ROMAN MŁODKOWSKI, BIZNES24: Od 15 kwietnia obowiązuje zakaz importu szeregu produktów rolnych, szczególnie tych masowych, jak np. zboża czy cukier – z Ukrainy. Dla Ukraińców to problem, bo zmniejsza się możliwość ich eksportu. Pytanie, czy ten problem to także problem w stosunkach z Ukrainą, przynosi oczekiwane rezultaty dla polskiego rynku. Jakich właściwie rezultatów powinniśmy oczekiwać? Łączymy się z naszym pierwszym dzisiejszym gościem Romanem Kubiakiem, prezesem zarządu Pfeifer & Langen Polska, firmy cukrowniczej. Witam bardzo serdecznie Panie Prezesie.
ROMAN KUBIAK, PFEIFER & LANGEN: Witam serdecznie. Dzień dobry.
TO JEST AUTOMATYCZNA TRANSKRYPCJA ROZMOWY PRZEPROWADZONEJ
NA ANTENIE TELEWIZJI BIZNES24
RM: Proszę mi powiedzieć: czy ja jako konsument nie powinienem zakładać, że gdyby ten import z Ukrainy trwał nadal to doczekał bym się tańszego cukru w sklepach?
RK: Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musielibyśmy popatrzeć na dwa wymiary. Pierwszy wymiar to wymiar światowy. Drugi wymiar to wymiar europejski. Jeżeli byśmy popatrzyli na bilans cukru na świecie, to właściwie jesteśmy w takiej sytuacji, że produkcja i konsumpcja światowa zostały zrównoważone.
Nie chcę tu wchodzić w szczegóły. Jest to związane między innymi z tym, że niektóre państwa, bardzo duzi producenci cukru, przesunęli troszeczkę ilości cukru w stronę wykorzystania go w produkcji etanolu – w produkcji bioetanolu. Natomiast jeżeli byśmy popatrzyli na rynek europejski, Unia Europejska – ona wygląda w ten sposób, że my mamy znacznie mniejszą produkcję cukru w Unii Europejskiej niż spożycie. I ta różnica to jest około 3 miliony ton.
Po roku 2017, kiedy to rynek cukru został zliberalizowany, wielkość produkcji cukru w Unii Europejskiej zmniejszyła się. Oczywiście były tutaj różne czynniki, które do tego doprowadziły, między innymi niskie ceny cukru i za tym niskie ceny buraków. Część plantatorów zrezygnowała z uprawy buraka cukrowego. Druga przyczyna to taka, że wycofano część pestycydów, np. nikotynoidy i w związku z tym na przykład we Francji areał uprawy spada. A do tego jeszcze dochodzą zmiany klimatyczne, na przykład susza we Włoszech.
RM: Panie prezesie, jasne. To są takie makrowyzwania, ale my mamy rynek polski, na którym w ubiegłym roku ceny skupu wzrosły. Państwo płacą np. 40 euro za tonę. Nie jestem pewien, jak duży ten wzrost był, ale w sklepach wzrost był w stosunku do końca 2021 roku o przeszło 100 procent.
Jeśli produkujemy w Unii za mało, pytanie czy mamy nadprodukcję w Polsce. No a po co właściwie zakaz importu cukru z Ukrainy polskiemu rynkowi? Co on zmienia w tej chwili, wiosną?
RK: Tak. Ceny cukru wzrosły, ale ceny buraków wzrosły nie do 40 euro, tylko do prawie 49 w naszym przypadku. I to jest prawie dwukrotny wzrost. Już nie będę wspominał o energii, o kosztach pracy i wszystkich innych czynnikach kosztów wytwórczych. Ale w zasadzie, żeby ten cały biznes, nazwijmy to cukrowy, spiąć to nie było w zasadzie innego wyjścia, jak też podnieść ceny cukru. I teraz tak: Skoro my mamy w Unii Europejskiej duży deficyt cukru, to my oczywiście możemy go uzupełnić. Możemy ten deficyt zasypać, kolokwialnie mówiąc, albo cukrem z Ameryki Południowej albo cukrem z Afryki, ale możemy go też lekko zniwelować poprzez import chociażby z Ukrainy.
RM: No właśnie. A my wprowadziliśmy zakaz tego importu. Znaczy komu on jest potrzebny?
RK: Ja nie chcę komentować politycznych decyzji, bo nie jest taka moja rola.
RM: Rozumiem, Panie prezesie, że to jest ekonomiczna decyzja wymuszona przez plantatorów?
RK: Plantatorzy buraka cukrowego na pewno tutaj nie wspierali tej decyzji. Ja myślę, że ten problem pojawił się przede wszystkim na rynku zbóż. Natomiast w przypadku cukru oczywiście mógłby to być problem, gdyby ten cukier w sposób niekontrolowany był ulokowany w jakiejś części naszego kraju czy części Europy.
Natomiast jeżeli my jako branża bądź przy wsparciu też poszczególnych rządów, bylibyśmy w stanie alokować cukier z rejonów nadwyżkowych do rejonów, w których tego cukru brakuje, bo przecież my oprócz takich państw jak Francja, Niemcy czy Polska, gdzie mamy nadwyżkę produkcji nad konsumpcją, mamy takie państwa jak Włochy, Grecja, Hiszpania, Rumunia, Słowenia, Węgry, gdzie w zasadzie produkcja nie pokrywa nawet połowy zapotrzebowania jeżeli chodzi o potrzeby konsumentów.
Dlatego nie ma problemu nadwyżki cukru w Europie, w Unii Europejskiej. Wręcz przeciwnie. Nawet jeżeli byśmy pół miliona ton cukru z Ukrainy przetransferowali do Unii Europejskiej, to i tak deficyt będzie bardzo wysoki.
RM: Panie prezesie, czy możemy w takim razie podsumować, że polski rynek cukrowy składający się z plantatorów, przetwórców i systemu sprzedaży detalicznej nie potrzebował ochrony przed ukraińskim cukrem?
CZYTAJ TEŻ: GORZKO-SŁODKIE POLSKIE TRUSKAWKI
RK: Moim skromnym zdaniem nie potrzebował takiej ochrony. Tutaj zaangażowanie producentów cukru jest też bardzo duże. Zresztą my w tej chwili jako przemysł cukrowniczy w Polsce, niezależnie czy jest to przemysł w ramach Krajowej grupy spożywczej, czy w ramach mojej firmy, eksportujemy olbrzymie ilości cukru w ramach Unii Europejskiej do Niemiec, na Węgry, Rumunia, Grecja, Słowenia i wiele innych, a jednocześnie następuje, (to można sobie sprowadzić) też eksport poza Unię Europejską. Dlatego ten cukier z Ukrainy moim zdaniem nie byłby w stanie zachwiać ani bilansem cukru w Unii Europejskiej, ani w Polsce. Zaznaczam: jeszcze jako przemysł cukrowniczy bylibyśmy w stanie po prostu odpowiednio ten cukier na rynku ulokować.
RM: Bardzo serdecznie dziękujemy. Roman Kubiak, prezes zarządu Pfeifer & Langen Polska. Wszystkiego dobrego Panie Prezesie. Dziękujemy serdecznie za rozmowę.
RK: Dziękuję serdecznie i życzę miłego dnia.
Inwestujesz? Notowania na żywo, opinie analityków i wszystko, co ważne dla Twojego portfela!
Telewizja dostępna w sieciach kablowych, na platformach satelitarnych, oraz w Internecie.
Informacje dla tych, dla których pieniądze się liczą- przez cały dzień w telewizji BIZNES24
Tylko 36 groszy dziennie za dostęp przez www i 72 grosze dziennie za dostęp do aplikacji i VOD (przy rocznym abonamencie)
Sprawdź na BIZNES24.TV