ROMAN MŁODKOWSKI, BIZNES24: Pytanie brzmi czy energia musi być najdroższa w Polsce ze wszystkich krajów europejskich, jak niedawno się okazało. Przez wiele lat ludzie od energetyki węglowej zapewniali nas, że mamy i będziemy mieli najtańszą energię, bo jest robiona z taniego surowca, czyli z węgla. No, ale okazało się teraz, że to po prostu była prawda przejściowa, mówiąc bardzo delikatnie.
No, ale są sposoby, żeby obniżyć cenę energii elektrycznej a nasz gość, Mikołaj Budzanowski, wiceprezes Grupy Boryszew i prezes Boryszew Energy jest przekonany… (Dzień dobry.)
MIKOŁAJ BUDZANOWSKI, GRUPA BORYSZEW, BORYSZEW ENERGY: Dzień dobry, witam serdecznie.
TO JEST AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA ROZMOWY PRZEPROWADZONEJ
NA ANTENIE TELEWIZJI BIZNES24
RM: …Że energia może kosztować… ile? To, jak przyjmiemy, że na TGE jest jakieś 500 złotych za megawatogodzinę w tej chwili, cena rynkowa a w dłuższej perspektywie między 400-500 to ile mogłaby kosztować energia?
MB: Gdybyśmy w zeszłym roku spotkali się o tej porze, czyli też w listopadzie, no to musielibyśmy kupić energię za 676 złotych. Dzisiaj, od samego początku tego roku, 2024 do dnia dzisiejszego, gdybyśmy tak codziennie kupowali to cena by wyniosła średnio 397. A więc to spadek gigantyczny. To jest pierwsza dobra informacja.
RM: Pierwsza rzecz, że gdyby nie kupować po stałej cenie, tylko kupować po cenie zmiennej, moglibyśmy wyjść lepiej pod warunkiem, że jesteśmy w długookresowym trendzie spadkowym. Jesteśmy, pytanie jak długo?
MB: Pod warunkiem, kto też dostarcza i kto doradza w zakupie tej energii. Bo na pewno jest grupa tych zainteresowanych, aby jak najdrożej sprzedać. To jest zrozumiałe, każdy chce zarobić.
RM: Dlatego my doradzamy i tylko mówimy, że ceny ruchome są niezłe, tylko trzeba być pewnym, że one idą w dół.
MB: Ok, ale tak chcemy dostarczać energię aby ona była faktycznie jak najbardziej zbliżona do realiów rynkowych. Ale też na tym trzeba zarobić. Natomiast najważniejsze jest to, żeby nie przesadzać. Te 676 to jest faktycznie bardzo drogo. Dzisiaj już mamy ceny w okolicach 400 zł, 410-420 z kontraktem na 2025 rok i tego się trzeba trzymać, czyli inteligentnie dokonywać zakupów energii. I to jest główny sposób na to, żeby dzisiaj w miarę szybko, bezinwestycyjnie jeszcze obniżać ceny energii dla odbiorców końcowych.
RM: Dobrze. To jest coś, co możemy zrobić kupując energię, czyli taki fix, takie rozwiązanie na natychmiast. Trzeba tylko bardzo uważać na to, że decydując się na zmienną cenę energii decydujemy się na pewną grę rynkową i musimy ją trochę podobnie rozumieć, jak dzisiaj inwestowanie na rynku.
MB: Ta cena energii faktycznie zmienia się cały czas. W związku z tym trzeba bardzo inteligentnie dokonywać zakupów i zawsze ten, który taką ścieżkę wybiera, czyli nie kupowania w ciemno całego paska na cały 2025 czy 2026 rok, zazwyczaj wygrywa.
Większość przedsiębiorców, których my dzisiaj obsługujemy, faktycznie wygrali. Zamiast wydawać na przykład 50 GW i wydać 34 miliony złotych na zakup energii, wydają 20 milionów. To ogromna różnica. Trzeba faktycznie bardzo dobrze rozumieć rynek i kupować wtedy, kiedy jest to realnie potrzebne, a jednocześnie jest najtańsze.
RM: Ale mówi Pan o takiej skali przemysłowej?
MB: Mówię o skali przemysłowej dla sektora liniowego.
RM: A co z małymi i średnimi przedsiębiorcami? Czy oni też będą mieli korzyści.
MB: Podobnie, tak samo. Oni też mają takie korzyści, mają taką możliwość, ale bardzo często nie wiedzą o tym. Więc bardzo często faktycznie kupują po najdroższej cenie.
RM: Porozmawiajmy chwilę o kwestiach systemowych. Bo załatwić sobie tańszą energię, skoro się da – trzeba o tym myśleć. Ale są też kwestie systemowe. Ostatnio to chyba ta dyskusja nasiliła się po raporcie Mario Draghiego. Okazało się, że mamy najdroższą energię w Polsce.
Tylko ja nie jestem do końca pewien i może Wy to macie policzone w Boryszew Energy. Czy to jest najdroższa energia, ta „goła energia” w sensie megawatogodzina, którą kupujemy na Towarowej Giełdzie Energii czy to jest cena energii ze wszystkimi opłatami, które jej towarzyszą od dystrybucji, czyli kosztów przesyłu, przez wszystkie certyfikaty: białe, zielone i błękitne, oraz szereg różnych opłat bardziej i mniej tajemniczych, które skrzętnie ustawodawca nam tam kolejnymi ustawami do rachunku dopisuje?
MB: Główny nasz problem oczywiście to jest to, że ciągle jesteśmy w dużym stopniu powiązani z rynkiem CO2, uprawnień. W związku z tym niestety, ale faktycznie ponad 60% ciągle w tej cenie to stanowi koszt uprawnień CO2.
RM: Powiedzmy uczciwie, że CO2 to jest podatek płacony do Skarbu Państwa w Polsce.
MB: No tak, ale dla przemysłu – to my nie chcemy takiego podatku płacić. Dlaczego musimy dzisiaj płacić dwa razy większy rachunek energetyczny, czyli ceny energii w stosunku do odbiorcy przemysłowego i naszego konkurenta dzisiaj w Hiszpanii, który dzisiaj płaci 30-40 euro za megawatogodzinę, a my musimy płacić 90. I jeszcze taniej jest we Francji.
W związku z tym tu nieco mniejsza różnica jest z rynkiem niemieckim, tam jest około 20%, energia i ona jest tańsza w stosunku do tego, co jest dzisiaj osiągalne na polskim rynku. Ale to jest duży problem, fundamentalny. Dzisiaj my, jako przemysł nie jesteśmy w stanie tego zmienić, ale to, co możemy zmienić to znaczy i to w sposób dość prosty, regulator mógłby dzisiaj umożliwić, udrożnić, czyli przede wszystkim procedury budowy swoich własnych instalacji do produkcji energii odnawialnej.
Czy to jest fotowoltaika, czy to jest wiatr, na naszych własnych terenach, niekoniecznie tam, gdzie są ludzie, czy mieszkają ludzie, przede wszystkim tam, gdzie produkujemy i tam faktycznie jesteśmy w stanie obniżyć dodatkowo ceny energii nawet do 50%. Kilka takich bardzo dokładnych przykładów mogę podać.
RM: Ale na czym polegać miałaby różnica? No, bo na przykład będziemy między innymi oprócz otwarcia giełdy, mówić o wynikach finansowych Dino. Dino raportuje, że wyprodukowało 10 megawatogodzin energii na swoich dachach w ciągu roku. No, więc to się da zrobić, tylko…
MB: Da się. No, to jest właśnie przykład. Czyli takie Dino zamiast płacić średnio 750 zł razem z opłatą przesyłową, dystrybucyjną, z kolorami z akcyzą plus oczywiście zakup energii czarnej w sieci, no to zamiast tych siedmiuset złotych za megawatogodzinę zapłaci średnio 500 złotych z całą taką opłatą. I od razu ma bardzo dużą oszczędność.
RM: Ale jaka zmiana regulacyjna jest potrzebna, żeby przemysł mógł, rozumiem, wrócić do wczesnego XX wieku i każdy sobie sam przy swojej fabryczce robić prąd?
MB: A, to tak, bardzo proste. To znaczy przede wszystkim przyspieszyć procedury przyłączy, jeżeli chodzi o własną fotowoltaikę. Dzisiaj trwa to średnio 12 do 18 miesięcy i na końcu bardzo cieszymy się, że ostatecznie dystrybutor lokalny w ogóle wydał nam prawo i zgodę, żebyśmy sobie sami wybudowali. To jest naprawdę najprostsze natychmiast do zmiany, żeby przyspieszyć te procedury.
RM: Czyli zmusić firmy energetyczne, żeby działały szybciej w tej sprawie?
MB: Oczywiście. Dystrybucyjne. Nie obrotu tylko właśnie firmy dystrybucyjne, żeby nie przeciągały tych procedur. One dzisiaj są karkołomne. To jest jakiś XIX wiek, że musimy po prostu błagać i prosić o to, żeby w ciągu 18 miesięcy otrzymać pozwolenie na bardzo prostą rzecz, którą zazwyczaj montuje się w ciągu dwóch do trzech miesięcy. Więc to jest pierwsze.
Drugie: wydaje się bardzo proste, naprawdę nie będzie to kosztem lokalnej społeczności, jeżeli każda firma będzie mogła wybudować swoją własną elektrownię wiatrową 5 czy 7 megawatową. Z jednej strony my będziemy produkować zielony produkt, a dzisiaj zielony produkt jest podstawą, żeby móc faktycznie działać na rynku eksportowym, niemieckim, francuskim czy holenderskim.
Więc z jednej strony mamy zielony produkt, mamy znaczące obniżenie, gigantyczne ceny energii jednostkowych kosztów podstawowych, a jednocześnie też działamy dobrze dla sieci, którą odciążamy niepotrzebnie od dostarczania energii bezpośrednio do odbiorców przemysłowych. To jest kilkanaście gigawatów nowej mocy zainstalowanej w okręgach przemysłowych w Polsce, bez bardzo skomplikowanych procedur środowiskowych, które dzisiaj wynikają z ustaw przyjętych kilka lat temu.
RM: Elektroenergetyczny mówią, że bilansowanie takiego gridu to bardzo byłaby ciężka sprawa, a może nawet niemożliwa. Więc ja rozumiem, że to jest trochę tak, że Boryszew wszedł w tę produkcję, bo zaczęliście robić sami sobie prąd przy swoich fabrykach i odkryliście, że to jest świetne rozwiązanie?
MB: To jest znaczące obniżenie. Inwestycje zwracają się w ciągu trzech do trzech i pół lat, a więc jakby z punktu widzenia inwestycji przemysłowych, czyli angażujesz milion euro i oczekujesz szybkiego zwrotu to ten milion euro zdecydowanie szybciej wraca.
RM: Mikołaj Budzanowski, wiceprezes Grupy Boryszew i prezes Boryszew Energy był naszym gościem. Dziękuję serdecznie.
MB: Dziękuję.