ROMAN MŁODKOWSKI, BIZNES24: Dzisiejszą dłuższą rozmowę odbędziemy na temat stóp procentowych, ale nie stóp procentowych Narodowego Banku Polskiego, które pewnie nie wzrosną. W tym tygodniu posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej, więc będziemy mieli nowe decyzje. Będziemy zastanawiać się nad stopami rynkowymi, według których wyznaczane jest oprocentowanie Państwa kredytów. Wspólnie z profesorem Marianem Nogą z WSB we Wrocławiu i byłym członkiem Rady Polityki Pieniężnej. Witam bardzo serdecznie, Panie profesorze.
MARIAN NOGA, WSB WE WROCŁAWIU, BYŁY CZŁONEK RPP: Bardzo serdecznie witam pana, witam Państwa. Dzień dobry.
TO JEST AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA ROZMOWY PRZEPROWADZONEJ
NA ANTENIE TELEWIZJI BIZNES24
RM: Czy cieszyć się z WIRON-u? Zadam Panu takie pytanie na początek. Czyli tej nowej stopy procentowej, która w nowo udzielanych kredytach, chyba, że ktoś podpisze aneks ze swoim bankiem… (pytanie czy powinien to zrobić) będzie odnośnikiem do wyznaczania ceny po której pożyczyliśmy pieniądze: stopa + marża – tak to w banku wygląda. Więc WIBOR czy WIRON?
MN: Jasne. Jak wiemy nie ma rozwiązań idealnych. To gdzie ja upatruję korzyść dla kredytobiorców ze zmiany z wiboru trzymiesięcznego bądź sześciomiesięcznego na WIRON wprawdzie jednodniowy i to jeszcze jak będziemy spłacać określoną ratę kredytu, to od tego właśnie dnia, w którym będziemy spłacać. Ale upatruję w tym, że jest to nie od deklarowanych kredytów to, co było do dzisiaj w wiborze, tylko będzie to od rzeczywistych transakcji na rynku depozytowym. I z góry wiemy wszyscy, nawet ci, którzy się nie interesują bardziej bankowością to wiedzą dobrze, że banki za depozyty płacą. A więc nie znam takiego banku na świecie, który by był bardzo chętny do podwyższania niemal z miesiąca na miesiąc opłat za depozyty. Chyba żeby bardzo potrzebował kapitału pożyczkowego. Ale na przykład w Polsce nam to nie grozi. Mamy nadpłynność 300 mld złotych w sektorze bankowym, czyli przynajmniej w tej chwili nie widzę takiej potrzeby.
Natomiast WIBOR, co by nie powiedzieć, był oparty na deklarowanych, ale na kredytach. A, tutaj banki przecież na kredytach, na oprocentowaniu kredytów zarabiają. Czyli jest zupełnie inna optyka. Po pierwsze tak, jak powiedziałem, że teraz będzie to oparte na rzeczywistych transakcjach – a to po pierwsze, a po drugie, że nie na kredytach, a na depozytach. I ja to policzyłem, ale nie tylko ja to widzę, że liczą to analitycy, że gdyby dzisiaj zamienić nawet na ten jednodniowy overnight od depozytu, to kredytobiorca by zarabiał od 1,30 do 1,50 punktu procentowego.
RM: O tyle miałby niższe oprocentowanie?
MN: Ile miałby niższe. I teraz, panie redaktorze- bardzo interesująca uwaga, że dotyczy to wszystkich tych, którzy już kredyt mają. To też ich dotyczy, że ich to oprocentowanie zostałoby w ogóle już z dnia na dzień obniżone dzisiaj o około minimum 1,3%. Także to jest jedyna korzyść, ale ponieważ to jest jednodniowy WIRON – jednodniowy… (w ogóle ta końcówka to jest overnight, no to wiemy, że to jest Warsaw Interest Rate Over Night index)…
RM: …Warsaw Interest Rate Over Night.
MN: …Zgoda. A w związku z tym my nie wiemy co będzie za 10 lat. No i wtedy przypada nam płacić ratę oprocentowania kredytu. A może w tym dniu… Nie wiem. Jak rączy jeleń na wodopoju potrzebuje bank pieniędzy i będzie wysoko płacił za oprocentowanie depozytów i kredytobiorca by wtedy płacił wysoką ratę…
RM: Panie profesorze, no to w takim razie na dzisiaj wyglądałoby to obiecująco, bo płynność w sektorze bankowym jest bardzo wysoka. Banki raczej nie będą starały się pozyskiwać szybko, przynajmniej nie te główne kapitały. Po drugie, widzieliśmy bardzo wyraźnie dysparytet – stopy procentowe kredytów poszły bardzo szybko w górę. Depozytów nie, więc tu było duże opóźnienie. Ale na przykład pytanie, jak się będzie zachowywała ta stopa WIRON w przypadku, kiedy bank centralny – Narodowy Bank Polski zacznie obniżać stopy procentowe? Czy ona również szybko będzie szła w dół, czy też jak twierdzą niektórzy bankowcy będzie miała tendencję do utrzymywania się na wyższym poziomie? No bo to będą depozyty między innymi na przykład dużych przedsiębiorstw.
MN: Ale, panie redaktorze. Ja panu opowiem mechanizm, jak działają banki dzisiaj. Może oni opowiadają mediom teraz takie różne historie, o których pan mówi. (Zresztą świat finansów, jak pan wie, uwielbia story – to jest prawda. Świat finansów uwielbia.)
RM: Ale trzeba do nich zawsze podchodzić z dystansem.
MN: Tak, to ja panu powiem jak było teraz. Jeżeli Rada Polityki Pieniężnej obniżała oprocentowanie stopy referencyjnej – tej głównej stopy, kluczowej stopy Narodowego Banku Polskiego – to co robiły banki? Natychmiast obniżały oprocentowanie depozytów wręcz na drugi dzień, a obniżanie oprocentowania kredytu robiły nawet za 6 miesięcy. W związku z tym ja mogę tylko powiedzieć tyle, że teraz może będzie to… (ponieważ nie wiem…) będą korzystać z tego benchmarku stopy depozytowej; może natychmiast nie będą obniżać stopy oprocentowania depozytu, tylko poczekają. Ale to umówmy się: przecież to będzie korzystne i dla tych, którzy nie mają kredytów, a trzymają pieniądze w banku na depozytach, bo im nie obniżą natychmiast po obniżce stopy procentowej krótkookresowej, głównej, kluczowej Narodowego Banku Polskiego. Ja patrzę na to, jak pan widzi – bardzo szeroko i ze wszystkimi konsekwencjami.
RM: Panie profesorze, to popatrzmy jeszcze szerzej, bo jest pewna niepokojąca historia w tym polskim rynku kredytowym. Mamy kredyty np. na nieruchomości, kilkudziesięcioletnie, a stopa procentowa, według której wyznaczane jest oprocentowanie tych kredytów, jest jednodniowa. Czy to nie jest jakaś dysproporcja? Czy to nie przesuwa ryzyka zbyt mocno na stronę konsumentów? Jakoś mam wrażenie, że wielkie korporacje gdyby miały pożyczać pieniądze na swój rozwój, to raczej nie zaakceptowałyby sytuacji, w której ten pieniądz byłby wyceniany overnightowo przy inwestycjach na dziesięciolecia.
MN: Jasne. Tutaj jest naprawdę kilka elementów, które można by rozpatrywać. Przede wszystkim ta stopa overnightowa– ona by się sprawdziła tylko wtedy w pełni, gdybyśmy byli w strefie euro i gdybyśmy mieli na polskim rynku między 2000 a 5000 banków. I wtedy takich problemów by nie było, bo generalnie stopy oprocentowania kredytów byłyby dwa, trzy razy niższe. I wtedy ja bym się nie obawiał nawet tego dysonansu między w WIRON-em, który jest overnightową stopą, a kredytem na 30 lat.
Natomiast jak my jesteśmy w Polsce, gdzie tak na dobrą sprawę to my mamy 32-35 średnich i dużych banków i 550 banków spółdzielczych, ale one działają właściwie w dwóch konsorcjach, czyli my nie mamy nawet 40 banków – to ja się z panem redaktorem zgadzam, że mamy taką właśnie sytuację, że to nie są puzzle – one do siebie nijak nie pasują.
Ale z drugiej strony na przykład: WIBOR – jest roczny, z którego nie korzystają banki (nie wiem dlaczego), ale był dwuletni, który zlikwidowano chyba trzy, czy cztery lata temu, na przykład. To spróbujmy skonstruować może jakiś WIRON właśnie o dłuższym terminie, że tak powiem obowiązywania. Bo przecież depozyty też są nie tylko jednodniowe, ale są depozyty przecież roczne, dwuletnie, trzyletnie. Przecież tutaj można to dopracować, tym bardziej że jak pan słyszał i ja słyszałem, to GPW Benchmark właśnie, który się będzie zajmował wprowadzaniem WIRON-u na polski rynek finansowy, ma na to dwa lata. Czyli ja rozumiem, że to może trochę niedobrze na żywym organizmie gospodarczym eksperymentować, ale to można szybko – dosyć szybko, w sensie, po pół roku wyciągnąć określone wnioski jak działa (coś takiego) tego typu. Ja wiem, że to będzie za krótki okres, ale już jakieś będziemy mieli rozeznanie i może wtedy przejść na inny okres obowiązywania WIRON-u.
RM: Tak się przysłuchuję temu, co Pan profesor mówi i ciśnie mi się na usta taki wniosek na koniec naszej rozmowy, że stopa stopą, benchmark benchmarkiem, a mamy po prostu za małą konkurencję na polskim rynku bankowym?
MN: Ja to mówię od wielu lat i to też w rozmowach z panem. Tak to wygląda, że naprawdę z przyczyn zupełnie bym powiedział pozaekonomicznych, żeby nikogo nie obrazić: Uparliśmy się i nie chcemy mieć wspólnej waluty euro. Ale ja już wielokrotnie nawet to panu tłumaczyłem, że wystarczyłoby wprowadzić currency board w Polsce, ale takie to lajtowe – to takie, żebyśmy mieli ten sztywny kurs, ale niekoniecznie musielibyśmy kupować dewizy gdybyśmy mieli ich za mało do zrównoważenia między złotówką a po odpowiednim kursie sztywnym do dewiz; to już byśmy mieli jakieś powiedzmy stabilniejsze udzielanie kredytów długoterminowych czy jakichś innych. No szukam jakiegoś rozwiązania…
RM: Czyli byłoby to takie rozwiązanie, które ma w tej chwili Bułgaria i ono byłoby również korzystniejsze z punktu widzenia kredytobiorców?
MN: To by był taki kraj „bez euro z euro”, bo jeżeli jest sztywny kurs, to tak jak byśmy mieli, a nie mielibyśmy euro.
RM: Prof. Marian Noga, WSB we Wrocławiu. Dziękuję bardzo serdecznie. Będziemy na pewno wracać do tej rozmowy.
MN: Bardzo dziękuję. Pozdrawiam Państwa.
Inwestujesz? Notowania na żywo, opinie analityków i wszystko, co ważne dla Twojego portfela!
Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.
Informacje dla tych, dla których pieniądze się liczą- przez cały dzień w telewizji BIZNES24
Tylko 36 groszy dziennie za dostęp przez www i 72 grosze dziennie za dostęp do aplikacji i VOD (przy rocznym abonamencie)
Sprawdź na BIZNES24.TV