JOLANTA PAWLAK, BIZNES24: W BIZNES24 porozmawiamy o przyszłości naszej demografii, o tym, jak w związku z tym będzie wyglądał nasz rynek pracy. I o tym porozmawiam z Tomaszem Wróblewskim, prezesem Warsaw Enterprise Institute. Dzień dobry Panie prezesie.
TOMASZ WRÓBLEWSKI, WARSAW ENTERPRISE INSTITUTE: Dzień dobry.
TO JEST AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA ROZMOWY PRZEPROWADZONEJ
NA ANTENIE TELEWIZJI BIZNES24
JP: Niepokoi tempo ubytku rzeczywistego, które w okresie trzech kwartałów, a posiłkuję się danymi Głównego Urzędu Statystycznego, wyniosło około -0,28 procent, co z kolei oznacza, że na każde 10 tysięcy mieszkańców Polski ubyło 28 osób wobec 23 osób przed rokiem. To, co to oznacza w perspektywie kolejnych lat?
TW: Proces się będzie pogłębiał. On trwa już nie od wczoraj, nie od kwartałów, tylko od dobrych 10 lat. Jest on związany nie tylko z tym, co dzieje się teraz, że kobiety mniej dzieci rodzą, ale związany jest również z tym, że jest mniej w ogóle kobiet. Zmienia się struktura społeczna i zmieniają się zwyczaje.
Kryzys oznacza tyle tylko, że musimy się przyzwyczaić do nowych realiów, czyli starzejącego się społeczeństwa, które potrzebuje większej, szerszej opieki do mniejszej ilości pracowników na rynku i kurczącego się społeczeństwa. To są realia, z którymi musimy sobie radzić i które będą coraz bardziej oczywiste.
Wszelkie takie dyskusje o zwiększaniu prokreacji, żeby kobiety rodziły więcej dzieci, jak przekonać rodziny, żeby mieć więcej dzieci, są w zasadzie skazane na niepowodzenie. Raz, że w żadnym państwie, nigdzie na świecie żadne programy prokreacyjne się nie powiodły do tej pory. A dwa, że nie ma po prostu dostatecznej ilości kobiet, żeby móc nadgonić te zapaści. W związku z tym to, co my w World Enterprise Institute sugerujemy to żebyśmy przestali rozmawiać już o tym, jak zmienić te proporcje demografii, a raczej jak się przyzwyczaić do tego stanu. Jak żyć z tym, co mamy.
JP: Wiemy, Panie Prezesie, że pracownicy z Ukrainy to już nam tej apokalipsy spadkowej nie zmienią. No, a co gdyby pomyśleć o aktywizacji zawodowej? O tym bardzo często wspominają ostatnio ekonomiści, kiedy ich słucham. Które grupy są obecnie nieaktywne?
TW: To mamy tak: Bardzo późno wchodzących na rynek młodych ludzi, którzy zwlekają z tą pracą, albo nawet jeżeli zaczynają pracować to bardzo przeciągają okres dojrzałości, chwytają się tymczasowych prac, nie budują swojej kariery tylko tyle, żeby trochę popracować, zarobić, wyjechać, wrócić. Czyli jakby nie budują takiej stałej ścieżki kariery.
Mamy bardzo dużo kobiet, które w dalszym ciągu są poza rynkiem pracy i coraz więcej mężczyzn. To, na co zwracamy uwagę w Enterprise Institute to jest także pewna struktura redystrybucji w Polsce. Mamy największą grupę, nazwijmy ją zawodową, bo tak naprawdę część z tych ludzi utrzymuje się z tego, czyli 4 miliony 200 osób otrzymuje pomoc socjalną i społeczną. Ja nie mówię tu o osobach, które otrzymują 500, 800 plus czy emerytury. Mówię o ludziach, którzy otrzymują jakieś formie zasiłki społeczne, socjalne czy bezrobocie i uważają to za jakąś część, jeżeli nie w pełni, to część swojego dochodu i z tego żyją. To jest największa grupa, jeżeli tak zauważamy, bo zarabiają – największa grupa zawodowa w kraju.
No i druga w kolejce to są pracownicy handlu i to jest jakieś 2,4 miliona ludzi. To tworzy ogromną presję polityczną. Bardzo ciężko jest zmienić, kiedy my dzisiaj dyskutujemy i słyszymy dyskusje na temat tego, że trzeba coś zrobić z 800 plus, bo to może nie jest taki skuteczny mechanizm, jak się nam wydawało – to my sobie możemy o tym rozmawiać, ale politycznie przepchnięcie tego jest prawie, że niemożliwe. Jest trudniejsze nawet, niż kiedyś.
JP: Panie prezesie, nie spodziewa się Pan tego, żeby rząd, zresztą słyszeliśmy z ust Andrzeja Domańskiego, ministra finansów, że z programem 800+ nic złego się nie stanie w tym sensie, że program po prostu pozostanie do naszej dyspozycji, do dyspozycji Polaków, Ale, no takiej niepopularnej decyzji jak zrobienie coś z tym programem, mówiąc tak kolokwialnie nie spodziewamy się przed wyborami. No, ale…?
TW: Ale ani przed jednymi i drugimi, ani przed kolejnymi, bo to jest zbyt wielka presja społeczna. O tym trzeba było myśleć, kiedy się te programy tworzyło.
JP: To podniesienia wieku emerytalnego też się nie należy spodziewać? Że tak zapytam.
TW: W pewnych formach może jest to łatwiejsze po jakichś Konsultacjach i po jakimś układzie społecznym. Coś za coś. Myślę, że jesteśmy w takim najtrudniejszym okresie, ponieważ cały czas mamy wzrost gospodarczy. Cały czas jest takie głębokie przekonanie, że Polska może doganiać Europę i ją dogania. Ale też patrzymy na kraje Europy Zachodniej, które raczej cofają się w tym rozwoju, niż rozwijają. I trudno będzie opinię publiczną dzisiaj przekonać, że potrzebne są nadzwyczajne działania.
W związku z tym należy zacząć od zreformowania tego co możemy, np. systemu podatkowego. Polska na 38 państw OECD jest na 33. miejscu. Ma jedne z najgorszych, najbardziej niekonkurencyjnych systemów podatkowych, które nie skłaniają państw do inwestowania w Polsce i tworzenia miejsc pracy.
Mamy jedną z najniższych stop inwestycji rodzimych przedsiębiorców, czyli polscy przedsiębiorcy, którzy zarobili tu pieniądze, chętniej wyprowadzają te pieniądze za granicę, niż inwestują w kraju. I to nawet nie chodzi o inwestycje w drugi, trzeci dom w Hiszpanii. Mówimy o kupowaniu firm za granicą, ponieważ uważają polski system za tak nieprzewidywalny, tak nieprzyjazny i tak nie jest skłonny pomagać przedsiębiorcom, że wolą inwestować gdzie indziej.
Zmienienie przeregulowanego systemu, zmienienie systemu podatkowego, uproszczenie tych przepisów i uproszczenie prawa pracy, które w tej chwili jest bardzo skomplikowane i jest antypracownicze, antyprzedsiębiorcze to są pierwsze ruchy, które mogłyby zwiększyć dynamikę i wzrost gospodarczy.
Zwiększając wzrost gospodarczy, możemy zachęcić część Polaków, którzy mieszkają poza granicami kraju, do powrotu. Mowa jest, to jest przebąkiwanie raczej, niż mowa, także o prywatyzacji, czyli wielkie koncerny polskie, które w tej chwili kontrolują większość listy najbogatszych firm w kraju, powinny także stworzyć nowe warunki dla inwestorów.
Takie zmiany mogą spowodować, że stanie się to, co stało się w Irlandii. Kraj emigrancki, kiedy Irlandczycy uciekali z Irlandii stał się krajem, do którego wszyscy Irlandczycy do trzeciego pokolenia starali się wrócić, bo tam były miejsca pracy i tam były dobre warunki dla osobistego rozwoju. To są rzeczy, które możemy zrobić, czyli zarządzać tą demografią.
Nie wmawiać kobietom, że mogą rodzić więcej dzieci, bo będą rodzić tyle, ile będą chciały, ale raczej tworzyć nowe warunki do rozwoju. W takim programie migracyjnym wpisano wiele takich obostrzeń, ograniczeń dla przyjmowania studentów zagranicznych. To jest chyba jednym z największych błędów tej propozycji, ponieważ studenci są najlepszymi imigrantami. Raz, że ktoś oni czy ich rodzice płacą za przejazd tutaj, płacą za edukację, nawet jeżeli uciekają potem na rynek pracy to są tymi bardziej zaradnymi i tymi lepszymi pracownikami.
Ale dlaczego ci studenci zagraniczni uciekają na rynek pracy zamiast studiować? Nie robią tego w Wielkiej Brytanii, nie robią tego nawet w Niemczech. Wolą studiować. To znaczy, że dyplom polskiej uczelni jest dla nich mniej wart, niż praca na taśmie przy rozbieraniu kurczaków. To raczej świadczy o polskich uczelniach i na tym należałoby się skupić. Co zrobić z uczelniami, żeby podnieść ich jakość i zachęcić tych emigrantów, żeby jednak nie pracowali w fabryce na taśmie, ale chcieli uczyć się w polskich uczelniach. To są rzeczy, które możemy zrobić zamiast wymyślać i kreować zupełnie zjawiska nierealne, czyli to, co politycy robią najbardziej. Czyli opowiadać co to zrobią, żeby Polki rodziły.
JP: Oczywiście, ale możemy też zacząć wdrażać sztuczną inteligencję, bo ja sobie tak myślę, że pewne zawody niestety wypadną z rynku. No i powiem taką rzecz kontrowersyjną, ale którą słyszę w środowisku lekarskim, że część zawodów medycznych wypadnie, radiolog wypadnie. Dzisiaj te firmy, które wdrażają sztuczną inteligencję, one pokazując jak to wszystko działa, pokazują jednocześnie, jak doskonale ta sztuczna inteligencja potrafi zdiagnozować pacjenta. Tym bardziej, że lekarze mówią, że 80% chorób samo się leczy.
TW: Jest taka świetna książka Daniela Susskinda „Świat bez pracy”, w której on rozwiewa trochę te mity. To znaczy nigdy, ani w żadnej rewolucji technologicznej, ani nawet w tej obecnej nie było tak, że będzie potrzeba mniej pracowników. Na raz, że innowacje i rozwój technologii potrzebuje znacznie więcej ludzi, niż tradycyjna gospodarka, ponieważ potrzebuje ludzi genialnych, wykształconych. Większość z nas nadaje się do łopaty, a tylko nieliczni z ogromnej masy ludzi mogą wynajdować komputery, nowe technologie. Tak, że potrzebujemy większy wzrost gospodarczy, więcej obywateli, a może i imigrantów, żeby tworzyć te technologie.
W Stanach Zjednoczonych większość nowych technologii, większość nagród Nobla nawet, no może połowa, jest przyznawana obywatelom – osobom, które nie urodziły się w Stanach Zjednoczonych. Przyjechały do Ameryki właśnie dlatego, że to jest kraj prężnie rozwijający się, przejrzystych podatków, zdrowej konkurencji i zdrowego kapitalizmu. I tam budowali swoje kariery.
Czyli trzeba tworzyć zachęty gdzie indziej, bo oczywiście sztuczna inteligencja przyjdzie do nas wcześniej czy później, ale pewnie później sądząc po regulacjach, jakie wprowadziła Unia Europejska. Natomiast to, jak funkcjonuje, jakie są podstawowe zasady funkcjonowania systemu to powinniśmy wiedzieć.
JP: Tomasz Wróblewski – musimy postawić kropkę, Panie prezesie. Bardzo dziękuję. Tomasz Wróblewski, prezes Warsaw Enterprise Institute, był moim i Państwa gościem. Dziękuję.
TW: Dziękuję.
Inwestujesz? Notowania na żywo, opinie analityków i wszystko, co ważne dla Twojego portfela!
Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.
Informacje dla tych, dla których pieniądze się liczą- przez cały dzień w telewizji BIZNES24
Tylko 36 groszy dziennie za dostęp przez www i 72 grosze dziennie za dostęp do aplikacji i VOD (przy rocznym abonamencie)
Sprawdź na BIZNES24.TV