ROMAN MŁODKOWSKI, BIZNES24: Polska dopłaca co roku ogromne pieniądze do górnictwa węgla kamiennego. Kwoty idą w miliardy złotych i z górnictwem węgla kamiennego prawie jak ze służbą zdrowia, mamy nieustanne kłopoty. Jak zmienić rozrzutność w sensowne działania, nawet jeśli będą kosztowne? Michał Wierzbowski, starszy ekspert i doradca z think tanku WiseEuropa. Witam bardzo serdecznie.
MICHAŁ WIERZBOWSKI, WISEEUROPA: Dzień dobry panie redaktorze, dzień dobry Państwu.
TO JEST AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA ROZMOWY PRZEPROWADZONEJ
NA ANTENIE TELEWIZJI BIZNES24
RM: Czytam Wise Europa, ale można by też przeczytać bardziej z angielska, co oznaczałoby inteligentną, mądrą Europę.
No to, co robimy z tym węglem? Bo chciałoby się, żeby te wydatki, skoro musimy je ponosić jako podatnicy, nie były pieniędzmi, które się po prostu wyrzuca na to, by chwilowo zadowolić związkowców górniczych i utrzymać poparcie dla aktualnie rządzącej partii czy koalicji?
MW: Tak, dokładnie. To znaczy z transformacją regionów węglowych i z tymi pieniędzmi, o których pan redaktor wspomniał, mamy dużo problemów. Przygotowałem ostatnio w WiseEuropa taką analizę, która jasno wskazuje, że tak naprawdę cały proces jest dość „trudny pacjent”. To znaczy, w procesie transformacji regionów węglowych dominują słabe strony i ryzyka, a niekoniecznie szanse i mocne strony. I teraz kwestia finansowania.
Tą kwestię finansowania należy widzieć właśnie jako jedną z tych barier wewnętrznych, tych słabych stron, które mamy w procesie, to znaczy my do końca nie potrafimy dobrze ich wydatkować. I tu chodzi o całą pulę pieniędzy. Chodzi o środki publiczne, pomoc publiczną bezpośrednio dla spółek górniczych, o których pan redaktor wspomniał, ale to dotyczy także innych środków, które są przeznaczane ogólnie na transformację regionów węglowych.
I teraz co należy zrobić tak naprawdę? No, wydaje się, że brakuje centralnego lidera, centralnej instytucji, która ten proces całościowo zaplanuje. Jeżeli mielibyśmy takiego lidera, byłaby szansa na skuteczną, efektywną strategię, w której byśmy byli w stanie konkretnie, precyzyjnie określić, ile węgla potrzebujemy, ile możemy zaimportować, a ile węgla jest dla nas ważne z perspektywy interesu strategicznego i surowcowego bezpieczeństwa naszego kraju.
RM: No tak, ale druga strona tego całego procesu, który nieuchronnie będzie prowadził prędzej czy później do ograniczenia wydobycia i jego likwidacji, bo też jak wspomina Pan o imporcie, no to od razu trzeba pamiętać o tym, że wydobywanie w tej chwili na Śląsku jest bardzo drogie, bo te pokłady są już bardzo głęboko i większość kopalni w starciu z możliwościami importowymi przegrywa cenowo.
No, ale druga strona tego medalu to jest oczywiście fakt, że ludzie, którzy są zaangażowani w ten wciąż ogromny przemysł wydobywczy, no muszą gdzieś znaleźć nowe zatrudnienie. I mam wrażenie, że takie proste informacje: no, to niech pracują w motoryzacji, która swoją drogą przeżywa teraz też problemy, bo mamy 73% spadek produkcji samochodów osobowych w lutym, a to całkiem niedaleko, bo w Bielsku-Białej, albo na przykład wysyłanie ich do produkcji energii z OZE, no nie jest takim rozwiązaniem prostym, bo oni mieszkają na Śląsku, a nie na przykład na Pomorzu, gdzie ma powstawać offshore.
MW: Tak, dokładnie, panie redaktorze, no trafił pan w sedno. To znaczy przebranżawianie górników, to nie jest taki prosty, mechanizm. Ja przygotowując ostatnią naszą analizę, miałem okazję rozmawiać z górnikami i to nie przedstawicielami związków górniczych, tylko właśnie bezpośrednimi górnikami. I oni wskazywali, jak trudne jest to zagadnienie, bo trzeba bardzo precyzyjnie dotrzeć do potrzeb konkretnych ludzi, którzy mają różne kompetencje i są zdolni do różnego rodzaju aktywności.
Bardzo łatwo się mówi, że elektryka, na przykład kopalnianego, można zatrudnić w branży OZE, ale znowu to tak nie działa. Ja z wykształcenia jestem inżynierem elektrykiem i elektryk, który zajmuje się maszynami górniczymi pod ziemią, to jest zupełnie inny zestaw kompetencji, niż projektant instalacji OZE, fotowoltaiki czy małych wiatraków.
Więc to tak dobrze nie działa. Natomiast oczywiście należy to robić, tylko te programy muszą być bardzo dobrze skrojone. To nie mogą być programy przebranżowienia, w których tylko przeszkolimy i na przykład cały program zakończy się tylko szkoleniem. Ten program przebranżowienia powinien kończyć się próbą zatrudnienia. Na okres próbny, ale jednak górnik, który wchodzi w proces przebranżowienia, powinien docelowo trafiać do nowych na nowe miejsce pracy i tam powinniśmy testować jego kompetencje, czy on nam się tam sprawdza, czy nie.
Natomiast jeszcze szerzej się do tematu odnosząc, no transformacja to nie jest zamykanie kopalń, to jest właśnie generowanie nowego impulsu rozwojowego dla regionu. I tego też nam bardzo brakuje, bo nie będzie miejsc pracy, kiedy nie będzie tego nowego impulsu. Ale tutaj znowu wracam do tego, co powiedziałem, że potrzebny jest lider, który na poważnie będzie tym procesem zarządzał, bo na razie go brakuje.
RM: No, Ministerstwo Przemysłu ma swoją siedzibę na Śląsku, no w Katowicach, no więc być może ten lider powinien w naturalny sposób się pojawić?

MW: To prawda. Budowanie takiego lidera można zacząć od Ministerstwa Przemysłu, ale to trzeba popatrzeć szerzej na strukturę administracji, na podziały, podział kompetencyjny. To nie jest tak, że w kompetencjach Ministerstwa Przemysłu jest całość zagadnień związanych z energetyką, Śląskim górnictwem i polityką rozwojową i przemysłową.
RM: Spojrzałem sobie na kwoty z ostatnich lat. To 2024 rok to jest około 9 miliardów złotych dopłaty do górnictwa. Część była planowana, część 4,5 miliarda to były obligacje dla Polskiej Grupy Górniczej. W 2023 roku górnictwo kosztowało podatników około 7 miliardów. 2022 był trochę tańszy, bo trochę ponad półtora miliarda. Zbierają się poważne kwoty, na ile transparentnie są wydawane? Czy udało się Panu ustalić na przykład efekty, które te wydatki przyniosły?
MW: No, w moim osobistym przekonaniu nie są transparentnie wydawane. To znaczy to, co wiemy o tych środkach, to że one zasypują nam dziurę budżetową w spółkach górniczych i to wiemy na pewno.
RM: Czyli spółka ma stratę i te pieniądze wpadają na pokrycie straty, żeby firma mogła dalej funkcjonować?
MW: Tak, dokładnie tak to wygląda. Co więcej, te pieniądze są przekazywane właśnie w formie obligacji, o czym pan redaktor powiedział. I też nie ma żadnego mechanizmu, który by wymuszał, że za te pieniądze, które spółka dostaje, coś musi zrobić w zamian. Nie wiem, wejść na ścieżkę restrukturyzacji, zredukować zatrudnienie, poprawić efektywność wydobycia. No, w ogóle nie myślimy w tych kategoriach. Po prostu zasypujemy dziurę.
Ja też z drugiej strony jestem w stanie zrozumieć, dlaczego to robimy. Bo nie jesteśmy przygotowani na nagły upadek tak dużego sektora wydobycia. Tak więc to jest argument, żeby to robić. Ale z drugiej strony nie myślimy strategicznie i nie myślimy przyszłościowo, że jeżeli już te pieniądze dajemy, to wymyślmy, opiszmy i wymagajmy od podmiotów, które te środki otrzymują, pewnych działań. Tych działań, które nas będą przybliżały do restrukturyzacji, do transformacji.
RM: I do rzeczywiście zabezpieczenia strategicznych celów przy jednoczesnej racjonalizacji tego, co robimy. Michał Wierzbowski, starszy ekspert i doradca WiseEuropa był naszym gościem. Kolejne raporty rok po roku, a efekty…? Wciąż dopłacamy. Ale może w końcu ktoś usłyszy nasze publicystyczne głosy. Dziękuję bardzo serdecznie, udanego dnia.
Inwestujesz? Notowania na żywo, opinie analityków i wszystko, co ważne dla Twojego portfela!
Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.

Informacje dla tych, dla których pieniądze się liczą- przez cały dzień w telewizji BIZNES24
Tylko 36 groszy dziennie za dostęp przez www i 72 grosze dziennie za dostęp do aplikacji i VOD (przy rocznym abonamencie)
Sprawdź na BIZNES24.TV