodarkę. Ale wokół tych danych, które dzisiaj się pojawiły, jest też (to na chwilę odejdę od samego GUS-u) prognoza OECD, które twierdzi, że nasz wzrost gospodarczy spadnie tak naprawdę poniżej jednego procenta. Więc pytanie brzmi czy szykuje nam się spowolnienie gospodarcze o charakterze dezinflacyjnym?
PS: Panie redaktorze, no oczywiście, my jesteśmy w przededniu takiego bardzo silnego dekoniunkturalnego zejścia, oczywiście już w trakcie jego jesteśmy. Najtrudniejszy dla nas pewnie będzie pierwszy kwartał, być może drugi, jeżeliby się coś zadziało niedobrego na świecie. Natomiast myślę, że takie prognozy, które mówią o ujemnym wzroście gospodarczym, czyli o spadku PKB w ujęciu realnym w przyszłym roku, są mocno przeszacowane. One mogą kilku elementów nie uwzględniać, które powinny uwzględniać. A przede wszystkim zmiany strukturalne, jakie są. My się dosyć dobrze wpasowujemy się zazwyczaj w taki trudny czas dla świata. I owszem, u nas też jest trudno, ale my z natury budujemy wtedy przyczółki do ekspansji na kolejne lata. Z natury tak jest, że ten nasz eksport wychodzi potem nadzwyczaj dobrze w stosunku do tego, co się działo z koniunkturą na świecie i u naszych głównych partnerów. I być może niedocenianie tego powoduje, że część prognoz dla naszego rynku jest zbyt pesymistyczna. Oczywiście to nie jest tak, że przed nami jest świetlany rok, ale to też nie jest tak, że to będzie koniec świata.
RM: No tak, chociaż ta tendencja do obniżania się prognoz, co jest dużo ważniejsze niż same sobie prognozy, występuje nawet w prognozach Narodowego Banku Polskiego, o czym trzeba pamiętać. No ale tu jest to pocieszenie, że one mogą mieć dezinflacyjny charakter. To o co zapytałem Pana, co wzbudziło u Pana największy największą aktywność serca – Pan zdradził. No to ja zdradzę, że po mojej stronie, (bo teraz jestem poza tym, co robię w studiu przedsiębiorcą, więc nieco mam inną perspektywę, ale przez lata byłem pracownikiem) no więc ja popatrzyłem sobie na płace w przedsiębiorstwach i pomyślałem sobie, że jednak realnie one spadły. Przez rok o przeszło 4%, bo ten wzrost wyniósł w kontekście inflacji zaledwie 13 procent rok do roku. Jak Pan ocenia tę historię?
PS: Z płacami w tym roku mamy pewnego rodzaju problem, bo takie ich mocniejsze ruchome elementy jak premie, nagrody, pojawiają się tak troszeczkę inaczej niż w zeszłym roku. I to, co tutaj widać na wykresie pewnego rodzaju mamy takie falowanie: 13, prawie 16, znowu 13, znowu 14,5, a teraz zeszliśmy na 13. To jest tak naprawdę efekt tego, że te premie są płacone w trochę innych miesiącach niż zazwyczaj i inaczej płacone niż rok temu, stąd jest to falowanie. No ale tendencja jest taka, że jesteśmy w okolicach 14%, natomiast inflacja dochodzi do 18 i tutaj już mamy dosyć poważne uderzenie po kieszeniach. A warto by było przypomnieć jeszcze jedną rzecz. W Polsce płace nie do końca rosną dlatego, że są powszechnie robione waloryzacje uposażeń dla całości pracowników. My przede wszystkim te wzrosty widzimy jako efekt przenoszenia się pracowników z zakładów i branż, które w tej chwili są stosunkowo mało wydajne i mogą oferować niewielkie płace, do branż gdzie jest możliwość zapłacenia więcej, bo wydajność jest większa. I my raczej widzimy efekt migracji pomiędzy zakładami. Więc dla statystyki to wygląda tak: znikło miejsce pracy za 4000, pojawiło się za 6. I stąd są te wzrosty. A czasami zbyt wielu analityków, zbyt wielu komentatorów utożsamia te wzrosty po prostu z taką waloryzacją, jaka by miała miejsce na przykład ze świadczeniami społecznymi. I oczywiście to jest poważny kłopot, bo płace nie doganiają tego, co się dzieje z inflacją i tak naprawdę ubożejemy na wiele sposobów. Bo nie tylko ze względu na płace, no ale i ze względu na to, co się dzieje z naszymi oszczędnościami, ze względu na to, jak wyceniany jest inaczej nasz majątek. No niestety, to trudne czasy dla nas.
RM: Panie Piotrze, a czy jak ubożejemy to możemy się pocieszać tym, że jest to ubożenie dezinflacyjne?
PS: No jeszcze mamy to ubożenie właśnie głównie spowodowane inflacją. I oczywiście ono w pewnej perspektywie doprowadzi do tego, że i te procesy inflacyjne ulegną spowolnieniu. Ale kłopot z tą inflacją u nas jest taki, że duża jej część to jest inflacja kosztowa. I tak naprawdę albo będziemy gotowi zapłacić za towary i usługi więcej, albo po prostu z nich zrezygnujemy. To nie jest tak, jak przy inflacji takiej typowo z nadmiernego popytu, że w pewnym momencie towarów było trochę za mało do tego, co byśmy chcieli kupić. Była okazja, żeby podnieść ich cenę, a jak kupujących będzie mniej, to się po prostu wróci z cenami do tego poziomu, co było poprzednio i znowu będzie handel. No niestety towary i usługi mają jakąś cenę wytworzenia, no i trudno się spodziewać, żeby ktoś w długim terminie był gotów sprzedawać taniej niż poniósł koszty ich wytworzenia. Stąd i u nas duży kawał tej wysokiej inflacji. Część, pewnie z połowa to jest inflacja, którą żeśmy ściągnęli z zewnątrz w postaci cen surowców, ale też i żywności. Natomiast duża część to jest niestety to, co myśmy sobie sami zrobili wewnętrznie z pewnymi politykami gospodarczymi z tym, w jaki sposób kształtujemy kurs walutowy. To jest mozaika różnych rzeczy.
RM: Panie Piotrze, bardzo krótko na koniec: jakie są nastroje przedsiębiorców zrzeszonych w Krajowej Izbie Gospodarczej? Na ile oni są jeszcze na etapie „damy radę”, a na ile zaczynają się pojawiać takie koncepcje, żeby ograniczać działalność. Coś już widać?
PS: To jest bardzo zdywersyfikowane ze względu na to, o której branży mówimy, bo część branż widzi już w tej chwili bardzo silne spowolnienie popytu i naprawdę obawia się, czy będzie miała co robić taka branża przez najbliższe dwa, trzy kwartały. Natomiast są takie branże, które wciąż jeszcze są na poziomie monitorowania czy sytuacja się nie popsuje. Więc mamy tutaj bardzo dużą dywersyfikację.
RM: Najgorzej jest gdzie? Odpowiedź na trzy sekundy.
PS: Dla tych, którzy mają usługi oraz u tych, którzy mają towary konsumpcyjne tego bardziej trwałego charakteru. Czyli AGD, meble.
RM: Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej. Dziękuję serdecznie za rozmowę.
PS: Dziękuję, panie redaktorze. Dziękuję Państwu.
Inwestujesz? Notowania na żywo, opinie analityków i wszystko, co ważne dla Twojego portfela!
Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.
Informacje dla tych, dla których pieniądze się liczą- przez cały dzień w telewizji BIZNES24
Tylko 36 groszy dziennie za dostęp przez www i 72 grosze dziennie za dostęp do aplikacji i VOD (przy rocznym abonamencie)
Sprawdź na BIZNES24.TV