NATALIA GORZELNIK, BIZNES24: Inflacja HICP w strefie euro wyniosła osiem i pół procent rok do roku, w styczniu 2023 wobec 9,2 procent rok do roku, miesiąc wcześniej – podał Eurostat. Konsensus rynkowy wynosił 9 procent. To trzeci z rzędu spadek rocznej dynamiki cen konsumpcyjnych. Co ważne, inflacja przekracza 20% już tylko w jednym kraju. Dodatkowo też po raz pierwszy poznaliśmy ten odczyt z Chorwacji.
O tym wszystkim porozmawiam z moim i Państwa gościem, którym jest prof. Jacek Tomkiewicz, ekonomista z Akademii Leona Koźmińskiego. Dzień dobry.
JACEK TOMKIEWICZ, AKADEMIA LEONA KOŹMIŃSKIEGO: Dzień dobry pani, dzień dobry Państwu.
TO JEST AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA ROZMOWY PRZEPROWADZONEJ
NA ANTENIE TELEWIZJI BIZNES24
NG: Inflacja HICP przekracza 20% już tylko w jednym kraju i jest to Łotwa. Co wpływa na to, że to właśnie ten kraj jest najmocniej pokiereszowany wzrostem cen?
JT: Łotwa to kraj bałtycki, który jest bardzo mocno powiązany z gospodarką rosyjską, dużo mocniej niż poprzednie kraje. A poza tym we wszystkich krajach bałtyckich rządy nie zdecydowały się na wsparcie odbiorców energii. Kiedy popatrzymy na składowe inflacji w krajach bałtyckich, to one są spowodowane przede wszystkim tym, że tam energia dla konsumentów bardzo podrożała.

To jest zarówno energia elektryczna, jak i opał, jak i benzyna, czyli tamte kraje, w przeciwieństwie np. do Francji nie zdecydowały się na to, żeby zamrozić ceny energii dla konsumentów, a co za tym idzie turbulencje na rynkach światowych spowodowane wojną bardzo mocno przełożyły się na wysoką inflację właśnie w tych krajach nadbałtyckich. Pamiętajmy, że to są kraje w strefie euro, ale jednak na niższym poziomie rozwoju, więc tamte ceny miały z czego rosnąć, mówiąc wprost.
NG: No właśnie, a po drugiej stronie tabeli mamy Hiszpanię i Luksemburg, (też nieduży), po 5,8%. Czy to właśnie ceny energii sprawiają, że ta inflacja jest tam tak niska?
JT: W dużej mierze tak, cena energii. Też trzeba pamiętać o tym, że ceny energii trochę inaczej ważą w koszyku na Łotwie albo we Francji. Mówiąc krótko, im bogatszy kraj, tym procent wydatków na żywność, na energię jest wyższy, a co za tym idzie w dużo większym stopniu dotyka to biedniejszych krajów, takich krajów nadbałtyckich niż taki na przykład, jak Francja. Natomiast ciekawe jest to, że w tych krajach o najniższej inflacji: Hiszpania, Francja, w ostatnim miesiącu inflacja lekko bo lekko, ale wzrosła. Więc Europejski Bank Centralny ma duży problem, bo ogólna inflacja spadła, natomiast tam, gdzie ona była najniższa – lekko wzrosła.
NG: To, co przykuwało uwagę wydaje mi się, że większości obserwujących to wynik notowanej po raz pierwszy Chorwacji. Przypomnijmy, że na początku roku premier Mateusz Morawiecki straszył szokiem cenowym, którego doświadczy kraj po przyjęciu euro. To się jednak wyraźnie nie wydarzyło.
Chorwacja bez szoku cenowego po wejściu do strefy euro.
JT: Oczywiście, że się nie miało prawa wydarzyć. Przecież Chorwacja była na to przygotowana. Przecież kurs kuny był wcześniej związany z Euro. Przy okazji trzeba pamiętać, że całe Bałkany są bardzo mocno zeuroizowane. Chorwacja także. Już wcześniej to euro dosyć mocno funkcjonowało w obiegu, także nie było powodów, żeby się spodziewać wzrostu cen na skutek tego, że od pierwszego stycznia w Chorwacji posługujemy się w euro. Także to straszenie, że euro równa się wzrost cen po prostu się nie zmaterializowało.
NG: A czy takie straszenie jest jakkolwiek uzasadnione? Czy dochodziło w różnych wcześniejszych przypadkach do tego, że rzeczywiście ceny wraz z przyjęciem eurowaluty rosły?
JT: To są dwie sprawy. Krótko i długoterminowe. Krótkoterminowe to jest tak zwany „efekt cappuccino”, czyli pokusa do zaokrąglania cen w górę przy zmianie waluty. „Efekt cappuccino”, można się domyślić zaobserwowano we Włoszech, kiedy to tysiące, miliony lirów zamieniono na mocnego euro.
Natomiast drugi efekt jest ciekawszy i poważniejszy, to znaczy tzw. efekt Balassy-Samuelsona, który pokazuje, że kraje o niższym poziomie rozwoju, a co za tym idzie niższych cenach, wchodzące do obszaru wspólnej waluty, mają tendencję do tego, żeby te niższe ceny zaczęły gonić te w krajach bogatszych, gdzie ceny są wyższe. A co za tym idzie dostosowanie następuje na skutek wyższej inflacji w tych krajach stosunkowo słabiej rozwiniętych. I taką sytuację faktycznie zanotowano, czy to w Grecji, czy Hiszpanii, czy to we Włoszech.
NG: Jest jeszcze jedno ryzyko związane z wejściem do strefy euro, czyli to, że interesy tych krajów najmniejszych mogą być jednak niedoreprezentowane. Tego przykład mamy chociażby nawiązując już do tego, co powiedział Pan profesor na początku, czyli jeżeli chodzi o wzrosty stóp procentowych.
JT: To nie można tak mówić, że są niereprezentowane, bo ilość przedstawicieli w Radzie Dyrektorów Europejskiego Banku Centralnego jest zawsze taka sama. Każdy kraj ma swojego przedstawiciela, natomiast jest wiadomo, że to kwestie nieformalne, że są kwestie tego czy innego znaczenia politycznego. I to jest podstawowy problem strefy euro. Czyli mamy jedną politykę pieniężną, jeden bank centralny, jeden poziom stóp procentowych, ale różne gospodarki w różnych fazach cyklu koniunkturalnego i z różnymi poziomami inflacji.
Nawiasem mówiąc, sam cel inflacyjny Europejskiego Banku Centralnego jest problematyczny, bo to jest średnio ważona inflacja z pośród członków strefie euro. Czy możemy sobie wyobrazić, że we Francji inflacja jest 4, w Niemczech jest 0 – średnio jest 2, czyli jesteśmy w celu inflacyjnym, mimo tego, że ani we Francji, jak i w Niemczech ta inflacja nie wynosi 2. Także tak, różnice w poziomach inflacji w różnych krajach to jest podstawowy problem dla polityki pieniężnej Europejskiego Banku Centralnego.
NG: A już nawiązując do tego, co dzisiaj usłyszeliśmy z ust Christine Lagarde, ona wielokrotnie podkreślała, że to jeszcze nie czas na łagodzenie polityki monetarnej, że będzie ona utrzymywana, że ten cel inflacyjny jest dla Europejskiego Banku Centralnego najważniejszy. To ile patrząc na to, jak faktycznie ten cel jest wyznaczany, wyliczany, może potrwać do niego dotarcie? Jak myśli Pan profesor, jak jeszcze będą długo zacieśniane stopy procentowe i ile czasu będzie musiało minąć, niż zaczną one spadać?
JT: Nie spodziewam się, żeby w bieżącym roku 2023 nastąpił spadek stóp procentowych, bo po pierwsze ta inflacja ona spadła, ale jednak jest bardzo daleko od celu. Po drugie inflacja bazowa nie spada. Ona się utrzymuje na poziomie 5,2 dla całej strefy euro. Czyli sama inflacja bazowa – bez uwzględnienia żywności i energii jest znacznie powyżej celu, bo popyt dwukrotnie przewyższa ten inflacyjny. W tym samym czasie też trzeba zwrócić uwagę, że inne banki centralne też podnoszą stopy procentowe i to nawet już są na wyższym poziomie. Bank Anglii jest poziom 4 procent, Fed 4,75. Także nie ma argumentów za tym, żeby bank centralny europejski obniżał stopy procentowe bo inflacja jest daleko od celu. Inne banki też podnoszą stopy procentowe, więc jeśli Europejski Bank Centralny by obniżył, to automatycznie odpływ kapitału ze strefy euro, osłabienie waluty.
Także ja się nie spodziewam obniżek stóp w tym roku, tym bardziej że najnowsze prognozy pokazują, że z tym spowolnieniem nie będzie tak źle, jak się spodziewaliśmy jeszcze 2-3 miesiące temu. Czyli jest nawet spora szansa, że jednak recesji w strefie euro nie będzie. A co wydaje mi się ten podstawowy argument za tym, że nie przesadzać z podwyżkami stóp, bo one hamują odbudowę gospodarki, raczej nie ma uzasadnienia.
NG: Tak jak Christine Lagarde też wspominała o tym, że gospodarka wydała się bardziej odporna niż się Europejski Bank Centralny spodziewał. Prezes EBC mówiła też o programie skupu aktywów i o tym, że ten portfel ma spadać. W jaki sposób to działanie wpływa na obniżanie inflacji? (A właściwie hamowanie dynamiki wzrostu – należałoby rzec bardziej precyzyjnie.)
JT: Skup aktywów jest przede wszystkim spowodowany tym, że był niepokój, że strefa euro się rozpadnie. Czyli Europejski Bank Centralny interweniował na rynku obligacji poprzez skupowanie obligacji, których rentowność bardzo rosła. Natomiast jak popatrzymy co się dzieje, to te kraje, które sobie zwykle słabiej radziły, czyli przede wszystkim Hiszpania, Portugalia, Francja, w dużej części Włochy – one zaczynają sobie radzić coraz lepiej. Tzw. spready, czyli różnice rentowności między obligacjami włoskimi czy niemieckimi, czy hiszpańskimi spadają na skutek tego, że te gospodarki całkiem sobie dynamicznie poczynają, a co za tym idzie jest coraz więcej argumentów żeby powoli wycofywać się całkowicie ze skupu aktywów, czyli żeby nie zwiększyć podaży pieniądza, a z drugiej strony, żeby rządy polegały tylko na rynku, a nie na Europejskim Banku Centralnym, który na rynku wtórnym skupuje obligacje.
NG: Dziękuję pięknie za rozmowę. Moim i Państwa gościem był prof. Jacek Tomkiewicz, ekonomista z Akademii Leona Koźmińskiego. Dziękuję bardzo.
JT: Dziękuję pani, Państwu. Do widzenia.
CZYTAJ TEŻ: STOPY W STREFIE EURO W GÓRĘ. BĘDZIE PODWYŻKA OPROCENTOWANIA KREDYTÓW W EURO
Inwestujesz? Notowania na żywo, opinie analityków i wszystko, co ważne dla Twojego portfela!
Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.

Informacje dla tych, dla których pieniądze się liczą- przez cały dzień w telewizji BIZNES24
Tylko 36 groszy dziennie za dostęp przez www i 72 grosze dziennie za dostęp do aplikacji i VOD (przy rocznym abonamencie)
Sprawdź na BIZNES24.TV