W czwartek na zamknięciu handlu cena amerykańskiej ropy WTI spadła do 88 dol., a europejskiej ropy Brent do 92 i pół dol. Obecnie ceny surowca są na poziomie sprzed wojny.
To pozornie zaskakujące zachowanie kursu ropy – wojny zwykle powodowały zwiększone zapotrzebowanie na ten surowiec. W tym przypadku dochodzi jeszcze wykluczenie rosyjskiej ropy z większości światowego rynku ropy, co ma zmniejszyć rosyjskie możliwości finansowania zbrodni w Ukrainie.
Ale wysoka inflacja na niemal całym świecie powoduje, że wszystkie duże banki centralne podnoszą stopy, co schładza zakupy konsumentów i spowoduje wyraźne spowolnienie gospodarcze. A mniejsze zakupy to niższe zapotrzebowanie na paliwa.
Dlaczego paliwa są droższe, niż w 2008 roku
W dniu napaści Rosji na Ukrainę, 24 lutego br., baryłka Brent kosztowała 99 dolarów a WTI wyceniana była na około 93 dolarów. W kulminacyjnym momencie wzrostów – na początku marca – ceny baryłki (ponad 159 litrów) w USA do 130 dolarów za baryłkę, a w Europie (ropa Brent) w czasie sesji były bliskie 140 dolarów. Na zamknięciu zwykle wracały na poziom nieznacznie poniżej 130 dolarów.
W Polsce sytuację pogarszał osłabiający się złoty. Cena paliwa na krajowych stacjach zależy bowiem od wyniku mnożenia – cena baryłki w dolarach razy kurs złotego do dolara. Ten fakt wywoływał sporo konfuzji wśród polskich kierowców – którzy pamiętali rekordy cen ropy z 2008 roku – kiedy baryłka kosztowała ponad 150 dolarów. Ale mocny wówczas złoty powodował, że polskie rafinerie po przeliczeniu ceny na złote płaciły za baryłkę około 300 złotych. W marcu tego roku – gdy wraz ze wzrostem cen ropy osłabiała się polska waluta – cena baryłki doszła do niemal 600 złotych.
Tak wysokie ceny – litr surowej ropy w przeliczeniu na polską walutę dochodził do 3.62 groszy – spowodował, że koncerny produkujące paliwa – w Polsce to Orlen i Lotos – mocno podniosły ceny hurtowe. Po dołożeniu marż stacji benzynowych ceny gotowego paliwa dotarły do poziomów bliskich 8 złotym.
Gigantyczne marże Orlenu i Lotosu – bez nich paliwo mogło być o prawie 2 zł tańsze
Szybko jednak okazało się, że koncerny paliwowe podnosiły ceny mocno na zapas – bo ropa zaczęła tanieć, złoty się umacniał, a ceny hurtowe pozostawały niemal bez zmian. Wygenerowało to gigantyczne zyski na przerobie ropy. Marże rafineryjne w maju dochodziły do 60 dolarów na baryłce.
CZYTAJ TEŻ: ROSNĄ MARŻE RAFINERII (ROZMOWA)
To oznaczało, że prawie dwa złote z każdej baryłki stanowiło zarobek Lotosu, czy Orlenu. Tymczasem historycznie uzasadniona przyzwoita marża rafineryjna jest dziesięciokrotnie niższa – wynosi około 6-7 dolarów. Gdyby Lotos i Orlen ograniczyły się do tego poziomu paliwo w Polsce w szczycie cen powinno było kosztować około 6-6.5 zł, a nie blisko 8 złotym.
Dlaczego paliwo powinno dziś kosztować poniżej 6 złotych
Spadek cen do poziomów sprzed napaści Rosji na Ukrainę mógłby przełożyć się na wyraźne spadki cen paliw na stacjach – ale stanie się tak, jeśli producenci ropy zgodzą się na obniżenie swoich marż.
Tuż przed wojną cena litra benzyny i diesla nie przekraczała 5.5 złotego – 18 lutego reporter BIZNES24 zarejestrował takie ceny na jednej z warszawskich stacji koncernu Cricle K. Cena baryłki ropy w złotych wynosiła wtedy 374 złote – o 16 procent mniej, niż dziś. Nawet gdyby 16-stoprocentowa różnica w kosztach surowca miała się przekładać na 16-stoprocentową różnicę w cenie gotowego produktu – litr paliwa powinien kosztować dziś w okolicach 6.34 zł. Tyle, ze istotną częścią ceny jest koszt rafinacji. A ten od lutego do dziś nie zmienił się znacząco.
Dbasz o swoje pieniądze? Nie przegap informacji ważnych dla Twojego portfela!
Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.
Informacje dla tych, dla których pieniądze się liczą- przez cały dzień w telewizji BIZNES24
Tylko 36 groszy dziennie za dostęp przez www i 72 grosze dziennie za dostęp do aplikacji i VOD (przy rocznym abonamencie)
Sprawdź na BIZNES24.TV